Janet Jones: Mój mąż zawsze podkreśla, że jest Polakiem

Janet Jones to 53-letnia gwiazda filmowa, która w tym roku, po ośmiu latach przerwy, powróciła na ekrany rolą w „The Sound and the Fury”. Piękna Amerykanka, matka pięciorga dzieci oraz żona legendy hokeja, Wayne’a Gretzky’ego znana jest polskiej widowni choćby z roli Kate w filmie „Akademia Policyjna 5: Misja w Miami Beach”. Z doskonale opierającą się niekorzystnemu wpływowi czasu aktorką rozmawiamy o polskich korzeniach, filmie, rodzinie oraz doświadczeniach rodzica, które ułatwiły jej odegranie roli matki na wielkim ekranie.

Janet Jones: Mój mąż zawsze podkreśla, że jest Polakiem
Źródło zdjęć: © materiał promocyjny

11.11.2014 10:36

doświadczeniach rodzica, które ułatwiły jej odegranie roli matki na wielkim ekranie. Artur Zaborski: Spotykamy się w Europie. Przyleciałaś na festiwal filmowy do Włoch, ale wcześniej odwiedziłaś też Austrię. Jak wrażenia z pobytu na Starym Kontynencie?

Janet Jones: W podróż po Austrii zabrał mnie i mojego męża nasz przyjaciel. Chciał nam pokazać nowy kompleks sportowy, który zaprojektował. To nie on jednak zrobił na mnie największe wrażenie, tylko ludzie, którzy są tam piękni oraz krajobrazy zapierające dech w piersiach. Uwielbiałam patrzeć na tamtejsze kobiety, jak są ubrane. Podziwiałam ich dumę, która wyrażała się także poprzez strój. Przygotowano dla nas specjalny występ taneczny, który mnie zachwycił. Kiedy w Salzburgu spacerowaliśmy mostem nad kanałem, miałem także możliwość chłonięcia historii, która wypełnia ten kraj.

Janet Jones w 2014 roku podczas MFF w Wenecji (fot. ONS)

Pochodzę z Polski. Udało ci się kiedyś odwiedzić mój kraj?

Niestety, nigdy nie byłam w Polsce, ale to się na pewno zmieni. Mój mąż, hokeista Wayne Gretzky, ma polskie korzenie. Jego ojciec, Walter Gretzky latał tam wiele razy. Za każdym razem, kiedy mówi o Polsce przepełnia go duma. Mimo, że ma kanadyjskie obywatelstwo, zawsze podkreśla, że jest Polakiem. Dzieli się dziedzictwem twojego kraju z nami i naszymi dziećmi. Mój mąż również jest dumny z tego, że w jego żyłach płynie polska krew.

Znasz historię przodków swojego męża?

Dziadek Waltera, Anton, był Polakiem. Urodził się w Grodnie, ale jego rodzina emigrowała do Kanady, kiedy wybuchła rewolucja październikowa w Rosji. Anton poślubił Marię, która pochodziła z Podhajec, będących wtedy częścią II Rzeczypospolitej. Razem zamieszkali na farmie w Ontario. Tam przyszedł na świat ojciec Wayne’a, Walter.

Janet Jones z mężem (fot. ONS)

To ciekawe, co mówisz o przekazywaniu dumy z pochodzenia. Zupełnie jak w filmie Jamesa Franco „Wściekłość i wrzask”. Zagrałaś w nim matkę trójki dzieci, która próbuje przekazać im swoje dziedzictwo.

Tak, w filmie gram osobę, która chciałaby zrobić jak najwięcej dla swoich dzieci, szczególnie dla córek. Poświęcam się dla nich. Chcę im przekazać swój spadek, swoją historię - dokładnie tak, jak mój teść chce przekazać polskie dziedzictwo swoim dzieciom i swoim wnukom. Jednocześnie gram osobę niezależną, która chce żyć swoim życiem. Kiedy matka i córka mają taką relację, jaka jest między mną a moją filmową córką, graną przez Ahnę O’Reilly, nawet dziś, we współczesności, może ona okazać się bardzo skomplikowana. Sama mam pięcioro dzieci. Moja najstarsza córka ma dwadzieścia pięć lat. Podchodzimy do wielu spraw inaczej.

Korzystałaś z własnego doświadczenia, przygotowując się do roli?

Oczywiście. Kiedy dwie kobiety – matka i córka – są do siebie podobne, może to nastaręczyć wielu problemów. Nie chcę przecież, żeby moja córka żyła takim życiem, jak ja. Nie chcę, żeby popełniała te same błędy, co ja. Chcę ją przed nimi ustrzec. Ale z drugiej strony – mam świadomość tego, że jeśli ona sama się nie sparzy, nie nauczy się. Zresztą korzystałam nie tylko z doświadczenia wyniesionego z wychowywania córek, ale ogólnie – z doświadczenia bycia matką.

Janet Jones i Matt McCoy w "Akademii policyjnej 5" (fot. AKPA)

Myślisz, że to był powód, dla którego James Franco obsadził cię w tej roli?

Myślę, że w dużej mierze tak. Wiedział, co robi. Wiem znacznie więcej na temat mojej bohaterki niż on. Postąpił bardzo mądrze, bo chciał z tej wiedzy skorzystać. Nie nauczysz się tego na zajęciach w szkole aktorskiej. Pewnych rzeczy po prostu trzeba doświadczyć. Wiesz, można przeczytać te wszystkie poradniki na temat wychowywania dzieci, ale nie przekonasz się o tym, że sposób, w jaki wychowujesz córkę, różni się od sposobu, w jaki wychowujesz syna. To naturalne, ale żeby to pojąć, musisz tego doświadczyć, a nie każdy może stać się matką. Wierzę, że udało mi się oddać swoją miłość do ekranowych dzieci, którą budowałam na wzór miłości do moich prawdziwych synów i córek. Moja bohaterka naprawdę je kocha, chociaż może wydawać się taka bezradna i nędzna. W rzeczywistości, oczywiście, staram się taka nie być.

Dużo łączy ciebie i twoją bohaterkę w podejściu do macierzyństwa?

Na pewno wynikające z tego rozczarowania nas łączą. Bycie matką w nieunikniony sposób wiąże się z nimi. Chcesz przecież dla swoich dzieci jak najlepiej, ale nie zawsze udaje ci się to osiągnąć. Bycie matką to momentami katorga dla serca. Zwłaszcza kiedy widzisz cierpienie swoich dzieci, ich ból, ich rozczarowanie światem i nie możesz nic z tym zrobić. Moja bohaterka nie radzi sobie z tymi stanami, dlatego salwuje się ucieczką w alkohol, uzależniając się od niego. Nie ma wsparcia partnera. Jej dzieci na tym cierpią. W konsekwencji zawodzi jako matka. Ale do końca zachowuje matczyną dumę. To mnie z nią również łączy. Duma jest dla mnie bardzo ważna. To także cecha wspólna moja i mojego teścia, dla którego duma – choćby z tego, że w jego żyłach płynie polska krew – jest niezwykle ważna. Razem zaszczepiamy te wartości w jego wnukach, a moich dzieciach. Pamiętajmy jednak o tym, że często problemy w relacjach rodzinnych wynikają nie z tego, że nie umiemy pomóc, tylko z tego, że bardzo chcielibyśmy pomóc, ale nie
ma takiej możliwości. Nieważne, czy masz wsparcie męża, partnera, rodziny, kościoła, społeczeństwa czy instytucji – są takie kwestie, które są po prostu nierozwiązywalne, a twoje dziecko musi się uporać z nimi samo.

Jak wspomniałaś, w filmie twoją córkę gra Ahna O’Reilly. Patrzyłaś na nią jak na młodszą wersję siebie?

Zanim spotkałyśmy się na planie, przegadałyśmy z Ahną wiele godzin przez telefon. Pracowałyśmy nad akcentem – ten musiał być typowo południowy. Ale od tematów związanych z pracą gładko przechodziłyśmy do rozmów o życiu, o relacjach, jakie łączą nasze bohaterki i o tym, gdzie takie zawiązują się w realnym życiu. Ahna świetnie weszła w tę rolę, zachowywała się jak prawdziwa córeczka mamusi – mamo, patrz tylko na mnie, skupiaj uwagę wyłącznie na mnie! Nie widziałam w niej młodszej wersji siebie, tylko swoją córkę.

Książka Williama Faulknera, na podstawie której powstał scenariusz filmu, ukazała się w latach 20. XX wieku, ale jej ekranizacja powstała teraz, w roku 2014. Co twoim zdaniem ten tekst mówi o współczesnym świecie?

Jako matka pięciorga dzieci żyjąca w XXI wieku musiałam wnieść współczesność do adaptacji. Różnice między tym, co dzisiaj, a tym, co kiedyś, wcale nie są takie duże. Na pewno zmienił się dostęp do służby zdrowia i do informacji, dzięki czemu możemy lepiej wywiązywać się z roli matki. Nie możemy tłumaczyć się tym, że nie mamy dostępu czy to do lekarza, czy to do wiedzy. Jeśli więc miałabym postawić na jedną kwestię, to wybrałabym tę, że dziś możemy być matkami w lepszy sposób niż wtedy. W latach 20. XX wieku łatwo było się poddać, mając tak bardzo ograniczone możliwości. Dziś nam nie wolno.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)