Javier Bardem solidaryzuje się z Ukrainą. Protestował przeciwko agresji Rosji
Javier Bardem wziął udział w manifestacji przeciwko Putinowi przed ambasadą Rosji w Madrycie. Artysta w krótkiej rozmowie z dziennikarzami odrzucił argumenty prezydenta Federacji Rosyjskiej o rzekomym nacjonalizmie na Ukrainie.
Decyzja Władimira Putina o wkroczeniu wojsk na terytorium Ukrainy wstrząsnęła światem. W poszczególnych krajach trwają protesty przeciwko agresorowi. W manifestacje, pochody i protesty angażują się nie tylko działacze i aktywiści, ale także artyści. W samym centrum zdarzeń znalazł się chociażby Sean Penn. Jak się okazało, aktor kręci film dokumentalny o rosyjskiej inwazji. Jego projekt miał na celu przybliżyć widzom, zwłaszcza amerykańskim, sytuację na Ukrainie w ostatnich latach, opisać życie mieszkańców zagrożonych inwazją ze strony Rosji.
Penn planował porozmawiać z osobami, które brały udział w Euromajdanie oraz ucierpiały podczas wojny w Donbasie. Poprzednio Ukrainę odwiedził w listopadzie. Teraz był naocznym świadkiem ostatnich dramatycznych wydarzeń w Kijowie. 24 lutego wziął udział w briefingu prasowym w kancelarii prezydenta, Wołodymyra Zełenskiego.
Zobacz wideo: Orędzie Putina. Jak zareagował Kijów? "Potwarz dla narodu ukraińskiego"
Penn nie jest jedynym gwiazdorem, który okazuje solidarność z Ukrainą. W tym gronie jest także Javier Bardem. Aktor dołączył do protestujących już w czwartek w Madrycie. Wziął udział w manifestacji przed ambasadą Rosji.
Jak informował PAP, hiszpański aktor nazwał działania rosyjskich sił zbrojnych okrucieństwem, a Putinowi zarzucił dążenia imperialistyczne i skrajny nacjonalizm.
- Jest w tym coś ironicznego, że on poprzez tę interwencję i formę działania sam bardziej przypomina ten skrajny nacjonalizm, który tak krytykuje – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami relacjonującymi manifestację.
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski