Joanna Orleańska cieszy się ze zmiany nazwiska
Do niedawna Joasia znana była jako Pierzak, ale jakiś czas temu postanowiła przyjąć nazwisko męża – Orleańska. I pomimo tego, że koledzy z branży odradzali jej to, dziś aktorka tego nie żałuje. A nawet twierdzi, że wraz z nowym nazwiskiem zaczęło jej sprzyjać szczęście.
Ta jesień będzie należeć do Joanny Orleańskiej! Do kin wchodzą trzy filmy z jej udziałem – „Huśtawka”, „Trzy minuty” i „Zwerbowana miłość”, a na srebrnym ekranie możemy ją podziwiać w serialach: „Licencja na wychowanie”, „Szpilki na Giewoncie” i w nowych odcinkach „Złotopolskich”. Aktorka zdradza nam, dlaczego zdecydowała się na zmianę nazwiska i opowiada o życiu na walizkach.
– Zmiana nazwiska wypłynęła z mojej wewnętrznej potrzeby zmiany. A kiedy my się zmieniamy, to i świat wokół nas się przeobraża. Przyjęcie nazwiska męża zbiegło się z napływaniem nowych, ciekawych propozycji zawodowych. Kto wie – może ma to podłoże numerologiczne? A może po prostu ja odnalazłam siebie, dojrzałam i reżyserzy to dostrzegli? Zdawałam sobie przecież sprawę z tego, że w tym zawodzie zmiana nazwiska to ryzykowny krok. Na szczęście dziś już jestem przekonana, że postąpiłam słusznie i widzowie wiedzą, że Orleańska to ta sama osoba, co Pierzak – śmieje się gwiazda. Aktorka będzie miała teraz okazję ugruntować swoją popularność, bo na ekrany polskich kin wchodzi właśnie film „Huśtawka”, w którym zagrała jedną z głównych ról.
– Wcielam się w postać Anny. To kobieta, która zrezygnowała z siebie, zaprzepaściła karierę wiolonczelistki, bo poświęciła się dla męża i rodziny. Żyła w pozornie poukładanym świecie, ale nagle okazało się, że jest on iluzją, a jej mąż ma kochankę. Ale Anna się nie poddaje – zaczyna walczyć o męża, na nowo odnajduje swoją pasję i zaczyna rozkwitać – opowiada nam Orleańska. Ale to nie jedyna skomplikowana rola, z którą przyszło jej się ostatnio zmierzyć. W filmie „Trzy minuty” zagrała aktorkę, która zostawia swego męża w momencie, kiedy ten zaczyna chorować. Równie antypatyczną postać Orleańska zagrała w serialu „Szpilki na Giewoncie”.
– Gram koleżankę głównej bohaterki Ewy i już w pierwszym odcinku... ląduje z jej serialowym facetem w łóżku – opowiada nam Orleańska.
Ale choć granie diablic przypadło jej do gustu, aktorka przyznaje, że charakterologicznie najbliżej jej do Weroniki Leszczyńskiej – bohaterki, którą kreuje w serialu „Licencja na wychowanie”.
– Dla swojej córeczki Antoniny jestem podobną mamą, jak Weronika dla swoich dzieci. Prywatnie także jestem otwarta i liberalna. Oczywiście dziecko musi znać pewne granice, ale jestem zwolenniczką mówienia głośno o trudnych tematach, więc ta bohaterka jest mi bardzo bliska – wyznaje nam aktorka. I dodaje, że odkąd pracuje na planie „Licencji na wychowanie” ma niestety troszkę mniej czasu dla swojej pociechy.
– Na plan „Licencji...” jeżdżę do Wrocławia, co jest pewnym paradoksem, bo przeprowadziłam się stamtąd do stolicy, by nie żyć na walizkach.Teraz więc nieocenioną pomocą jest moja mama, która opiekuje się moją córeczką. Na szczęście udaje mi się pogodzić pracę z życiem zawodowym. Córeczka mam nadzieję nie odczuwa zbyt boleśnie moich nieobecności w domu tym bardziej że często spędza czas ze mną we Wrocławiu, pozostając pod opieką drugiej babci – zdradza Orleańska.