Katarzyna Glinka na rok odeszła z pracy. "To wymagało odwagi, ale warto było"
- Odpuściłam niezdrowe ambicje i ego, i jeśli nie dostanę mocnych ról w filmach, to trudno. Nie zamierzam żyć z poczuciem, że życie jest niesprawiedliwe — mówi w rozmowie z WP Katarzyna Glinka, która w nowej książce postanowiła podzielić się z czytelnikami swoją intymną historią.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Łatwo było się przyznać przed wszystkimi: "mnie też zabrakło sił" i opowiedzieć o kryzysie psychicznym?
Katarzyna Glinka: Pewnie jeszcze pięć lat temu, kiedy podejmowałam pierwsze próby napisania książki, to byłoby trudne. Dzisiaj przyszło mi to zupełnie naturalnie, bo opowiadam o czymś, co zakończyło się ogromną metamorfozą, zmianą mojego podejścia do życia, do odczuwania szczęścia, do funkcjonowania na świecie. I chciałam się tym podzielić, bo wiem, że wiele osób przeżywa trudności, lęki nie radząc sobie z tym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna Glinka zaadoptowała dziecko z Afryki.
Piszą do pani ludzie w tej sprawie?
Za każdym razem, gdy odsłaniałam rąbek kulis mojego życia, dostawałam ogromny odzew. Kobiety pisały do mnie, że nie potrafią sobie poradzić po kryzysach, nie wiedzą, jak wyjść z trudności. A ja, mając za sobą rok największego dobrostanu w moim życiu, pomyślałam, że chcę się podzielić swoją historią. To jest moja filozofia na dziś — dzielić się doświadczeniem, dobrą energią, zarażać do działania.
Wspomniała pani, że pięć lat temu nie była gotowa, ale myślała już o książce. Skąd ten pomysł wtedy?
Wtedy bardziej traktowałam to pamiętnikowo-terapeutycznie. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że nie miałam jeszcze odwagi, by przyznać się, że coś mogło być aż tak trudne. Nauczyłam się zakładać maskę, nie pokazywać prawdziwych emocji. Przeszłam ten proces i dziś mam odwagę się dzielić doświadczeniami i moją historią. Nie tylko tą instagramową iluzją szczęścia, ale też tą nieidealną prozą życia oraz trudnościami.
Badania przeprowadzone na dużej grupie użytkowników mediów społecznicach pokazują, że ludzie odczuwają ogromną presję, widząc tylko te piękne fragmenty życia. Uciekając od tych trudnych, niestety nie rozwiązujemy problemu, tylko go odsuwamy. On niestety najczęściej i tak wraca, tylko w mało kontrolowany sposób.
Dziś ludzie szukają prawdy i autentyczności, są już zmęczeni lukrowanym światem. Pani książka różni się od tego?
Nie chcę mówić innym, jak mają żyć. Po prostu dzielę się swoją historią. Znam wiele kobiet, które osiągnęły sukces zawodowy, mają rodziny, ale czują, że nie są szczęśliwe. I co wtedy? Często sięgają po antydepresanty. To nie jest żadna tajemnica. Tak, wiele osób korzysta z antydepresantów. Właśnie też z tego powodu, że gubimy swój osobisty sens życia. Nie wiemy, co zrobić dalej? Tymczasem odpowiedzi są w nas samych.
W książce wspomina pani o kryzysie psychicznym, który odbił się dość mocno na pani ciele. Śmierć taty, rozstanie z partnerem. Czy presja zawodowa miała w tym udział?
Oczywiście. Ciężko jest, stając codziennie na planie lub w teatrze, wprost mówić, że się nie ma siły. Jednak okazało, że kiedy to zrobiłam producenci, "Barw szczęścia" zrozumieli, że potrzebuję przerwy, żeby po pierwsze się poskładać, a po drugie dać sobie czas. Zajęłam się sobą i synem. To wymagało odwagi, ale warto było. Bo okazało się, że szczere przyznanie, że się, że nie mam siły, zostało dobrze przyjęte. Produkcja była dla mnie niezwykle wyrozumiała. Nauczyłam się wtedy, że warto stanąć w prawdzie.
Marzyła pani od dziecka o zawodzie aktorki?
Nie. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęłam dopiero w liceum, kiedy zobaczyłam w swoim rodzinnym Dzierżoniowie grupę teatralną, która się tam ukształtowała. Dołączyłam do nich i poczułam, że to może być moja droga.
Łatwo było wejść w ten świat aktorski?
To jest trudne pytanie. Miałam w sobie bardzo dużo wiary w ten zawód. Nie widziałam żadnych przeszkód przed sobą. Sky’s the limit. Nie myślałam o trudnościach, niczego się nie bałam. Nie miałam żadnych lęków i tak szłam z ogromną radością przez szkołę aktorską. Tata pisał mi piękne listy o tym, żeby spełniać marzenia i walczyć o niej. Kiedy skończyłam studia, nie dostałam żadnej pracy. Miałam wyróżnienia i dyplomy ze szkoły aktorskiej, jednak nie dostałam angażu w teatrze. To był pierwszy moment zwątpienia. Rozpędzona maszyna przekonana, że nie ma na jej drodze żadnych przeszkód, zderzyła się z rzeczywistością.
Wyjechała pani do Stanów, do San Diego. Tam pracowała m.in. jako kelnerka.
Bardzo dużo się tam nauczyłam. Przede wszystkim tego, że szklanka zawsze jest do połowy pełna. Pracując w hotelu, spotkałam grupę filmowców z Australii, którzy robili tam film. Zapytali mnie, czym zajmowałam się w Polsce. Opowiedziałam, że skończyłam Szkołę Filmową i Teatralną w Łodzi. Co usłyszałam od nich? Byli zachwyceni, że spotkali kogoś, kto skończył właśnie szkołę! "Ta szkoła filmowa?! Powinnaś być z siebie dumna. Prześlij nam swoje CV" - powiedzieli.
Nabrała pani pewności siebie?
Przed wyjazdem do Stanów pukałam do drzwi wielu teatrów i nie dostałam pracy. Po powrocie do Polski zrobiłam tę samą drogę po teatrach i dostałam trzy propozycje. Miałam te same dyplomy, to samo wykształcenie tylko wcześniej startowałam z pozycji niepewnej swojej wartości dziewczyny, a później poszłam tam z pewnością, że mam dużo do zaoferowania! Od razu dostałam angaż Teatrze Polskim w Warszawie, główną rolę w teatrze nowym u Adama Hanuszkiewicza i kolejną rolę w Teatrze Kwadrat.
Był teatr, ale potem pojawiły się też angaże w serialach i to z nich dziś najwięcej osób panią kojarzy. Poczuła się pani zaszufladkowana czy niespełniona jako aktorka?
Pojawiały się rozczarowania, to fakt. Wprost marzyłam i wciąż marzę o dużych, bogatych rolach dojrzałych kobiet. Dziś jednak myślę o tym inaczej. Nie ma co tkwić w żalu. Tak potoczyło się moje życie. Wybór pracy w serialu dał mi coś, co na tamtym etapie życia było najważniejsze. Dał mi poczucie bezpieczeństwa. Żaden najlepszy film w Polsce nie zagwarantowałby mi wtedy tego, co dawał mi w tamtym momencie serial.
Poza tym zagrałam przez te wszystkie lata w wielu filmach. Dziesiątki ról w teatrze. Zbierałam doświadczenie i być może to teraz jest ten moment, żeby je wykorzystać. Z drugiej strony, nie narzucam sobie żadnej presji. Robię to, co czuję i idę tam, gdzie mogę się realizować. Napisałam scenariusz, wierzę, że go niedługo zrealizuję. Poza tym ja kocham grać w komediach i rozbawiać widzów!
Odpuściłam niezdrowe ambicje i ego, i jeśli nie dostanę mocnych ról w filmach, to trudno. Nie zamierzam żyć z poczuciem, że życie jest niesprawiedliwe. Na razie jestem tu, gdzie jestem. Nie wybiegam w przyszłość, nie rozpaczam nad przeszłością. Na dzisiaj nic nie muszę.
Byłam ciekawa pani zdania, bo często wytyka się aktorom i aktorkom, że od lat nie grają w filmach, za to w jakimś jednym serialu.
Wydaje mi się, że mamy manierę umniejszania zasług. Co jest złego w graniu w serialu? Dzisiaj to się bardzo zmienia, bo seriale oglądają wszyscy. Oczywiście wspaniale byłoby grać tylko w filmach, ale dla wielu aktorów to jest zwyczajnie niemożliwe, bo – powiedzmy sobie wprost – nie żyjemy w Ameryce i nie proponuje się nam wielomilionowych gaż. Kluczowe jest nastawienie. Dla mnie to powód do dumy, że od 17 lat gram w serialu, który jest wciąż topową produkcją w Polsce.
Co dla pani dziś znaczy aktorstwo?
Cieszę się tym, że gram. Mimo tego, że przez moment zwątpiłam w siebie — przetrwałam. Być może mój osobisty kryzys też pozwolił mi zmienić myślenie o zawodzie i o tym, jak go postrzegam. Dzisiaj bardzo doceniam to, że mogę robić to, co bardzo lubię. Mogę spełniać swoje ambicje i czuję, że idę w dobrą stronę, czerpiąc ogromną radość z bycia na scenie. Nie chcę narzekać, że można więcej lub jak pani wspomniała — że tylko serial.
Na dzisiaj doceniam to, że gram w świetnych teatrach ze wspaniałymi kolegami. Dla mnie dziś teatr czy plan zdjęciowy to miejsca, gdzie ładuję baterie. Kiedyś było odwrotnie. Mam tę umiejętność rozpędzania się i brania za dużo na swoje barki. Pędziłam, jak oszalała, a mój grafik pękał w szwach. Dzisiaj pracuję z szacunkiem do siebie. Siły rozkładam na możliwości. Na czas spędzony z dziećmi. Lubię swój zawód i źle bym się czuła, zostawiając zupełnie pracę na rzecz dzieci. Chcę zachować zdrowy balans, bo w nim dostrzegłam właśnie, jak rosną moje siły i apetyt na życie. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że uwielbiam dziś swoje życie
Rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Książka "Mnie też zabrakło sił. O kryzysie, psychoterapii i odzyskaniu siebie" Katarzyny Glinki i Urszuli Struzikowskiej-Marynicz ukazała się 12 lutego nakładem wydawnictwa Mando.
GDZIE SZUKAĆ POMOCY?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
Jeden z najdroższych seriali Apple TV+ wrócił! "Rozdzielenie" za bimbaliony dolarów zaskakuje widzów, podobnie jak "The Pitt" od Maxa, który opowiada dramaty z SOR-u. Coś tu jednak nie gra, o czym opowiadamy w "Clickbaicie". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: