Kiepskie animacje powodem słabego wyniku box office. Czym jest "efekt Dory"?
Jeden z prezesów studia Fox podczas konferencji inwestorów wysnuł ciekawą teorię. Miałaby ona tłumaczyć katastrofalne wyniki wakacyjnego box office w USA. Nazwał ją "efektem Dory". Na czym ona polega?
"Efekt Dory" to nawiązanie do animacji "Gdzie jest Dory", czyli sequela przeboju "Gdzie jest Nemo?" studia Pixar. Zdaniem Lachlana Murdocha z 21st Century Fox, mała liczba świetnych animacji powoduje niską frekwencję w kinach podczas ciepłych miesięcy.
Zobacz zwiastun "Gdzie jest Dory":
Latem 2016 r. do kin trafiły "Gdzie jest Dory" (która zarobiła pół mld dol. na całym świecie), "Sekretne życie zwierzaków", "Legenda Tarazana" i "Angry Birds". W tym roku na dużych ekranach gościły "Gru, Dru i Minionki" (260 mln dol.), "Auta 3" (150 mln dol.) i zmiażdżony przez krytyków "Emotki. Film" (80 mln dol.).
- Te filmy nie są aż tak atrakcyjne, aby ludzie chcieli pójść na nie do kina - argumentuje Murdoch.
Inny powodem słabych dochodów ze sprzedaży biletów jest jego zdaniem spora przerwa między premierą kinową a VOD.
- Film znika z kin, a na VOD wychodzi po półtora miesiąca - tłumaczy. - W ciągu tych 45 dni ludzie ściągają te filmy nielegalnie. To bardzo nierentowny system.
Zdaniem analityków, tegoroczny sezon letni był najgorszy od 10 lat, a przychody w porównaniu do 2016 r. stopniały o 700 mln dol. (więcej tutaj).