Koniec kariery Woody’ego Allena. Amerykański reżyser ofiarą hipokryzji?
W oskarżeniach córki Woody’ego Allena o molestowanie nie ma niczego nowego. Zmienił się tylko ich kontekst. Wystarczyło, że Dylan Farrow pokazała się w telewizji i z płaczem powtórzyła swoje zarzuty, żeby wszyscy nagle zabili się w pierś i odwrócili się od reżysera. Najwyższy czas przyznać, że akcja #MeToo nabiera totalitarnego charakteru - zbiera kolejne żniwa i ujawnia przy tym niespotykane pokłady hipokryzji.
Wszyscy aktorzy, którzy wystąpili w filmie “A Rainy Day in New York”, zanim podpisali umowy z producentem, musieli wiedzieć, o co Woody Allen był oskarżany w przeszłości. Że jego adoptowana córka wiele razy powtarzała swoje zarzuty wobec ojca, który według niej miał 4 sierpnia 1992 r zabrać ją do “ciemnego pokoju” na poddaszu domu Mii Farrow w Connecticut.
Na pewno znali jej opowieść o tym, że Allen poprosił ją, aby położyła się na brzuchu, a potem dotykał jej miejsca intymne.
Z pewnością wiedzieli też, że sąd uznał, że nie ma wystarczających dowodów na to, że reżyser molestował córkę. Być może nawet dlatego zdecydowali się zagrać w jego filmie.
Dlatego nie ma innego powodu, dla którego teraz Timothée Chalamet, Rebecca Hall i Griffin Newman, którzy zapowiedzieli przekazanie swojego honorarium za role w filmie Allena na rzecz organizacji walczących z przemocą seksualną, niż koniunkturalizm. Na fali kolejnych oskarżeń o molestowanie seksualne nie wypada zachowywać dziś nawet neutralnej pozycji wobec osób oskarżonych o molestowanie. Nawet jeśli nie ma się pewności, czy oskarżony rzeczywiście dopuścił się przestępstwa. *W przypadku sprawy Allen-Farrow mamy słowo przeciwko słowu. Dlaczego mamy wierzyć akurat Farrow, skoro sąd i policja w dwóch stanach, która przeprowadzała dochodzenia w sprawie rzekomego molestowania, stwierdzili inaczej? *
Czy to koniec kariery Allena? Niestety tak. Po nowych “starych” oskarżeniach córki Allena trudno uwierzyć, że znajdą się aktorzy, którzy będą chcieli zagrać w jego filmie. Jeśli tak zrobią, będą musieli wziąć na siebie ryzyko oskarżeń, że nie tylko popierają hollywoodzkich predatorów, ale także pedofilów, bo Allen miał dopuścić się molestowania swojej córki, gdy ta miała siedem lat.
Skończył się czas, w którym zagranie w filmie Woody’ego Allena było największym zaszczytem. Nie ze względu na zarobki, bo budżety jego produkcji były stosunkowo małe. Allen dawał aktorom szansę zagrania ról ciekawych i złożonych, a to w Hollywood nie jest oczywiste. Kolejni aktorzy odwracają się od reżysera. Mira Sorvino i Greta Gerwig publicznie powiedziały, że żałują swoich ról. Colin Firth zapowiedział, że nigdy nie zagra w żadnym filmie Allena. Jak odważnie. Dlaczego wcześniej nie miał odwagi tego powiedzieć?
Nie wiem, czy Allen molestował czy nie. Tylko on i jego córka to wiedzą. Ale skoro my tego nie wiemy, bo wiedzieć nie możemy, to nie sądźmy. Woody Allen, jeden z największych amerykańskich reżyserów, przechodzi na przymusową emeryturę jako ofiara poprawności politycznej. Celem akcji #MeToo miało być wsparcie dla ofiar molestowania seksualnego, tymczasem pomału staje się machiną produkującą samozwańczych trybunałów.