Koniec rewolucji. Ostatni gwóźdź do trumny wbito w grudniu

Pod koniec ubiegłego roku "Spider-Man: Bez drogi do domu" rozbił bank w światowym box office, stając się pierwszym filmem od czasu wybuchu pandemii koronawirusa, który zarobił miliard dolarów. Jego sukces przyniósł dwa zaskakujące wnioski – z jednej strony pogrzebał ostatecznie pewien eksperyment w Hollywood, z drugiej: dał zielone światło wytwórniom, by kręciły tylko jeden rodzaj kina.

"Legion samobójców" okazał się w zeszłym roku porażką dla Warner Brosa
"Legion samobójców" okazał się w zeszłym roku porażką dla Warner Brosa
Źródło zdjęć: © fot. mat. pras.
Kamil Dachnij

Poprzedni rok przejdzie do historii kina jako wyjątkowo ciekawy przypadek. Doszło w nim do swoistego zderzenia dwóch odmiennych metod dystrybucji filmu – tradycyjnej, kinowej oraz hybrydowej. Co więksi pesymiści twierdzili, że to właśnie ten drugi model, w którym dana produkcja ma swoją premierę jednocześnie w kinach oraz na konkretnej platformie streamingowej, doprowadzi ostatecznie do końca ery kin.

Przez chwilę można było nawet uwierzyć w takie prognozy. W końcu produkcje, które miały zbawić kina w czasie pandemii koronawirusa, czyli "Nie czas umierać" z Jamesem Bondem oraz "Szybcy i wściekli 9", nie osiągnęły takiego sukcesu, jakiego od nich oczekiwano. Ledwo dociągnęły do około 700 mln dolarów zysku. Niby nie jest to mało, ale te wyniki bledną w porównaniu z takim 2019 r., gdy aż 9 produkcji przekroczyło miliard dolarów zysku!

Zarobki filmów z bardzo popularnych serii pokazały wprost, że widzowie są bardziej skłonni obejrzeć nowości filmowe w domu, aniżeli w kinie, w którym dodatkowo mogą ryzykować zarażenie się koronawirusem.

Świetnie zresztą pokazała to hybrydowa dystrybucja. Wprowadzona na takich zasadach "Czarna Wdowa" zarobiła mniej niż 400 mln dolarów, co jak na Marvela jest wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. Chwalono się, że ze streamingu film przyniósł Disneyowi 125 mln dolarów, ale portal Deadline wyliczył, że studio mogło stracić na swojej decyzji ponad 600 mln dolarów. Głównie z faktu, że film został nielegalnie pobrany ponad 20 milionów razy.

Warner Bros. także spróbował swoich sił z tą strategią wydawniczą przy "Legionie samobójców", ale efekt był taki, że premiera na HBO Max tylko osłabiła wynik kinowy. Film zarobił prawie 170 mln dolarów, co nawet nie pokryło jego budżetu.

Nic dziwnego, że w mediach zaczęły się w szybkim tempie pojawiać teksty wieszczące, że dzięki takim praktykom dystrybucji ludzie nie wrócą już do kin. Zamiast tego usiądą sobie wygodnie w fotelu i włączą "Czerwoną notę" na Netfliksie.

Wszystko jednak zmieniło się, a właściwie powróciło do normy, gdy 17 grudnia do kin wparował "Spider-Man: Bez drogi do domu". W zaledwie 12 dni od premiery obraz dystrybuowany przez Sony jako pierwszy w czasie pandemii zarobił miliard dolarów. W chwili obecnej jest już na ósmym miejscu najbardziej dochodowych filmów w historii. Produkcja w szczególności świetnie poradziła sobie w USA, gdzie widzowie zdawali się nie przejmować omikronem, bo zafundowali produkcji drugie najlepsze otwarcie w historii tego kraju (260 mln dolarów).

Niemal w tym samym czasie Warner Bros. wprowadził "Matrix: Zmartwychwstania" jednocześnie do kin i na HBO Max. Skończyło się to sromotną porażką, bo film ledwo przekroczył 100 mln dolarów wpływów w kinach, osiągając zaledwie 34 mln z nich w USA. W ciągu pierwszych dni obraz może i obejrzało blisko 3 mln osób na streamingu, ale był to kolejny dowód na to, że ten model po prostu nie działa przy wysokobudżetowych filmach, natychmiast udostępnianych nielegalnie w internecie.

"Venom"
"Venom"

Tym samym sukces "Spider-Man: Bez do domu" okazał się ostatecznym gwoździem do trumny dla dystrybucyjnego eksperymentu w Hollywood. Warner Bros. już ogłosiło, że umieści swoje filmy na platformie streamingowej minimum po 45 dniach od premiery kinowej.

Sprawa ze Spider-Manem ma jeszcze jedno dno. Od lat mówi się, że sukcesy filmów z superbohaterami Marvela czy DC zabijają ambitniejsze kino. Masowa publiczność niechętnie chodzi na rzeczy, w których nie ma akurat Batmana czy Thora. Mowa chociażby o musicalach, dramatach lub filmach niezależnych. Pandemia niestety tylko pogorszyła ten stan rzeczy.

"West Side Story" Stevena Spielberga dostało świetne recenzje, ale zatonęło w kinach – 53 mln przy budżecie wynoszącym 100 mln dolarów trzeba uznać wręcz za klęskę. W przypadku znakomicie przyjętego komediodramatu "Licorice Pizza" Paula Thomasa Andersona niejedno amerykańskie kino usuwało seanse tylko po to, by zrobić miejsce dla "Spider-Man: Bez do domu".

Niebezpieczeństwo, jakie płynie z tego, jest duże, bo w przyszłości większość filmów niebędących komiksowymi blockbusterami może trafiać bezpośrednio na streaming. Sieci kinowe po prostu stwierdzą, że tylko w ten sposób będą w stanie utrzymać się na powierzchni.

Triumfalny pochód ostatniej części Spider-Mana bez wątpienia cieszy Sony, ale przy okazji oznacza, że w Hollywood nie będzie żadnej rewolucji zarówno w strategii dystrybucji, jak i w filmowej ofercie. Może się skończyć tak, że poza efektownymi przebierankami ciężko będzie zobaczyć w kinach cokolwiek innego. Każdy z nas lubi rozrywkę, ale miejmy nadzieję, że będziemy mogli skorzystać z bogatszego repertuaru niż panowie i panie w obcisłych kostiumach.

Źródło artykułu:WP Film
hollywoodstreamingspider-man
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (63)