"Red Notice" to najdroższy i najgłupszy hit Netfliksa. Trzeba obejrzeć

Gwiazdorska obsada, absurdalnie wysoki budżet, widowiskowe sceny w różnych zakątkach świata. Komedia akcji "Red Notice" miała wszystko, co potrzebne, by stać się hitem. I jest nim, choć krytycy zmieszali film z błotem i ubolewają nad zmarnowaniem 200 mln dol. A ja się cieszę, że takie kuriozum powstało.

Ryan Reynolds, Gal Gadot i Dwayne Johnson świetnie się bawili na planie "Red Notice"
Ryan Reynolds, Gal Gadot i Dwayne Johnson świetnie się bawili na planie "Red Notice"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Ryan Reynolds to hollywoodzki błazen, który potrafi być poważny (vide "Pogrzebany" z 2010 r.), ale zdecydowanie lepiej czuje się w skórze wiecznego prześmiewcy, który jedzie po bandzie za grube miliony wytwórni filmowych. - Chichraliśmy się, marnowaliśmy czas i pieniądze - powiedział z powagą na czerwonym dywanie, gdy zapytano go o atmosferę na planie "Red Notice". Po seansie wierzę, że tak właśnie wyglądało kręcenie najdroższego filmu Netfliksa.

Produkcja, która w bardzo ograniczonym stopniu była dystrybuowana w kinach, miała kosztować 200 mln dol. Netflix wolałby, żeby twórcy zmieścili się w planowanych 160 mln dol., ale kręcenie w europejskich sceneriach przypadło na początek pandemii, więc kosztowne opóźnienia były nieuniknione. Poza tym znaczna część budżetu trafiła do kieszeni głównych aktorów – Dwayne Johnson, Ryan Reynolds i Gal Gadot mieli dostać po 20 mln dol. na głowę.

"Red Notice" można oglądać na Netfliksie od 12 listopada. Czy warto? Większość krytyków powie, że nie. Film Rawsona Marshalla Thurbera (wcześniej nakręcił z Johnsonem "Drapacz chmur" i "Agent i pół") został zmieszany z błotem i jest bodaj najbardziej znienawidzonym blockbusterem ostatnich lat. Recenzenci miażdżą praktycznie wszystko: od scenariusza, przez grę aktorską, po efekty specjalne. I wiecie co? Mają rację. Co nie zmienia faktu, że "Red Notice" to film, który warto obejrzeć.

RED NOTICE - oficjalny zwiastun

Krytykowany powszechnie scenariusz opowiada o niesamowitych przygodach dwójki największych złodziei sztuki na świecie, w których wcielają się Ryan Reynolds i Gal Gadot. Dwayne Johnson gra nieustępliwego agenta FBI, który chce uniemożliwić kradzież jaja Kleopatry. Jednego z trzech starożytnych skarbów, na które ostrzy sobie zęby wspomniana dwójka rabusiów. Gołym okiem widać tu inspirację klasyką heist i buddy film, ale także kinem nowej przygody i filmami o Bondzie. Wszystko to jest uzupełnione absurdalnym poczuciem humoru i pastiszem, który czasem wywołuje uśmiech na twarzy, a innym razem zmusza do pacnięcia się dłonią w czoło.

Twórcy "Red Notice" jadą ostro po bandzie, ale przy tym nie udają, że są śmiertelnie poważni. To rozrywka w najczystszej postaci, która wymaga od widza wyłączenie krytycznego myślenia i analizowania kolejnych absurdalnych rozwiązań. Dzięki temu można się naprawdę dobrze bawić i nieźle uśmiać, gdy bohaterowie ścigają się po ulicach Rzymu (a przynajmniej próbują), walczą w rosyjskim więzieniu na szczycie góry, próbują zastosować wskazówki z "Parku Jurajskiego" w trakcie corridy albo gwiżdżą motyw z "Indiany Jonesa", gdy schodzą do zapomnianego skarbca nazistów.

Obraz
© Materiały prasowe

Kilka takich scen jest mistrzowskich, ale trzeba przyznać, że poziom gagów jest nierówny. Być może wynika to z improwizacji, której było podobno mnóstwo na planie. Jedno jest pewne – Gadot, Reynolds i Johnson bawili się świetnie i to widać. Ale trudno im się dziwić, skoro zgarnęli po 20 mln dol. za wygłupy przed kamerą.

"Red Notice" to film, który można zrównać z ziemią pod każdym kątem. Widowisko nakręcone za 200 mln dol. ma niesamowite sceny akcji, pościgi, choreografię walk, a jednocześnie wali po oczach sztucznością jak filmy z niskobudżetowymi efektami CGI. Scenariusz jest dziurawy i pretekstowy, ale z drugiej strony to film samoświadomy, gdzie pastisz jest środkiem wyrazu, a nie efektem nieudolności twórców, próbujących nakręcić poważny film akcji z komediowym sznytem.

Obraz
© Materiały prasowe

Zaryzykuję stwierdzenie, że "Red Notice" to idealny film na nudne weekendowe popołudnie do obejrzenia z całą rodziną. Głupkowaty, ale widowiskowy, wciągający i momentami naprawdę zabawny. Co znamienne, polski Netflix przygotował nawet wersję z dubbingiem. Polskie głosy na pewno wzbudzą wiele kontrowersji (i słusznie), ale dzięki dubbingowi można "Red Notice" obejrzeć z dziećmi w wieku szkolnym.

Kategoria wiekowa to 13+, przemoc jest przerysowana i chyba tylko jedna krótka scena z dusicielem-psychopatą może budzić niepokój u wrażliwców. W dialogach pojawiają się jedna "k..a", "sukinsyn" i wulgarny żart o zabarwieniu erotycznym (niezrozumiały dla młodszych widzów). Poza tym to raczej grzeczny film, któremu naprawdę warto dać szansę. Ot, słownikowy przykład guilty pleasure.

Źródło artykułu:WP Film
netflixred noticeDwayne Johnson
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)