Kosmiczne jaja!

Jeśli ktoś po drugiej części „Facetów w czerni” sądził, że ich formuła bezpowrotnie się wyczerpała, a żadna kolejna nie dorówna pierwszemu epizodowi sprzed 15 (!) lat, ten powinien śmiało zaryzykować i wybrać się na trzecią odsłonę zabawy z „K” i „J” w rolach głównych. To bez wątpienia jedna z najlepszych komedii tego roku!

Mogłoby się wydawać, że temat kosmitów, przybywających na Ziemię w mniej lub bardziej pokojowych zamiarach, został już przez kino przemaglowany w każdy możliwy sposób. Począwszy od ufoli-zombie z „Planu 9 z kosmosu” Eda Wooda, przez ufoli-erotomanów z „Życia seksualnego Ziemian”, po ufoli-smakoszy w „Kapuśniaczku”. Kosmitami zostawali już naziści („Iron Sky”), z kosmitami walczyli kowboje („Kowboje i obcy”). Komedie w stylu „Kosmiczna załoga”, „Marsjanie atakują!” czy „Pluto Nash” można by wymieniać w nieskończoność. Aby więc zainteresować widzów kolejną „kosmiczną komedią”, twórcy trzeciej części „Facetów w czerni” musieli się naprawdę postarać. W efekcie powstał film, który chyba nie może się nie spodobać.

25.05.2012 14:09

Agent J (Will Smith) ma poważny problem. Pewnego dnia przychodzi do pracy i dowiaduje się, że jego gburowaty partner K… nie żyje od ponad 40 lat. Jak to możliwe? Otóż z więzienia na Księżycu zbiegł właśnie jeden z najgroźniejszych kosmicznych przestępców – Boris Bestia (przez cały film nie mogący się doprosić, żeby zwracano się do niego jedynie „Boris”). Ma pewne niewyrównane rachunki z K, który przed laty, jeszcze jako młodszy agent, nie tylko wpakował go do pilnie strzeżonego pudła, ale wcześniej zdążył też pozbawić Borisa jednej ręki. Pierwsze, co kosmita robi będąc znów na wolności, to cofnięcie się w czasie do dnia wypadku i zabicie K. Niewiele myśląc, agent J wyrusza w identyczną podróż i będzie próbował zmienić bieg wydarzeń.

Końcówka lat 60. przedstawiona została tu kapitalnie. Retro kosmici, problem segregacji rasowej (czarnoskóry J będzie musiał użerać się nie tylko z Borisem), zupełnie inny styl pracy agentów. A motyw z Andym Warholem przejdzie do historii! Dowiemy się też m.in., dlaczego K z pogodnego i pełnego uroku faceta zmienił się w zgorzkniałego gbura.

Faceci w czerni 3D” mają wszystko, czego wymagam zarówno od dobrej komedii, jak i filmu akcji. Żart sypie się tu gęsto, są błyskotliwe dialogi, jest wartka akcja i niesamowite efekty specjalne (w kilku miejscach znakomicie podkreślone przez technologię 3D), jest tempo. Nie zabraknie w tej części także wątku romantycznego i scen autentycznie wzruszających. Występowania dłużyzn nie stwierdzono. „Faceci w czerni” powrócili w wielkim stylu!

Sukces filmu to także bez wątpienia zasługa aktorów. Mimo upływu 15 lat od pierwszej części i 10 od drugiej, Will Smith to wciąż ten sam nieco postrzelony, ale przezabawny J. Nieco mniej na ekranie widzimy natomiast lekko podstarzałego już Tommy’ego Lee Jonesa, lecz godnie zastępuje go jego młodsza wersja – doskonale dobrany do tej roli Josh Brolin.

Jedno jest pewne: warto było czekać dekadę na kolejnych „Facetów w czerni”. Panowie powrócili do formy z czasów pierwszej części. Brawo!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)