Krystyna Sienkiewicz: Nie zrobiła intercyzy. To był błąd

Krystyna Sienkiewicz: Nie zrobiła intercyzy. To był błąd
Źródło zdjęć: © EastNews

16.02.2015 | aktual.: 22.03.2017 11:37

Gdy trafiła na wielki ekran, z miejsca stała się ulubienicą męskiej części publiczności. Wydawało się, zwłaszcza w tych trudnych i ponurych czasach, że jej życie przypominało bajkę: była piękna, inteligentna, zabawna i bogata, jeździła po świecie, w kieszeni miała dolary, a panowie tracili dla niej głowy.

Gdy trafiła na wielki ekran, z miejsca stała się ulubienicą męskiej części publiczności. Wydawało się, zwłaszcza w tych trudnych i ponurych czasach, że jej życie przypominało bajkę: była piękna, inteligentna, zabawna i bogata, jeździła po świecie, w kieszeni miała dolary, a panowie tracili dla niej głowy.

W rzeczywistości Krystyna Sienkiewicz kryła w sobie wielką tajemnicę. W młodości została ciężko doświadczona przez los i nigdy nie zapominała o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Jako mała dziewczynka straciła rodziców, a potem została rozdzielona z bratem, którego umieszczono w domu dziecka. Wkrótce zaś i ona sama trafiła do sierocińca.

Długo szukała uczucia, jednak nie dane jej było zaznać szczęścia w miłości. Dziś mówi, że woli życie w pojedynkę i nie chce być zdana na niczyją łaskę. I choć twierdziła, że nie pragnie mieć dzieci, kiedy usłyszała o porzuconej w szpitalu dziewczynce, nie mogła pozostać obojętna na jej los.


1 / 6

''Brat chciał mnie zabić''

Obraz
© EastNews

Urodziła się 14 lutego 1935 roku w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie jej mama zatrudniła się jako nauczycielka, ojciec zaś otrzymał posadę sekretarza gminy.

Jak przyznaje, z dzieciństwa pamięta niewiele, ale po latach dowiedziała się, że niewiele brakowało, a zginęłaby z ręki... własnego brata.

- Z opowiadań wiem, że Rysiu, mój starszy brat, chciał mnie zabić – opowiadała w Super Expressie.

- Gdy byłam malutka, stanął nade mną z ogromnym polanem i krzyknął: "Smerda, won z mojej luli". Pewnie chciał powiedzieć: "Smarkula, won z mojego łóżeczka", ale mu nie wyszło. Na szczęście mama to zobaczyła i go powstrzymała. Inaczej byłabym okaleczona albo bym nawet po prostu nie żyła.

2 / 6

Pomógł jej dyrektor sierocińca

Obraz
© PAP

Rodziców straciła wcześnie. Wiele razy się przeprowadzali, szukając jakiegoś bezpiecznego i spokojnego miejsca do życia, ale, niestety, los im nie sprzyjał. Ojca Sienkiewicz aresztowało SS; trafił do obozu i tam został zabity. Matka zaczęła ciężko chorować. Pomoc nie przyszła na czas i kobieta zmarła. Mała Krystyna i jej brat Ryszard zostali zupełnie sami.

To ciotka zaoferowała swoją pomoc, przyjmując do siebie dziewczynkę. Ale chłopcem nie zdołała się już zaopiekować.

- Rysia nie mogła zabrać, bo miała już 2-letniego synka, jej mąż zginął w Powstaniu Warszawskim. Nie dałaby więc sama rady z trójką dzieci. Rysio trafił więc do domu dziecka przy ul. Krypskiej w Warszawie, a ja z nią pojechałam do Szczytna – opowiadała aktorka w Super Expressie.

To właśnie dyrektor domu dziecka odkrył jej talent plastyczny, kiedy przyjechał z wizytą, by poznać siostrę Rysia.

- Chyba uznał, że jakiś potencjał mam. Ciotka chciała, bym była przedszkolanką, ale on powiedział: "Po moim trupie! Nie będzie żadną przedszkolanką, skończy wyższą uczelnię". I zabrał mnie na rok do sierocińca, a potem zapisał do liceum plastycznego w Łodzi.

3 / 6

Zaczęło się od grypy

Obraz
© PAP

Od tej pory sytuacja Sienkiewicz znacznie się poprawiła. Bez problemu dostała się na warszawską ASP, a potem nawiązała współpracę ze Studenckim Teatrem Satyrycznym, robiąc dla nich kostiumy i scenografię. Choć była tak blisko sceny, nie myślała jednak wcale o graniu. Aktorką została właściwie przez przypadek, dzięki... grypie.

- Wczesną wiosną wybuchła epidemia grypy i koleżanka Ola, która grała w STS-ie, pochorowała się. Zrobiłam zastępstwo* – opowiadała w _Super Expressie_. *- Latem nie występowałam. A jesienią znowu zaczęły się grypy, Ola znów zachorowała...

Koledzy namawiali ją, by nie rezygnowała z występów. Mieli rację, bo już wkrótce Sienkiewicz zaczęła otrzymywać kolejne, bardzo intratne propozycje zawodowe.

- Nie skończyłam szkoły aktorskiej, bo kręciłam już filmy, robiłam reklamy. Wydaje mi się, że STS dał mi wszystko, co trzeba do aktorskiego majątku – twierdziła.

4 / 6

''Kandydatka do usidlenia''

Obraz
© PAP

Mężczyźni za nią szaleli.

- Nie musiałam podstawiać chłopakom nogi, to oni mi podstawiali, bym lądowała w ich ramionach* – śmiała się w _Super Expressie_. *- Zarabiałam, miałam dolary, no to byłam pożądaną kandydatką do usidlenia. Mogłam wybierać, przebierać. I wybierałam, przebierałam.

Ale o swoich podbojach miłosnych mówi niewiele, a nazwiska swoich wielbicieli trzyma w tajemnicy.

Wiadomo na pewno tylko o dwóch, tych, którym udało się wcisnąć na palec aktorki obrączkę. Pierwszym z nich był Włodzimierz Rylski, piosenkarz. Rozstali się, gdy Rylski postanowił przeprowadzić się do Niemiec, a Sienkiewicz, zadowolona z przebiegu swojej kariery, stwierdziła, że nie zamierza opuszczać Polski.

Drugim zaś został kolega z STS-u, Andrzej Przybylski. Ten związek miał jednak wyjątkowo przykre zakończenie.

5 / 6

Ślub z rozsądku

Obraz
© AKPA

Jeszcze zanim Sienkiewicz stanęła po raz drugi przed ołtarzem, poruszona losem porzuconej w szpitalu małej Julki, postanowiła dziewczynkę adoptować, choć wcześniej zarzekała się, że nie będzie miała dzieci. To dlatego aktorka postanowiła ponownie wyjść za mąż.

- Chciałam, by dziecko miało fajny dom – tłumaczyła w Super Expressie. Wkrótce jednak zrozumiała, że decyzja o ślubie została podjęta zbyt pochopnie.

- Nie zrobiłam intercyzy i to był błąd. Pół majątku wyprowadził dla swojego dziecka i kobiet, które miał – opowiadała.

Nie potrafiła jednak długo żywić żalu do byłego małżonka. Po latach wybaczyła mu wszystko i zajęła się Przybylskim, gdy inni go opuścili.

- No cóż, nikt nie jest bez winy. Dlatego kiedy umierał na raka już po naszym rozwodzie, opiekowałam się nim – mówiła.

Ale od tamtej pory postanowiła cieszyć się życiem „singielki”, zawsze była zresztą kobietą samodzielną i samowystarczalną.

- Cenię sobie życie w pojedynkę – podkreślała.

6 / 6

''Życie jest karaluchem''

Obraz
© AKPA

Choć aktorka od dłuższego czasu narzeka na problemy ze zdrowiem, wcale nie myśli o emeryturze.Opiekuje się bezdomnymi zwierzętami. Wciąż występuje na scenie. I, tak jak zapowiadała, trzyma się z dala od seriali telewizyjnych.

- Serialom na stałe mówię nie, bo nie muszę się w to bawić, skoro mam teatr i ważniejsze aktywności – podkreślała stanowczo w Fakcie.

- W wolnych chwilach maluję obrazy, piszę książki* – dodawała. *- Dużo podróżuję. Powiem z czystym sercem, że będę pracowała, dopóki nogi mi posłuszeństwa nie odmówią!

Pytana przez Dziennik Bałtycki, skąd bierze na to wszystko siłę, odpowiadała:

- Lubię życie, bo gdybym nie lubiła, to bym się dawno powiesiła na rajstopie u klamki". Fryderyk Jarosy mówił, że ma sposób na karalucha. „Jaki?”, pytano. „Polubić”, odpowiadał. I ja tak robię. Życie jest karaluchem, którego trzeba polubić. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (73)