Animowany przebój "Kung Fu Panda" wzbudził oburzenie pewnego chińskiego artysty.
Nowe dzieło wytwórni DreamWorks przedstawia historię pandy imieniem Po, kucharza którego marzeniem jest zostać mistrzem kung-fu.
Ponieważ zarówno tradycyjna sztuka walki jak i czarno-biały zwierzak są bardzo bliskie sercom Chińczyków (panda wielka jest symbolem narodowym kraju), istniały obawy, że film wzbudzi kontrowersje wśród chińskiej krytyki. Do tej pory twórcy odebrali jednak pochwały za delikatne potraktowanie tematu.
Okazuje się jednak, że performer Bandi Zhao znalazł powód do niezawodolenia. Zdaniem artysty, w którego twórczości panda jest wiodącym motywem, filmowcy zszargali honor zwierzęcia, obdarzając je zielonymi oczyma.
- Projektowanie pandy z zielonymi oczyma to konspiracja - oburza się Zhao. - Panda z zielonymi oczyma niesie w sobie zło. Studiowałem malarstwo olejne i nigdy nie użylibyśmy zielonych oczu, aby przedstawić postać o dobrym sercu.
Dodatkowym problem wydaje się być pochodzenie Po, którego filmowym ojcem jest... kaczor.
- Jak ojcem pandy może być kaczka? - pyta performer. - Wielu obcokrajowców uważa padę wielką nie tylko za symbol Chin, ale i za symbol narodu chińskiego. Narysowanie ojca pandy wielkiej jako kaczki to obraza narodu chińskiego. Boję się, że za kilka lat nasi spadkobiercy będą myśleć, że ich przodkiem był Kaczor Donald!
Zhao, który wniósł sprawę do sądu okręgowego pekińskiego okręgu Chaoyang, zapewnia, że nie chce pieniędzy w ramach zadośćuczynienia. Artysta życzy sobie jedynie przeprosin ze strony nieuważnych filmowców.
Obraz "Kung Fu Panda" możemy podziwiać na polskich ekranach od 4 lipca.