Recenzje"Mała wielka stopa": na tropie włochatego taty [RECENZJA]

"Mała wielka stopa": na tropie włochatego taty [RECENZJA]

Francusko-belgijskiej koprodukcji, w którą zaangażowali się twórcy takich filmów jak "Żółwik Sammy" czy "Rodzinka nie z tej ziemi", brakuje rozmachu i technicznego zaawansowania najpopularniejszych animacji studia Dreamworks czy Disney/Pixar. Nie oznacza to jednak, że na seansie "Małej wielkiej stopy" nie można się dobrze bawić. Wręcz przeciwnie.

"Mała wielka stopa": na tropie włochatego taty [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

"Mała wielka stopa" to historia 12-letniego Adama, wychowywanego przez samotną matkę w domku na przedmieściach. Chłopiec z bujną czupryną nie ma przyjaciół, a na domiar złego musi sobie radzić z zaczepkami szkolnych osiłków, przez których notorycznie ląduje w "kozie". Życie Adama nabiera zupełnie nowych barw w momencie, gdy z jego ciałem zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy. I nie mają one wiele wspólnego z młodzieńczym dorastaniem, gdyż zamiast pryszczy czy mutacji głosu Adamowi gwałtownie rosną stopy i wyostrza się słuch. Kluczem do rozwiązania tych zagadkowych zjawisk okazuje się być ojciec chłopca, który zginął 12 lat temu. A przynajmniej takiej wersji trzymała się matka Adama...

"Mała wielka stopa" czerpie pełnymi garściami ze stylistyki filmów familijnych z lat 80. i 90., ubierając całość w szaty przystępnego dla dzieciaków science fiction. Opowieść o chłopcu szukającym zaginionego ojca, który – co nie jest wielką tajemnicą po obejrzeniu zwiastuna – okazuje się być legendarnym stworem zamieszkującym leśne gęstwiny, porusza ważną problematykę dorastania i ojcostwa. Choć przez większość czasu jest to film łatwy i przyjemny w odbiorze, nie brakuje tu też dramatycznych scen, np. gdy Adam dowiaduje się prawdy o swoim ojcu. Zamiast koncentrować się na bolesnych przeżyciach twórcy skupili się jednak na radosnej i pełnej humoru rozrywce dla całej rodziny. "Mała wielka stopa" bawi zarówno kilkuletnich widzów jak i rodziców, którzy dostrzegą graficzne smaczki i zrozumieją nawiązania do popkultury w niektórych żartach.

Tłumacze postarali się o przełożenie dowcipów na polskie realia, stąd mnóstwo one-linerów to po prostu cytaty z rodzimych filmów lub zabawne przysłowia. Niestety momentami jest tego za dużo i nie wszystkie żarty słowne są trafione. Szczególnie szop Huncwot brzmi jak postać, której głównym zadaniem ma być sypanie dowcipami, ale zamiast wywoływać uśmiech na twarzy, bardzo szybko zaczyna irytować dorosłą część widowni.

Obraz
© Materiały prasowe

Pomijając tę "dowcipną nadgorliwość" seans "Małej wielkie stopy" to przyjemne doświadczenie. Wartka akcja i wyraziste postacie nie dają się nudzić, a sceny akcji były dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem. Na plus zaliczam także ścieżkę dźwiękową bogatą w śpiewane utwory, które budują nastrojowe tło w wybranych scenach. "Mała wielka stopa" zalicza kilka wpadek scenariuszowych, miejscami brakuje tu logiki, ale takie błędy wyłapią wyłacznie dorośli. Dzieciaki będą się z kolei świetnie bawić, oglądając zabawne perypetie Adama, jego owłosionego ojca i zwierzęcych przyjaciół.

Ocena: 6/10

Obraz
© Materiały prasowe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)