Małgorzata Kożuchowska jest katoliczką. "Pewne drzwi są dla mnie zamknięte"
27.04.2024 | aktual.: 27.04.2024 09:26
Małgorzata Kożuchowska otwarcie deklaruje swój katolicki światopogląd i, jak twierdzi, nie sprzyja to jej karierze. Kiedy starała się o dziecko, wykluczyła metodę in vitro. Słuchała Radia Maryja, ludzie prawicy brali ją na swoje sztandary, ale ona sama stroni od polityki. Jeden raz nie wytrzymała, kiedy Polskę ogarnęły protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. "Wkurzyłam się" - wyznała.
Małgorzata Kożuchowska 27 kwietnia skończyła 53 lata. Szczególną rolą w jej dorobku jest policjantka w "Plagach Breslau" Patryka Vegi. Jej postać jest psychicznym wrakiem i Kożuchowska weszła w nią z pełnym poświęceniem, co widać na ekranie.
- Żeby oddać stan ducha bohaterki, Patryk zaproponował mi dwa rozwiązania: nie jeść albo nie spać. Wybrałam to drugie - mówiła dla ATV.
Ale aktorka grała też poniżej oczekiwań, np. w "Gierku" jako żona tytułowego polityka.
"Ta rola jest wpadką. [...] Tak się kończy, jak człowiek chodzi po ściankach i zastanawia się bardziej, co na siebie założyć i jaką fryzurą zachwycić fotografów, zamiast zastanowić się, jaką rolę zagrać i co zrobić, żeby ta rola była wyjątkowa. Ścianki zabijają aktorstwo i pani Małgorzata ledwo dyszy w tym filmie" - recenzował Tomasz Raczek w mediach społecznościowych.
Chyba najbardziej kultową postacią w karierze aktorki jest Hanka Mostowiak, także dzięki scenie śmierci w kartonach. A jak wygląda prywatne życie gwiazdy?
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Jest obawa, że jak umrę, to zamiast porządnej płyty nagrobnej, ktoś postawi mi karton"
Małgorzata Kożuchowska grała w "M jak miłość" 11 lat od 2000 r. Do dziś pokutuje przekonanie, że jej bohaterka zginęła w zderzeniu samochodu, który prowadziła, z papierowymi pudłami. Ale tak naprawdę podczas jazdy doszło u Hanki Mostowiak do pęknięcia tętniaka w mózgu.
Co ciekawe, osławione kartony pojawiły się na planie jako tańszy zamiennik rekwizytów, które miały uchronić wynajęte auto przed uszkodzeniami w scenie wypadku.
- Nie było materacy, gąbek. Powinny być takie rzeczy. Były kartony, no bo jedyne, co mogli po prostu za friko tam wrzucić. Ja wtedy pamiętam, powiedziałam do ekipy: "Dobra, musimy to tak wykadrować, żeby tego nie było widać". A oni: "Nie no, Gośka, przecież wiadomo!". Wyszło jak wyszło - opowiadała aktorka u Kuby Wojewódzkiego.
W każdym razie wyszło na tyle przekonująco, że fani do dziś celebrują tamto zdarzenie.
- Co roku są tacy, którzy obchodzą rocznicę śmierci Hanki. Pojawiają się wtedy wpisy na moim Instagramie: "Pani Małgosiu, czy pani pamięta, że dzisiaj ta rocznica śmierci Hanki?". Odpowiadam: "Tak oczywiście, idę ze zniczem". [...] Jest obawa, że jak umrę, to zamiast porządnej płyty nagrobnej, ktoś postawi mi karton" - żartowała w TVN.
Zemsta Ilony Łepkowskiej?
Fani Małgorzaty Kożuchowskiej byli dość zgodni, że groteskowy sposób pożegnania jej z "M jak miłość" był zemstą producentki serialu Ilony Łepkowskiej. Ona sama do tego się nie przyznała, ale też nie kryła żalu do aktorki za kiepski finisz ich "emkowej" współpracy. A po dekadzie na planie Kożuchowska miała już naprawdę dość swojej roli, która ją szufladkowała i straszliwie męczyła.
- Miałam poczucie, że jakiejś siebie nie lubię. Tak było pod koniec pracy w serialu. Wchodziłam na plan i włączał mi się sarkazm, bo już nie chciałam tam być. Czułam, że muszę uciec - wspominała w "Zwierciadle".
Niestety aktorka nie poinformowała szefowej o swoich zamiarach zawczasu.
- O odejściu Małgorzaty dowiedziałam się z internetu. Zadzwoniła do mnie później w tym samym dniu. Mówi do mnie: "Ilona, pewnie już wiesz". Odpowiedziałam, że wiem, ale problem w tym, że nie od niej bezpośrednio. To było bolesne - stwierdziła Łepkowska w "Fakcie".
Panie pojednały się po latach, kiedy producentka zaproponowała Małgorzacie Kożuchowskiej główną rolę w "Zołzie", w której widzowie dostrzegali alter ego Ilony Łepkowskiej.
Jak zajść w ciążę?
Jeszcze podczas kręcenia "M jak miłość" Małgorzata Kożuchowska wyszła za mąż za dziennikarza Bartłomieja Wróblewskiego. Starali się o dziecko długie pięć lat. W końcu aktorka oddała się w ręce lekarzy.
- Poddałam się naprotechnologii. [...] Po dwóch miesiącach leczenia byłam w ciąży. I dopiero wtedy pani doktor przyznała mojemu mężowi, że z badań wynikało, że miałam może dwa, może trzy procent szans na posiadanie dziecka - wyznała w podcaście "Tak Mamy!".
Jednak, jak twierdzą specjaliści, naprotechnologia nie jest metodą leczenia bezpłodności.
- To nie jest medycyna. To jest ideologia. [...] Naprotechnologia to są próby, próby, próby. Albo się uda, albo nie. Nie jest to absolutnie technologią, która cokolwiek może zastąpić. To jest cofnięcie się z leczeniem płodności do lat 30. ubiegłego stulecia - streścił problem ginekolog dr Grzegorz Południewski w rozmowie z natemat.pl.
Kożuchowska została włączona przez wielu internautów do chóru krytyków in vitro na równi z politykami prawicy.
- Ja nigdy czegoś podobnego nie powiedziałam. Powiedziałam jedynie, że nie mam ochoty na in vitro. Nikomu nie narzucam swojego punktu widzenia, ale też proszę o uszanowanie mojego. To jest tak intymna sprawa, że każda kobieta, każda para powinna rozważyć to w ciszy swojego sumienia. Ja postanowiłam o dziecko zawalczyć inaczej - powiedziała w podcaście.
Jest praktykującą katoliczką
Małgorzata Kożuchowska jest praktykującą katoliczką. Słuchała Radia Maryja, przynajmniej dopóki jej tata, wykładowca w szkole Tadeusza Rydzyka, miał tam swoją audycję. W środowisku filmowym przylgnęła do niej etykietka, która ciąży jej zawodowo.
- Pewne drzwi są dla mnie zamknięte. [...] Niedawno odbyłam bardzo ciekawą rozmowę z uznanym reżyserem [...]. "Pytam swoich castingowców o poszczególnych aktorów, m.in. o ciebie. Podaję nazwisko i proszę o jedno słowo charakterystyki". "No i co? Jak mnie określili?" - zapytałam. "Katolka" - odpowiedział. "Ale co to znaczy 'katolka'"? "To znaczy sekciara". [...] Czyli że co? Wiara w Boga czyni cię sekciarzem? Co to w ogóle oznacza w odniesieniu do aktora? Traktuje się mnie inaczej, bo chodzę w niedzielę do kościoła? To ma mnie dyskwalifikować? Co to ma w ogóle wspólnego z zawodem, jaki wykonuję? Nie wiem, może ktoś się obawia, że zacznę na planie nauczać albo nawracać? - oburzała się w "Zwierciadle".