Trwa ładowanie...

"Druga twarz Malajkata". Dziennikarka rzuca cień na rektora Akademii Teatralnej

- Rektor Akademii Teatralnej zachował się lekceważąco względem studentki, która zwróciła się do niego z prośbą o wsparcie - twierdzi Malina Błańska. Dziennikarka opisuje sprawę, która jej zdaniem, pokazuje drugą twarz Wojciecha Malajkata.

Wojciech Malajkat, rektor warszawskiej Akademii TeatralnejWojciech Malajkat, rektor warszawskiej Akademii TeatralnejŹródło: AKPA
d1ybf99
d1ybf99

Niedawno w sieci ukazał się wywiad dziennikarza i krytyka filmowego Tomasza Raczka z Wojciechem Malajkatem, rektorem Akademii Teatralnej w Warszawie. Przyczynkiem do rozmowy była dyskusja na temat kontrowersyjnych metod nauczania na uczelniach artystycznych, zapoczątkowana facebookowym wpisem Anny Paligi. Choć opisane przez absolwentkę łódzkiej filmówki sytuacje dotyczące przemocy fizycznej i werbalnej wobec studentów dotyczyły jej macierzystej uczelni, szybko okazało się, że to problem wielu szkół wyższych. Nie brakuje twórców, którzy w swojej pracy łamią wiele granic w imię sztuki i wierzą, że dobre intencje rozgrzeszają przemoc i strach. Wojciech Malajkat zapewniał, że on sam nie należy do tej grupy, a na jego uczelni nie stosuje się takich metody pacy ze studentami.

"Są inne metody, aby uruchomić wyobraźnię, fantazję i talenty młodych ludzi, nie gwałcąc ich, nie łamiąc, tylko dmuchając w te żagle i podtrzymując ich wiarę w to, że są wybrańcami, że są utalentowani" - przekonywał rektor AT w rozmowie z Tomaszem Raczkiem. Dziennikarka Malina Błańska na swoim youtubowym kanale przedstawia sprawę studentki uczelni dowodzonej przez Malajkata, która, jej zdaniem, rzuca cień na krystaliczny wizerunek rektora.

Środowisko filmowe mówi „stop” przemocy na uczelniach

Chodzi o studentkę reżyserii na AT w Warszawie. Zaczęło się od wpisu w mediach społecznościowych, w którym zwróciła uwagę, że twórcy tacy jak ona, wynajęci do przygotowywania spektakli premierowych, nie otrzymują wynagrodzenia za wielomiesięczną pracę z chwilą, gdy odwoływane są ich spektakle. Jak relacjonowała Błańska, tym wpisem dziewczyna ściągnęła na siebie gniew środowiska.

d1ybf99

- Ponieważ napisała to na Facebooku, wskazała teatr, którego to dotyczyło, została znienawidzona. Jej odwaga nie spodobała się pracownikowi Akademii Teatralnej, szefowi PR Akademii - opowiadała Błańska, przechodząc do sedna sprawy. Pracownik szkoły Malajkata napisał i udostępnił w mediach społecznościowych wiersz, w którym szydzi z dziewczyny. Padają w nim m.in. takie słowa: "Bo pracować gdzieś w teatrze mało kto chciał z Tobą będzie, bo mu du..ę obsmarujesz przy problemach, a tych będzie!".

Choć nie wymienił jej z imienia i nazwiska, nie było wątpliwości, że o niej mowa. Jak relacjonuje Błańska, sugerował studentce, że "jest problematyczna i powinna pójść pracować do Biedronki". Kobieta zwróciła się w tej sprawie do rektora uczelni, wskazując na niestosowne zachowanie pracownika uczelni, od którego oczekiwała przeprosin. Ujawniła, że z powodu szyderczego poematu, ochoczo lajkowanego i komentowanego przez środowisko pracowników i studentów Akademii Teatralnej, przeszła załamanie nerwowe. Od Wojciecha Malajkata oczekiwała nie tylko podjęcia konkretnych kroków wobec pracownika, co wsparcia. Nie znalazła ani jednego, ani drugiego, przekonuje Malina Błańska. Dziennikarka, do której studentka AT w Warszawie zwróciła się z prośbą o interwencję, przedstawiła fragmenty korespondencji między dziewczyną a rektorem.

Jak relacjonuje Błańska, Malajkat nie zakwestionował odczuć swojej studentki, ale pozostawił ją ze swoim problemem samą. Tłumaczył się m.in. prywatnym charakterem posta swojego pracownika, który korzystał ten sposób z wolności słowa, a także brakiem bezpośredniej zależności między studentką, a pracownikiem AT, który nie jest wykładowcą uczelni. Rektor zasugerował, że dziewczyna nie powinna oczekiwać przeprosin, które są "dążeniem do odwetu", a "rzeczowej rozmowy". Malajkat zaproponował w tej sytuacji podjęcie mediacji między nią a szefem ds. promocji uczelni. Poproszony o komentarz w tej sprawie w czasie telefonicznej rozmowy z Bałańską nie miał sobie nic do zarzucenia.

d1ybf99

Jak przyznał, był przekonany, że odpowiedź na pismo studentki zamyka sprawę. Podkreślił też, że nie otrzymał od niej sygnału, że jest inaczej i że dziewczyna nie zgadza się z jego "oglądem sytuacji". Malajkat stwierdził, że starał się zająć obiektywne stanowisko, mając na uwadze obydwie strony konfliktu. Nie zgodził się z zarzutami Błańskiej, że nie stanął po stronie pokrzywdzonej dziewczyny, która wciąż jest w rozsypce. Jak stwierdziła dziennikarka, ten przypadek dobitnie pokazuje, jak ogromnym problemem jest brak odpowiednich procedur, bez których podjęcie interwencji uzależnione jest wyłącznie od wrażliwości - lub jej braku - władz uczelni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1ybf99
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ybf99