W młodości chciał zostać artystą plastykiem, ale oblał maturę i trafił do wojska. Tam zainteresował się aktorstwem. Oprócz pracy na scenie i przed kamerą ma tylko jedną pasję - jeździectwo. Kiedy tylko ma wolne, najłatwiej można go spotkać w stajni przy swoich koniach. Bez nich nie mógłby żyć. Mówi, że gdyby wygrał milion w totolotka, zająłby się tym co naprawdę lubi - końmi i malowaniem. Choć ostatnio zadziwia widzów w programie "Jak oni śpiewają", nie planuje kariery estradowej. O koniach, aktorstwie i polityce z Markiem Siudymem rozmawia Mirosław Mikulski.
**
Słyszałem, że aktorem został pan przez przypadek, i to dzięki wojsku...**
W pewnym sensie tak, bo wojsku po raz pierwszy zetknąłem się z ludźmi, którzy pracowali w zespole estradowym i z bliska przyjrzałem się ich pracy. Muszę powiedzieć, że spotkałem tam wielu zdolnych, fajnych i inteligentnych ludzi, którym nie do końca powiodło się w życiu. Pomyślałem, że aktorstwo może być czymś fajnym. Wcześniej nie miałem takich marzeń.
**
Gdyby nie aktorstwo to kim by pan został?**
Nie wiem. Miałem otwarty stosunek do życia i nigdy do końca nie byłem pewien tego co chcę robić. Życie pociągało mnie w nieznane. Mógłbym zostać plastykiem, bo od natury dostałem w darze łatwość rysowania. Nigdy nie musiałem się tego uczyć i od dziecka rysowałem normalnie - z perspektywą i zachowywałem proporcje. Było to dla mnie oczywiste i dziwiłem się, że można rysować inaczej. W 1966 roku zdawałem nawet egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, z której murów wyszło renomowanych i znakomitych malarzy. Ale ponieważ ostatni rok w liceum traktowałem dość hulaszczo to nie zdałem matury... Kiedy jednak komisja egzaminacyjna obejrzała kilkanaście moich prac, pozwolono mi zdawać na studia bez matury, miałem ją donieść we wrześniu po egzaminach poprawkowych. Konkurencja była bardzo silna, więc żeby się dostać musiałem ją zdać bardzo dobrze. Zdałem, ale nie aż tak. Z uczelnią się więc pożegnałem i nigdy w życiu do rysowania już nie wróciłem.
href="http://mp3.wp.pl/p/strefa/artysta/48607,utwor,186486.html">Posłuchaj wywiadu z Markiem Siudymem w formacie mp3 - część 1Posłuchaj wywiadu z Markiem Siudymem w formacie mp3 - część 1 *Część druga wywiadu z Markiem Siudymem*
**
Nie żal panu tego wszystkiego?**
Bo ja wiem... Rzadko czego żałuję. Chyba nie, do malowania mógłbym wrócić w każdej chwili, ale najpierw musiałbym wygrać dużo w totolotka, żebym miał luz finansowy. Wtedy mógłbym robić to co lubię, czyli zajmować się końmi i malować.
**
Powiedział pan kiedyś, że jeździectwo to pana największe hobby, a aktorstwo traktuje pan użytecznie, bo pozwala zarabiać na życie i jeździć konno...**
Byłoby niesprawiedliwie, gdybym tak źle potraktował aktorstwo, bo z tego żyję. Momentami jestem zadowolony z tego co robię, ale… …jak w każdym zawodzie są to tylko momenty. Aktorstwo to moja praca i wykonuję ją po to, aby żyć, a nie żyję po to, aby pracować. Nie jest tym czymś bez czego nie mógłbym egzystować. Więcej gorącego podejścia czuję do koni, a działalność trenerska jest pracą bardzo twórczą.
**
Skąd u pana zainteresowanie końmi?**
Nie wiem, może miałem to w genach. Urodziłem się i wychowałem w Łodzi, ale moja rodzina miała korzenie na wsi i zawsze jeździłem tam na wakacje. A na wsi jak wiadomo były konie gospodarskie, na których jeździliśmy. Potem jeździłem w klubach - Lotniku i Legii. Sam nie wiem, jak to do mnie przyszło i kiedy. Pewnie było to zawsze i pewnym momencie się tylko ujawniło. W 1977 roku zostałem instruktorem sportowym i od tego czasu, z przerwami, prowadzę działalność trenerską i sam jeżdżę. Przez parę lat zajmowałem się hodowlą psów, ale wróciłem do jeździectwa i zrobiłem nawet studia trenerskie.
**
Często można pan spotkać w stadninie?**
Jak nie mam zdjęć, to codziennie, ale przez ostatnie kilka tygodni nie mogłem tam pojechać. A dokładnie to bywam w stajni, bo stadnina to miejsce gdzie są klacze zarodowe. Tam gdzie się tylko jeździ to klub albo stajnia.
**
Ma pana własną stajnię i konie?**
Nie mam własnej stajni ani własnej ziemi, ale mam trzy konie. Jeden jest na sportowej emeryturze, był to mój pierwszy własny koń i ma już chyba siedemnaście lat. Jeździłem na nim, ale potem miał kontuzję i postanowiłem, że do końca życia będzie się opalał w dobrych warunkach. Mam też w stajni klacz na której teraz jeżdżę, i która kiedyś była świetnym koniem wyścigowym. Jest mi kimś bardzo bliskim. Mam też jej trzyletniego źrebaka i jak wszystko dobrze pójdzie, i w tym roku ruszą wyścigi na Służewcu, to będzie tam biegał.
**
Trenuje pan teraz kogoś?**
Już nie, ale kiedyś miałem kilku zawodników, z którymi do tej pory jestem z dużej przyjaźni. Moje złote lata pracy to Łukasz Okińczyc, który był jednym z najbardziej utalentowanych jeźdźców w Polsce. Do tego fantastycznym… …i inteligentnym człowiekiem po studiach. Przez parę lat jeździliśmy na koniach, które przez Legię zostały zakwalifikowane jako kompletne śmiecie i dojechaliśmy do finału halowego Pucharu Polski. Przeżyliśmy razem parę pięknych chwil..
**
Czy to dlatego został pan węglarzem w "Misiu" i jeździł furą z węglem?**
Nie, to dzięki STS-owi, do którego po skończeniu szkoły aktorskiej w roku 1974 weszliśmy mocną grupą z kabaretem Kur. Załapałem się na ostatni rok działalności STS-u i jestem dumny z tego, że udało mi się wejść do tej rodziny. Zostałem przez nich zaakceptowany i dlatego wystąpiłem w "Misiu". Z końmi nie miało to nic wspólnego.
**
Spodziewał się pan wtedy, że powstanie z tego kultowa opowieść?**
Chyba nikt się tego nie spodziewał tak samo jak tego, co się teraz dzieje w Polsce. Kiedy kręciliśmy "Misia" nikt nie był w stanie wyobrazić sobie, że z mapy świata zniknie Związek Radziecki. Wszyscy sądzili, że to jest nie do przewrócenia. Okazało się, że wszystko może się zdarzyć i nie ma nic stabilnego. Chcieliśmy zrobić film, który mówi o tamtych czasach, a jego przesłanie jest proste. Człowiek ciemny i głupi, który jest na dole, nawet nie będzie wiedział, że został wyrolowany przez takiego samego prymitywa tylko, że cwańszego i na górze. Węglarz wraca na swoje miejsce i nawet nie wie co mu się przytrafiło, czy był w Londynie czy nie.
**
Jak pan wspomina pracę nad tym "Misiem"?**
Świetnie, bo na planie byli moi koledzy i przyjaciele. A Bareja był człowiekiem bardzo pogodnym i bezkonfliktowy. Było fantastyczne.
**
Ostatnio widzowie kojarzą pana z serialem "Złotopolscy" i "Sąsiedzi". Przejął pan coś od postaci, które pan tam gra?**
Nie i w ogóle się z nimi nie identyfikuję. Traktuję to tylko jak zadanie do wykonania. Poza tym, że mają moją fizyczność to nic więcej, nie jestem podobny wewnętrznie do żadnego z nich.
**
Interesuje się pan polityką?**
Jak każdy Polak. Każdy z nas jest najlepszym lekarzem, politykiem i kierowcą (śmiech).
**
Nie myślał pan nigdy o tym, żeby kandydować do Sejmu albo zostać radnym?**
Nigdy! Gdybym został politykiem brałbym udział w czymś na co nie mam wpływu. Niezależność posłów jest iluzoryczna, bo obowiązuje ich dyscyplina klubowa. Poza tym jako człowiek, który mówi to co myśli na pewno parę osób bym obraził. Mogłoby dojść do mordobicia. Po co mi to?
**
Ma pan taki niepohamowany charakter?**
Chyba tak. Poza tym są dziedziny, w których nie ma miejsca na kompromisu. Tak zostałem wychowany. Jak bierzesz coś co do ciebie nie należy to jesteś złodziejem - nie ma defraudanta czy malwersanta, choć jeden wziął tylko złotówkę, a inny miliony. Jak ja się spóźnię z płaceniem podatków, to… …będą mnie ścigali i straszyli komornikiem. Niech się zajmą Łyżwińskim, który jest winny miliony, a chodzi na wolności. Zawsze w tyłek biją szaraka! Jedyne co ma wspólnego z Biernackim to siekierę i w każdym momencie mogę wykopać topór wojenny. Żeby mi coś zabrać należałoby mnie wcześniej zabić.
**
Straszny gorycz z pana bije?**
Bo się wkurzam na to wszystko. Denerwuje mnie kiedy szasta się moimi pieniędzmi i z moich podatków tworzy się miejsca pracy dla nieudanych polityków i niekompetentnych ministrów, którzy nie potrafią poprawnie sklecić dwóch zdań. Ja jeśli czegoś nie umiem, to się za to nie biorę. Nieuczciwość jest na każdym kroku i ja za to płacę. Niech bym ja nie zapłacił podatków, to wsadziliby mnie do więzienia. Jestem rozgoryczony, bo jestem idealistą i myślałam, że będzie u nas istniało jakieś prawo. A obowiązuje prawo Kalego i służy ono rządzącym. Zawsze tak było. W związku z tym moje prawo - to moja siekiera i nie chcę się wdawać w politykę. Nie mógłbym zasiadać w jednej sali z ludźmi, którymi nie mógłbym podać ręki.
**
Jest pan rozczarowany tym co się dzieje teraz w Polsce?**
Rozczarowany, wkurzony i po prostu się wstydzę, że jestem członkiem społeczeństwa, które wybrało sobie takich przedstawicieli. A za to co robią na forum międzynarodowym wstydzę się jeszcze bardziej. O czym tu w ogóle gadać?
**
Porozmawiajmy już o weselszych tematach. Ostatnio możemy pana oglądać w programie "Jak oni śpiewają" w roli piosenkarza. Skąd u pana te talenty wokalne?**
To wszystko wynik mojej edukacji aktorskiej. Ciało jest naszym warsztatem pracy, z tego żyjemy dlatego powinniśmy umieć mówić, ruszać się i śpiewać. Kiedyś musiałem śpiewać w Kabarecie Olgi Lipińskiej, tam się nauczyłem dyscypliny i profesjonalnego podejścia do pracy.
**
Zobaczymy pana jeszcze na scenie podczas wakacyjnego tournee po Polsce?**
Cały czas pracuję na scenie, ale nie planuję kariery wokalnej. W moim wieku tego się już nie planuje.