"Maria Skłodowska - Curie": odbrązowienie mitu [RECENZJA]

Wszyscy doskonale znamy najsłynniejsze zdjęcia Marii Skłodowskiej, pochylonej nad odczynnikami i probówkami, statecznej, skupionej kobiety – naukowca. Jeszcze nie „naukowczyni”. Długa, ciemna suknia do samej ziemi, najpewniej z grubej wełny, czasem biała bluzka i zgrzebna spódnica. Kok z upiętych do góry włosów, w stylu modnym na przełomie stuleci. Taką widzieliśmy ją na fotografiach w podręcznikach do chemii i fizyki, taką oglądaliśmy w nielicznych filmach (zwykle) telewizyjnych, które pokazywano na lekcjach, gdy nauczycielom się nie chciało.

Karolina Gruszka w roli noblistki
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Kiedy festiwal filmowy w Toronto ogłosił, że pokaże najnowszy film Marie Noelle o „naszej” Marii Skłodowskiej (pod międzynarodowym tytułem „Marie Curie”), nie obyło się bez niejakiego zdziwienia. Czy przypadkiem mieliśmy do czynienia z nowym ujęciem mitu najbardziej znanej polskiej badaczki? Sporo w tym stwierdzeniu prawdy, bo chociaż „Maria Skłodowska – Curie” może rewolucyjna nie jest, to pokazuje zupełnie inną Marię. Ta Maria z filmu Noelle jest przede wszystkim kobietą z krwi i kości, do tego zapracowaną, która kocha, cierpi, pragnie. Prowadzi dom, gotuje, opiekuje się dziećmi, a przy okazji pracuje naukowo (w Paryżu, do którego emigruje, bo w Królestwie Polskim kobiety jeszcze wtedy nie mogły studiować) i jakby mimochodem zdobywa dwa Noble. Ta francusko-niemiecko-polska koprodukcja odbrązawia mit niezłomnej kobiety sukcesu, pokazuje Curie jaką była też poza tablicą Mendelejewa. To ciekawe ujęcie, do tej pory wcale nie eksplorowane w kinie, a przecież tak bogate i fascynujące życie aż prosiło się o ekranizację!

Kiedy ją poznajemy, Maria jest w szczęśliwym małżeństwie z Pierre’em (Charles Berling), który rozumie, dodaje otuchy i wspiera. Z nim tworzy prawdziwy, ciepły dom. Mąż staje się dla Curie także obrońcą w męskim świecie nauki, jak gdyby to, że sama doszła do wszystkich swoich wniosków, a jeszcze dodatkowo pierze i podaje do stołu, było wciąż niewystarczające.
Sielanka kończy się jednak wraz ze śmiercią Pierre’a. Badaczka zostaje sama z dziećmi i domem na utrzymaniu. Do tego zaczynają krążyć plotki, których jedynym zadaniem jest umniejszenie zalet jej charakteru, a co za tym idzie w tradycyjnym i zhierarchizowanym społeczeństwie – pozbawienie jej pracy naukowej wagi w obliczu skandalu obyczajowego.

Pięści feministek pewnie zaciskają się gniewnie na samą myśl o takiej niesprawiedliwości, trzeba jednak podkreślić, że Noelle radzi sobie z tym wymiarem historii Curie bardzo sprawnie. Ogromna w tym zasługa filigranowej, niezwykle sugestywnej Karoliny Gruszki w roli tytułowej, koncertowo rozgrywającej codzienne rozterki i bitwy o legitymację własnej pozycji w świecie nauki. To prawdziwy sukces zważywszy, że na ekranie jest obecna niemal cały czas. Ma możliwość pokazania Skłodowskiej takiej, jaka była i korzysta z niej od pierwszej do ostatniej minuty.

Na pochwały zasługuje bez wątpienia również polski drugi plan, ze świetnymi Piotrem Głowackim (w roli Einsteina!), Danielem Olbrychskim i Izabelą Kuną na czele. Być może to kwestia międzynarodowego wymiaru produkcji i świadomości, że jednak film będzie promowany za granicą, ale rzeczywiście każdy z tych krótkich występów to autentyczna perełka, majstersztyk zamknięty w miniaturowej formie. Dla tych iskier warto wybrać się do kina, nawet jeśli momentami zechcemy niecierpliwie zerknąć na zegarek.

Oczywiście jak to bywa w przypadku biografii znakomitych umysłów, nie da się uniknąć mimo wszystko pewnej powtarzalności schematów. Co zresztą mogliśmy niedawno widzieć w filmach o Alanie Turingu czy Stephenie Hawkingu. Chwilami podobnie jest z „Marią Curie”. Jednal wydaje się, że Noelle postąpiła z naszą rodaczką dość powściągliwie, z szacunkiem, ale bez człobitności charakterystycznej dla tego typu obrazów. W tej biografii bez zbędnej szarży, głębokiego przeżywania i niepotrzebnych spazmów reżyserka zadumała się na fragmentem życia badaczki, pokazując po prostu kobietę. Pełną obaw i myśli, wątpliwości i uczuć. I taką chyba chcemy ją pamiętać.

Ocena: 7/10

Ostatnim filmem, w którym mogliśmy oglądać Karolinę Gruszkę, była "Pani z przedszkola":

Źródło artykułu: WP Film

Wybrane dla Ciebie

Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
Film za 76 mln zł. Mistrzowska rola Lindy
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
"Minuta ciszy" jeszcze lepsza. Udany powrót przedsiębiorców pogrzebowych
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku
W Hollywood piszą o polskim filmie. Będzie Oscar? Może w przyszłym roku