"W armii życie jest proste". Jeden z najlepszych polskich filmów
W latach 90., po zmianach ustrojowych w Polsce, większość uznanych twórców filmowych potrzebowała czasu, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Ale pojawili się nowi, którzy potrafili podbić rodzimą widownię. 11 października 1991 roku miał premierę "Kroll" Władysława Pasikowskiego.
Oblicze polskich kin zmieniło się w kwietniu 1990 roku, gdy zlikwidowano Centralną Dystrybucję Filmów, która była państwowym monopolistą w zakresie dystrybucji filmów i zarządzania kinami. Na rynku pojawili się nowi, prywatni dystrybutorzy. Kina zostały dosłownie "zalane" hollywoodzkimi produkcjami, nowościami i produkcjami sprzed lat.
Kultura WPełni: Juliusz Machulski o filmach swojego życia i Polsce
Hollywoodzkie filmy w kinach szybko jednak spowszechniały, zwłaszcza że można je było obejrzeć (często na nielegalnych kopiach) na kasetach wideo lub na DVD. Wówczas nastąpił w Polsce kryzys rynku kinowego, który najbardziej dotknął rodzime produkcje. Jedynym polskim filmowcem, który przez niemal dekadę potrafił dotrzeć do polskich widzów, był Władysław Pasikowski.
Sam Andrzej Wajda mówił, że Pasikowski wie o polskim widzu coś, o czym on nie ma pojęcia. Czym było to "coś"? Pasikowskiemu chyba jako pierwszemu udało się opowiedzieć o końcu pewnego świata i narodzinach nowego. Jego filmy stały się bezwzględną, bardzo brutalną wizją polskiej transformacji.
Pierwszym kinowym dziełem Władysława Pasikowskiego był oczywiście "Kroll". Miał on premierę dokładnie przed 34 laty. Tytułowym bohaterem filmu był chłopak (Olaf Lubaszenko) odbywający zasadniczą służbę wojskową, który na wieść, że jego żona i najlepszy przyjaciel mają romans, ucieka z koszar. Jego dezercja zbiega się z samobójstwem innego żołnierza tej jednostki. W ślad za uciekinierem wyruszają porucznik Arek (Bogusław Linda) i kapral Wiaderny (Cezary Pazura). Mają bardzo niewiele czasu, by złapać zbiega, zanim sprawa trafi do wojskowej prokuratury.
Pasikowski, Linda, Lubaszenko, Pazura. To nazwiska, które później rządziły w polskim kinie przez ponad dekadę. "Kroll" na festiwalu w Gdyni otrzymał Nagrodę Specjalną Jury oraz nagrody za najlepszy debiut reżyserki, pierwszoplanową rolę męską (Linda) i drugoplanową (Pazura) oraz za zdjęcia Pawła Edelmana.
Przede wszystkim jednak podbił serca polskich widzów i szybko zyskał status filmu kultowego, a zaczerpnięte z niego cytatu (np. "Sztuka jest sztuka", "W armii życie jest proste", "Panie kapitanie, od jutra on będzie zapie... jak Pershing na wysokości lamperii", "Osłabiacie mnie Wiaderny, osłabiacie mnie strasznie. Dajecie se skakać po pagonach"), stały się bardziej popularne niż dialogi z "Rejsu" czy filmów Stanisława Barei.
Na przełomie 1991 i 1992 roku "Kroll" przyciągnął do kin ponad 450 tysięcy widzów, co było fenomenalnym wynikiem jak na lata, w których większą popularnością cieszyło się tylko kilka hollywoodzkich hitów ("Robin Hood – Książę złodziei", "Kevin sam w Nowym Jorku" czy "Pretty Woman"). Dziś film Władysława Pasikowskiego można obejrzeć w ramach abonamentu na platformie Prime Video.
Jak się kręci erotyczne sceny w polskim filmie? Marta Nieradkiewicz o "Trzech miłościach", castingu i intymności na planie. A Piotr Domalewski o "Ministrantach", Kościele i hipokryzji. O tym w specjalnym odcinku Clickbaitu z festiwalu filmowego w Gdyni. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: