Na planie "Hrabiny Cosel" Jadwiga Barańska ważyła 47 kg. "Jest tak brzydka, że nie miała prawa tego grać"
- Wydawała mi się brzydka, chuda i niezdolna – tak Jerzy Antczak pomyślał o Jadwidze Barańskiej, kiedy ta stanęła przed komisją w szkole filmowej. Historia pokazała, jak bardzo się mylił. Antczak do dziś z lękiem myśli, co by się stało, gdyby Barańska, za jego sprawą, zrezygnowała z marzeń o aktorstwie.
Kilka lat później stanowili już zgrany zespół, zarówno w kinie, jak i życiu prywatnym. Barańska zagrała u Antczaka w "Hrabinie Cosel", która właśnie obchodzi 49. rocznicę premiery, oraz słynnych "Nocach i dniach".
Ten ostatni, mimo że do dziś uchodzi za klasyk, okazał się początkiem końca ich wspólnej kariery. Zaszczuci, zmęczeni politycznymi naciskami zdecydowali się na emigrację.
''Brzydka, chuda i niezdolna''
Początki ich znajomości nie były łatwe. Kiedy Barańska stanęła przed komisją w szkole filmowej, to właśnie Antczak, pracujący jako asystent, sprawił, że jej nazwisko nie znalazło się na liście przyjętych.
- Wydawała mi się brzydka, chuda i niezdolna - tłumaczył się potem.
Być może po to, aby zrobić mu na złość, rok później niezrażona aktorka in spe ponownie przystąpiła do egzaminu. I tym razem zdała z wyróżnieniem.
Przez niego obała egzamin
Potem było już łatwiej. Kiedy znów się spotkali, zaczęło kiełkować między nimi uczucie. Ale musiało minąć trochę czasu, nim zdali sobie sprawę, że są sobie przeznaczeni.
Do dziś Antczak z lękiem myśli, co by się stało, gdyby Barańska, za jego sprawą, zrezygnowała z marzeń o aktorstwie.
- Nie mogliśmy się w ogóle znaleźć przez te pierwsze lata. To było bardzo dziwne - dodawała jego żona.
Ich noce i dnie
Nigdy nie obawiali się pracować razem. Choć znajomi ich ostrzegali, że to może doprowadzić do poważnych konfliktów, małżonkowie czerpali radość ze spędzenia ze sobą całych dni. I nocy. Razem tworzyli kino, które widzowie chcieli oglądać.
- Grałam dużo u innych reżyserów w teatrze i telewizji, w większości jednak były to role bez znaczenia. U Antczaka zagrałam niewiele, ale dzięki tym rolom zaistniałam w polskiej kulturze - mówiła Barańska.
- Wiele małżeństw artystycznych nie potrafi pracować razem - twierdził Antczak w "Super Expressie". - Jeśli jeden robi szybciej karierę, pojawia się gorycz. Ale ja, ona, my nigdy nie czuliśmy się pokrzywdzeni... A Barańska... wielokrotnie swoją pracą uratowała moją głowę.
Zakopana nagroda
"Hrabina Cosel" była prawdziwym triumfem Barańskiej, ale wymagała od niej wielu godzin ciężkich przygotowań.
- Kiedy grałam Cosel (na zdjęciu), byłam bardzo szczuplutka, ważyłam 47 kg. Trudność sprawiała mi jazda konna, ale miałam dobrego nauczyciela w osobie Daniela Olbrychskiego, który w tym filmie grał króla Szwecji - opowiadała w "Kurierze tv".
Opłaciło się. Za tę rolę otrzymała nagrodę Złota Apsara.
- To było na festiwalu w Kambodży* - wspominała. *- Ktoś z naszej placówki dyplomatycznej ją odebrał, ale gdy weszli Rosjanie, została zakopana w ziemi na 5 lat. Potem przemycono ją do Polski...
I tylko w rodzimym kraju jej występ nie spotkał się z wyrazami uznania.
- Wtedy oberwałam najmocniej - wspominała w "Vivie!". - Tak mi dołożyli, że to się w głowie nie mieści. "Jest tak brzydka, że nie miała prawa tego grać", pisali. Cóż, życie to cudowne spotkania z ludźmi, ale i wielkie rozczarowania.
''Popełniłem najstraszniejszy błąd''
Do tego, aby przeniósł na ekran "Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej, namówiła go właśnie Barańska. Długo się wahał, ale rezultat przekroczył jego najśmielsze wyobrażenia.
Za rolę Barbary Barańska otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia i mogło się wydawać, że małżonkowie są u szczytu popularności. Nic bardziej mylnego. Po premierze filmu ludzie z branży nagle odwrócili się od nich plecami.
- Komuś przeszkadzał ten film - tłumaczył w "Gali" Antczak. - Zmuszono mnie po nim, żebym wrócił do Teatru Telewizji jako dyrektor. Popełniłem najstraszniejszy błąd, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, bo już kiedyś pełniłem tę funkcję. Zmieniły się czasy i przyszedł inny człowiek do telewizji z planem niszczenia tego, co jest polskie, tego, co jest wartością. "Noce i dnie" zjawiły się w momencie ruchów, kiedy czasy Gierka zaczęły pękać. Ten film odpowiada na pytanie, czym jest rodzina, godność. To przeszkadzało. Oczywiście pan Janusz Wilhelmi (wiceminister kultury - przyp. red.) rozmontował wszystko. To był początek mojej korozji, niszczenia mnie.
Musieli opuścić kraj
Barańska i Antczak mieli w końcu dość nacisków. Wyjechali z kraju. On zrezygnował z reżyserii, ona - gwiazda u samego szczytu popularności - porzuciła aktorstwo. Ale nawet przez chwilę nie pożałowali swojej decyzji.
- Minęłam właśnie czterdziestkę i poczułam, że mam dług do spłacenia wobec bliskich - mówiła Barańska w "Vivie!".
* - Wcześniej to oni robili wszystko, bym nie schodziła ze sceny. Dwa lata nie było mnie w domu, bo kręciłam film. Syn tyle czasu nie miał obok siebie matki. Zrozumiałam, że to nie granie jest najważniejsze, ale rodzina, dorastający Mikołaj, mama, mąż.*
Wracać na stałe nie zamierzają
Wreszcie udało im się ułożyć życie za granicą. Antczak został profesorem na prestiżowej amerykańskiej uczelni. Do Polski wracać na stałe nie zamierzają, choć odwiedzają kraj przynajmniej raz w roku.
Pytany przez "Super Express", czy jeszcze kiedyś zdecyduje się stanąć za kamerą, Antczak odpowiadał:
- Nikt mi w Polsce nie da pieniędzy. Poza tym byłoby nietaktem zabierać miejsce młodym.