Największa zagadka polskiego show-biznesu rozwiązana. Niebywałe losy Iny Benity
Miała zginąć iście filmową śmiercią. W sierpniu 1944 r., kiedy próbowała przedostać się kanałami do Śródmieścia, ale Ina Benita przeżyła. Uciekła z kraju, dwukrotnie wychodziła za mąż – w tym raz w Casablance. Latami zacierała za sobą ślady. O jej przeszłości nie wiedział nikt. Nawet jej nowa rodzina.
Marek Teler - rocznik 1996. Dziennikarz portalu Histmag.org, publikuje m.in. w "Focus Historia". Autor książki "Kobiety króla Kazimierza III Wielkiego", student IV roku dziennikarstwa na UW.
Grzegorz Kłos, WP: Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, zapowiadałeś, że w sprawie Iny Benity nastąpi prawdziwy przełom.
Marek Teler: Wtedy nie mogłem jeszcze o tym mówić, ale udało mi się skontaktować z jej bliskimi krewnymi – synem i wnukiem. Obaj mieszkają w USA i nie mieli pojęcia, że Ina była gwiazdą kina i to takiego formatu.
Uściślijmy. Ina Benita nie była pierwszą lepszą aktorką.
Jej kariera trwała krótko, bo zaledwie 7 lat. Zdążyła zagrać w kilkunastu filmach. Jednak były to role przeważnie pierwszoplanowe, w dodatku u boku największych gwiazd tamtych czasów – Bodo czy Dymszy.
Co szczególnie wyróżniało ją na tle innych artystek epoki, to z jednej strony niepospolita uroda, z drugiej perfekcyjna umiejętność grania wizerunkiem.
W tej kwestii wyprzedzała swoje czasy. Farbowała włosy na blond i z pełną premedytacją dawała prasie powody do plotek na swój temat. Była polską odpowiedzią na Mae West.
Możemy nazwać ją protocelebrytką?
Nie do końca. Zwłaszcza, jeśli przyjmiemy, że celebryta znany jest z tego, że jest znany. Ina była utalentowana i jednak sporo grała. Gdyby nie wojna, bardzo możliwe, że wzorem Poli Negri zrobiłaby międzynarodową karierę.
Miała na to szansę – jej filmy pokazywano za granicą, a ona sama miała jechać na pierwszy festiwal w Cannes we wrześniu 1939 r. To pokazuje, z jakiego formatu gwiazdą mamy do czynienia.
W jej wizerunku element pozasceniczny był jednak bardzo istotny. W kręgach artystycznych plotkowano o jej romansach, w prasie nazywano ją wampem, a latem 1939 r. Ina otrzymała tytuł królowej sex appealu na Balu Mody w Hotelu Europejskim. Benita doskonale zdawała sobie sprawę z siły mediów i bardzo często trafiała na okładki czasopism, nie tylko tych stricte filmowych. Dziś z pewnością miałaby konto na Instagramie i tysiące followersów komentujących każde jej zdjęcie.
Ale na tym iście hollywoodzkim wizerunku pojawiła się rysa.
Przez wiele lat sądzono, że Ina Benita współpracowała z okupantem. Miały to potwierdzać jej znajomości z wpływowymi kolaborantami (m.in. z Igo Symem) oraz występy w teatrach jawnych. A pamiętajmy, że w wielu polskich aktorów je bojkotowało. Dziś już wiemy, że nie tylko nie współpracowała, ale była polskim agentem rozpracowującym hitlerowców i ich polskich sprzymierzeńców.
Cieniem na jej biografii położył się też domniemany romans z żołnierzem Wehrmachtu Ottonem Haverem. Znajomość zakończyła się tragicznie. Prawdopodobnie po donosie zazdrosnej żony (tak przynajmniej mówiono w kręgach artystycznych stolicy) jego wysłali na front wschodni, skąd już nie wrócił, a Ina trafiła na Pawiak.
Tam urodziła dziecko.
Tak, synka Tadeusza Michała. Przez wiele lat uważano, że było to dziecko Havera. Dziś już wiemy, że jego ojcem był Hans Georg Pasch.
Kto to?
Był pracownikiem wypożyczalni samochodów, który na początku 1943 r. zostawił w Niemczech żonę z dwojgiem synów i wyjechał do Polski. W Warszawie poznał Benitę, a po zakończeniu powstania wyjechał z nią do Dolnej Saksonii, gdzie w brytyjskiej strefie okupacyjnej znajdowały się chałupki dla uchodźców. Tam uznał ojcostwo syna Iny, a 3 czerwca 1945 r. w Hohegeiss wziął z nią ślub.
Po ślubie małżonkowie zamieszkali w pobliskim Rhumspringe. Niedawno dowiedziałem się od synów Hansa Pascha, że miał on poważną wadę serce. Można więc wykluczyć, że służył w niemieckiej armii. Po drugie jeszcze w Berlinie pomagał ukrywać się żydowskiej rodzinie Glaserów i ich polskiej opiekunce. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że Pasch mógł współpracować z polskim wywiadem. Tak zresztą mówiła synom sama Ina Benita.
Pod koniec 2018 r. ukazała się biografia Iny Benity autorstwa Piotra Gacka. Książkę kończy informacja, że aktorka i jej syn przeżyli wojnę i bezpiecznie opuścili Polskę. Ty podjąłeś trop i dopisałeś do tej historii zakończenie.
Jej losami zajęliśmy się z Piotrem Gackiem niezależnie od siebie. Kiedy jego "Ina Benita. Za wcześnie na śmierć" trafiła do druku, na jaw zaczęły wychodzić kolejne fakty. Wszystko zaczęło się od komentarza pod artykułem o Benicie na jednym z portali.
Pamiętam. Anonimowy użytkownik twierdził, że jest wnukiem Benity.
Długo nie można było potwierdzić jego personaliów. Redakcja, do której się zgłosił, podejrzewała, że to dowcip. Już wcześniej pojawiały się bowiem różne, często absurdalne plotki o powojennych losach aktorki. Ale kilka miesięcy później pojawił się kolejny komentarz. Jego autorem okazał się Ingo Pasch, syn Hansa Pascha z pierwszego małżeństwa. Razem ze swoim bratem Borisem od lat szukali swojego przyrodniego brata – Thaddeusa Michaela.
Pan Pasch przekazał nieznane dotąd dokumenty i zdjęcia, m.in. akt ślubu Hansa i Iny, uznanie ojcostwa Tadeusza oraz akt zgonu Hansa, którego w listopadzie 1945 r. zamordowali robotnicy. Tylko dzięki determinacji Benity udało się w lutym 1946 r. odnaleźć ciało Pascha i ukarać jego zabójców.
W styczniu 2019 r. Ingo Pasch przyleciał do Polski. Odwiedził Muzeum Pawiaka, gdzie uzupełnił informacje o Inie i Tadeuszu Michale. Oficjalnie zapisano w ich kartach osobowych, że przeżyli II wojnę światową.
Jak udało ci się skontaktować z bliskimi krewnymi Iny Benity?
W międzyczasie okazało się, że autor komentarza podający się za jej wnuka, rzeczywiście nim jest. To Greg Scudder, syn Tadeusza. Okazało się, że Tadeusz żyje, ma 75 lat i mieszka w Pensylwanii. Po moim pierwszym artykule redakcja, do której się zgłosił, skontaktowała wnuka Iny z panem Paschem, a następnie Greg skontaktował się ze mną.
Paschowie w końcu pojednali się z zaginionym bratem. Jaka była ich reakcja?
Jak łatwo się domyślić towarzyszyły temu wielkie emocje. Tadeusz długo był w szoku. Nagle nie tylko dowiedział się, że ma rodzeństwo, ale też poznał niezwykłą przeszłość matki, o której nie miał bladego pojęcia. Panowie regularnie korespondują, a jesienią zamierzają się w końcu spotkać.
Dzięki informacjom od Tadeusza i jego syna udało ci się odtworzyć dalsze losy Iny Benity. Są jeszcze bardziej niezwykłe.
Po śmierci Hansa Ina wyjechała z synem na Lazurowe Wybrzeże, gdzie pracowała dorywczo jako tancerka i śpiewaczka. Tam też poznała o pięć lat młodszego Amerykanina Lloyda Scuddera, pracownika służby cywilnej United State Air Force.
Owocem ich romansu był urodzony w 1950 r. syn John. Cała czwórka przeprowadziła się najpierw do Algieru, a potem Maroka. To właśnie tam, w 1954 r. w Casablance, Ina i Lloyd powiedzieli sobie "tak". W 1959 r. Scudder adoptował Tadeusza. Obecnie nazywa się on Thaddeus Michael Scudder.
W 1960 r. Scudderowie wyjechali do Stanów i po kilku przeprowadzkach osiedlili się w Middletown w Pensylwanii.
Co było dalej?
Szczęście nie trwało długo. W czerwcu 1964 r. w wieku 47 lat mąż Iny zmarł z powodu nowotworu. Sytuacja materialna Scudderów nieco się pogorszyła.
Aby ratować rodzinny budżet, Ina zaczęła sprzątać w jednym z moteli przy wylotówce z miasta. W wolnych chwilach malowała obrazy. Jeden z nich wciąż znajduje się w domu Tadeusza.
Zmarła we wrześniu 1984 r. na raka płuc. Swoją miłość do papierosów przypłaciła życiem.
Czemu tyle lat sądzono, że Benita zginęła w 1944 r.?
Wszystko wskazuje na to, że bała się ujawnić. W Polsce ciągle uznawano ją za kolaborantkę. Komunistów nie obchodziło, że współpracowała z wywiadem. Ponadto ojcem jej syna był Niemiec. Musiała chronić rodzinę, to był jej priorytet. Dlatego nie wróciła do kraju. Z tego też powodu na zawsze rzuciła aktorstwo.
Nigdy nie zdradziła filmowej przeszłości?
Nigdy. Choć jej bliscy wspominają, że jej zachowanie cechowała elegancja i pewna tajemniczość. Zawsze świetnie się ubierała, chodziła na obcasach, miała pomalowane paznokcie i paliła papierosy z użyciem cygarniczki. Do samego końca zachowywała się jak gwiazda.