Netflix nie ugiął się pod falą krytyki. "365 dni" wciąż jest hitem platformy
Ekranizacja polskiego erotyku budzi gorące emocje wśród widzów. Mimo że powstała petycja o usunięciu produkcji z bazy Netfliksa oraz publicznie zaapelowała o to piosenkarka Duffy, Netflix nie zamierza się ugiąć.
"365 dni" autorstwa Blanki Lipińskiej najpierw podbiło polski rynek wydawniczy, a obecnie święci triumfy w postaci filmu, w którym zagrali Anna Maria Sieklucka i Michele Morrone. Na początku czerwca produkcja trafiła na międzynarodowy rynek VOD za sprawą Netfliksa. Wciąż jest jednym z najczęściej oglądanych tytułów na platformie.
Film wzbudza kontrowersje. W opiniach krytyków, jak i niektórych widzów polski erotyk romantyzuje przemoc seksualną i normalizuje syndrom sztokholmski. W ostatnich dniach głos na ten temat zabrała piosenkarka Duffy, która po 10 latach przerwy w karierze muzycznej wytłumaczyła swoje zniknięcie. Brytyjka padła ofiarą porwania i gwałtu przez mężczyznę, który więził ją przez 4 tygodnie. Po traumatycznych przeżyciach przez kilka lat dochodziła do siebie poprzez terapię.
Zobacz: Barbara Białowąs o pracy przy "365 dni": "To autobiografia Blanki. Nie wchodziłyśmy w konflikt"
Autorka hitu "Mercy" napisała list otwarty do dyrektora generalnego Netfliksa Reeda Hastingsa, wskazując, że "365 dni" promuje patologiczne wzorce. Z kolei w internecie powstała petycja wzywająca do usunięcia tytułu z bazy platformy VOD.
Władze Netfliksa zabrały głos w sprawie. Wyjaśniono, że nie uczestniczyli w produkcji filmu, a jedynie wykupili licencję na jego rozpowszechnianie. Zaznaczono, że "365 dni" było wcześniej dostępne w dystrybucji kinowej w kilku krajach i wówczas nie bojkotowano jego pokazów. Dlatego też Netflix nie zamierza wycofywać go ze swojego serwisu.
Głosu w sprawie ostatnich kontrowersji wokół produkcji nie zabrali jej polscy reżyserzy: Barbara Białowąs i Tomasz Mendes, jak i autorka książki Blanka Lipińska.