''Nieśmiertelny'': Christopher Lambert skończył 57 lat
28.03.2014 | aktual.: 22.03.2017 19:00
Był bożyszczem kobiet i idolem nastolatków. Do legendy przeszedł jako kultowy "Nieśmiertelny", zaś Polacy pokochali go za sprawą kreacji księdza Jerzego Popiełuszki w "Zabić księdza” Agnieszki Holland. Z powodzeniem występował w produkcjach z ojczyzny swoich przodków, jak również w kinie anglojęzycznym.
Był bożyszczem kobiet i idolem nastolatków. Do legendy przeszedł jako kultowy "Nieśmiertelny", zaś Polacy pokochali go za sprawą kreacji księdza Jerzego Popiełuszki w "Zabić księdza" Agnieszki Holland. Z powodzeniem występował w produkcjach z ojczyzny swoich przodków, jak również w kinie anglojęzycznym.
W latach 90. rozpoczął nawet produkować własne filmy, jednak z końcem XX wieku jego kariera zaczęła chylić się ku upadkowi. Przestał otrzymywać intratne propozycje ról i nie odnalazł się w pełnym efektów specjalnych nowym tysiącleciu. Przez dekadę tułał się w pożałowania godnych produkcjach znad Sekwany, czekając na cud, który nigdy nie nadszedł.
Francuz z Nowego Jorku
Kiedy przyszły aktor miał 2 lata, cała rodzina wyjechała do Europy. Z powodu licznych podróży wymuszonych specyfiką pracy rodziców, chłopiec musiał uczęszczać do szwajcarskich szkół z internatem. Już jako 12-latek złapał bakcyla aktorskiego, występując w szkolnych przedstawieniach. Rodzicom marzył się jednak bardziej „bezpieczny” zawód dla syna.
Giełdowiec, sklepikarz i żołnierz
Nie chcąc ich zawieść, zatrudnił się w Londyńskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, jednak wytrzymawszy tam jedynie pół roku rzucił pracę i wyjechał do Paryża, gdzie pomagał przyjacielowi w prowadzeniu sklepu.
Dopiero po służbie w armii francuskiej, którą odbył za namową ojca, poświęcił się wreszcie swojej młodzieńczej pasji. Po dwóch latach prób dostał się do słynnego paryskiego konserwatorium.
Sławę przyniósł mu Tarzan
Debiutował niewielką rolą w filmie „Ciao, les mecs” (1979). Po dalszych występach we francuskich produkcjach nastąpił przełomowy. Była nim zagrana w 1984 roku rola Tarzana w anglojęzycznym obrazie „Greystoke – Legenda Tarzana władcy małp” z Andie MacDowell i Glenn Close.
W tym samym roku partnerował Catherine Deneuve w dramacie „Słowa i muzyka”, a rok później stworzył nagrodzoną Césarem rolę w kryminale Luca Bessona „Metro” (1985) z Jeanem Reno i Isabelle Adjani.
Unieśmiertelnił się ''Nieśmiertelnym''
Połowa lat 80. była najlepszym okresem w karierze aktora. W 1986 roku zagrał główną rolę Connora MacLeoda w kultowym filmie fantasy „Nieśmiertelny”, gdzie partnerował Seanowi Connery'emu.
Film opowiadał historię wiecznie młodego wojownika, który od ponad 400 lat tuła się po świecie tocząc pojedynki, walcząc w bitwach i obserwując zmienne koleje historii. A wszystko ze świadomością, że gdzieś u kresu tej drogi czeka go najważniejsza walka z ostatnim z nieśmiertelnych.
W rolę MacLeoda Lambert wcielił się jeszcze trzykrotnie: w 1991, 1993 i 2000 roku, jednak kolejne części cyklu cieszyły się coraz mniejszym powodzeniem.
Bohaterski ksiądz-męczennik
W 1986 roku ponownie spotkał się też z Jeanem Reno na planie filmu Marka Ferreriego „Kocham cię”, a w 1987 roku zagrał główną rolę w filmie Michaela Cimino „Sycylijczyk” z Johnem Turturro.
Rok 1988 to pamiętna i przynosząca mu ogromną popularność w Polsce kreacja „ojca Alka” w „Zabić księdza” Agnieszki Holland z Edem Harrisem, Davidem Suchetem i Timem Rothem.
W 1989 Lambert pojawił się na ekranie u boku ówczesnej żony, Diane Lane, we włoskim dramacie fantasy „Bezcenna piękność”.
Po drugiej stronie obiektywu
Pierwszym filmem, w który zainwestował, była francuska komedia „Świetnie, moi rodzice się rozwodzą” z 1991 roku, zaś najbardziej znanymi produkcjami, powstałymi za jego przyczyną – francuski pierwowzór późniejszego hitu komediowego z *Hugh Grantem „Dziewięć miesięcy”* (1995), thriller „Mordercza rozgrywka” (1992) z udziałem Lamberta i Lane oraz „Odkupienie” (1999), w którym również wystąpił.
Aktor fantastyczny
Popularność zyskana dzięki „Nieśmiertelnemu” zaszufladkowała aktora jako odtwórcę ról w filmach, których sensacyjna akcja rozgrywa się w nierealnych światach.
Spośród bardziej znanych produkcji tego typu z udziałem Lamberta, wymienić można m.in. film akcji fantasy „Mortal Kombat” (1995) Paula W. S. Andersona, sensacyjny obraz sci-fi „Forteca” (1993, sequel w 1999), thriller sci-fi „Adrenalina” (1996), film akcji sci-fi „Nirvana” (1997) czy horror fantasy „Beowulf – pogromca ciemności” (1999).
Wbrew pozorom filmy te wcale nie przysporzyły aktorowi popularności. Ta zaczęła drastycznie spadać w porównaniu do „tłustych” lat 80.
Lata chude
Z początkiem XXI wieku, w związku z brakiem propozycji zza oceanu, *Lambert w zasadzie zamknął się na kino znad Sekwany.* W ojczyźnie swoich rodziców pojawiał się bez większego powodzenia na ekranach kin i telewizorów. Od czasu do czasu można go było jednak zobaczyć poza krajem.
Spośród występów Lamberta w nowym tysiącleciu warto wspomnieć o francuskim dreszczowcu „Jak dwie krople wody” (2004) z udziałem Andrzeja Seweryna, biograficznym miniserialu „Dalida” (2005) oraz o głośnym u nas występie w polskim thrillerze „Kierowca” (2008) z udziałem Agnieszki Grochowskiej, Anny Przybylskiej i Piotra Adamczyka.
Z powrotu nici
Wielkim powrotem na szczyt mogła okazać się dla Lamberta rola w kolejnej części "Mortal Kombat", którą planowano na 2010 rok. Niestety, nigdy nie przystąpiono do jej realizacji, a z wielkich planów widzom ostał się emitowany w internecie serial, w którym Lamberta zabrakło.
Były gwiazdor pojawił co prawda w popularnej telewizyjnej produkcji - "NCIS: Los Angeles" - lecz był to zaledwie jednoodcinkowy epizod. Podobnie sprawa miała się z drugą częścią "Ghost Ridera" (Czytaj naszą recenzję), gdzie Christopher Lambert* musiał zadowolić się drugoplanową rolą mnicha Methodiusa*.
Ostatnio pojawia się albo w rolach epizodycznych ("The Foreigner" 2012), albo miażdżonych przez krytykę ("Blood Shot" 2013). Wszystko wskazuje więc na to, że legenda kina lat 80. nie ma tyle szczęścia co faktycznie nieśmiertelne "dziadki" z "Niezniszczalnych".
Kto wie, może gdyby Francuz z Nowego Jorku pojawił się u boku Schwarzeneggera i Stallone'a, jego kariera wskoczyłaby na długo nieużywany, piąty bieg. Miejmy nadzieję, że Hollywood jeszcze sobie o nim przypomni.
(mf/gk)