O kobietach bez tabu. Widzieliśmy nowe odcinki serialu "Jessica Jones"

Netflix od kilku lat przyzwyczaja swoich widzów do założenia, że ekranizacje komiksów Marvela nie muszą być tożsame z widowiskiem pełnym obcisłych strojów i pretekstowej fabuły, będącej tłem dla nieustannych bijatyk. Pierwszy sezon "Jessiki Jones" był tego najlepszym przykładem.

Krysten Ritter powróciła do roli tytułowej bohaterki
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Niepozbawiony wad (zamiast 13 odcinków powinno powstać 8-9) serial o nietuzinkowej pani detektyw pokazał, że o superbohaterach nie tylko można, ale wręcz trzeba mówić inaczej niż przez pryzmat ich heroicznych czynów. Jessica (idealna do tej roli Krysten Ritter), jaką poznaliśmy, była wrakiem człowieka. Żyjąca z dnia na dzień, od zlecenia do zlecenia, żywiła się whiskey i suchymi przekąskami. Wulgarna i bezpośrednia mogłaby pod pewnymi względami stanowić wzorzec kobiety niezależnej, gdyby przymknąć oko na nihilistyczny stosunek do życia i relacji z mężczyznami. A może to także świadczyło o sile kobiety wyzwolonej?

Po zakończeniu pierwszego sezonu codzienność Jessiki niewiele się zmieniła. Co prawda z horyzontu zniknęło główne zagrożenie, ale nie rozwiązało to wszystkich problemów. W nowej serii (wcześniejszy dostęp recenzencki obejmował 5 odcinków) Jessica musi się bowiem uporać z demonami przeszłości. Odkryć swoją genezę, rozwiązać zagadkę uzyskania nadnaturalnej siły i wytrzymałości, które są w równej mierze błogosławieństwem i przekleństwem.

Marvel's Jessica Jones
© Materiały prasowe

Jessica nadal pije na umór, mieszka w norze, sypia z kim i gdzie popadnie. Żyje po swojemu, choć to bardziej wegetacja niż celowa egzystencja. Bohaterka jawi się jako personifikacja punkowej idei "no future" - próbuje tłumić ból istnienia prostymi przyjemnościami, nic jej nie obchodzi, na niczym jej nie zależy. Może poza relacją z przyrodnią siostrą (Rachael Taylor), której scenarzyści poświęcili zaskakująco dużo uwagi. I nie tylko jej.

"Jessica Jones" z serialu skoncentrowanego na tytułowej bohaterce stała się opowieścią o skrajnie różnych kobietach i ich odmiennych problemach. Poza wątkiem Jessiki równie istotna jest narracja dotycząca jej siostry, Trish, której historia w oczywisty sposób nawiązuje do bieżących wydarzeń w Hollywood. Na drugim biegunie znajduje się grana przez Carrie-Anne Moss wzięta prawniczka. Elegancka, zamożna, samotna lesbijka, która próbuje sobie ułożyć życie po śmierci partnerki i w obliczu nadchodzącego dramatu (którego nie zdradzę). Jej bohaterka to dojrzała kobieta pławiąca się w luksusie i mogłoby się wydawać, że jest chodzącym przeciwieństwem Jessiki. Ale to tylko pozory.

Obraz
© Materiały prasowe

Wszystkie zaprezentowane w pierwszych odcinkach bohaterki mają wspólny mianownik. Każda z nich jest niezależna i ustala własne reguły. Czy będzie to seks z nieznajomym w obskurnej toalecie, ustalanie priorytetów w życiu osobistym i zawodowym, czy zatracanie się w lesbijskiej orgii i narkotykach – wszystkie kobiety "Jessiki Jones" pokazują środkowy palec konwenansom i obierają własną drogę. Odpowiedź na pytanie, czy prowadzi ona do wyzwolenia, czy autodestrukcji, nie jest wcale oczywista.

Nie chcę wyrażać górnolotnych opinii, że "Jessica Jones 2" to ważny głos w debacie o problemach współczesnych kobiet. Tym niemniej nowa produkcja Netfliksa łamie schematy komiksowych seriali właśnie po to, by powiedzieć nam coś o niezależnych singielkach, karierowiczkach, o ich nałogach i priorytetach. A kiedy pojawia się wątek macierzyństwa, to jest malowany wyłącznie w ciemnych barwach (matka Trish i Jessiki nie była wzorowym rodzicem). W tym świecie tradycyjne wartości praktycznie nie istnieją. Relacje międzyludzkie są przesiąknięte pesymizmem i wyrachowaniem. Wyjątkiem od reguły mógł być Malcolm (Eka Darville), narkoman z pierwszego sezonu, który co prawda stanął na nogi, ale przy okazji posłużył scenarzystom do zilustrowania innego nałogu spod znaku Tindera i przygodnego seksu.

Po pięciu odcinkach nowego sezonu z przyjemnością zasiądę do oglądania kolejnych (cały sezon dostępny od 8 marca), gdyż obserwowanie zmagań pozornie odmiennych kobiet walczących z własnymi demonami to mocne doświadczenie. Bez obcisłych strojów, masek, peleryn i heroicznych popisów.

Źródło artykułu: WP Film
Wybrane dla Ciebie
Nie spodoba się katolikom. Już zwiastun wzbudził duże kontrowersje
Nie spodoba się katolikom. Już zwiastun wzbudził duże kontrowersje
Polacy piszą donosy do Mela Gibsona. "Ona ma zagrać Maryję?"
Polacy piszą donosy do Mela Gibsona. "Ona ma zagrać Maryję?"
Wszystkie oczy tylko na niego. To najpiękniejszy aktor i sam o tym wie najlepiej?
Wszystkie oczy tylko na niego. To najpiękniejszy aktor i sam o tym wie najlepiej?
"Czułem się jak dzi*ka". Chory aktor o przykrym doświadczeniu z planu
"Czułem się jak dzi*ka". Chory aktor o przykrym doświadczeniu z planu
Zagrał Bonda sześć razy. "To jak życie w akwarium"
Zagrał Bonda sześć razy. "To jak życie w akwarium"
Była żona Kevina Costnera wychodzi za mąż. Dopiero co się rozwodziła
Była żona Kevina Costnera wychodzi za mąż. Dopiero co się rozwodziła
Mocne zakończenie. Od szamba do betonu w polskim serialu o sprawach ostatecznych
Mocne zakończenie. Od szamba do betonu w polskim serialu o sprawach ostatecznych
"Idź do diabła". Hollywoodzki gwiazdor nie przebierał w słowach
"Idź do diabła". Hollywoodzki gwiazdor nie przebierał w słowach
Do obejrzenia w domu. Świetne opinie i ponad 350 tys. widzów w kinach
Do obejrzenia w domu. Świetne opinie i ponad 350 tys. widzów w kinach
Cisza na sali. Na to, co pokazał Netflix, nie mogło być innej reakcji
Cisza na sali. Na to, co pokazał Netflix, nie mogło być innej reakcji
Jacob Elordi drastycznie schudł do roli. "Bolało całe ciało"
Jacob Elordi drastycznie schudł do roli. "Bolało całe ciało"
"Gniew ludu". 7 milionów osób. Protesty w całych Stanach Zjednoczonych
"Gniew ludu". 7 milionów osób. Protesty w całych Stanach Zjednoczonych