Odszedł legendarny chuligan z Gdyni. Dlaczego ludzie dobrze wspominają Rybaka?

Zbyszek Rybak, herszt kiboli Arki Gdynia, zmarł w wieku 49 lat. W pewnym momencie życia zaczął odciągać chłopaków ze złych dzielnic od chuliganerki i skierował ich ku rugby. - Może ci ludzie skończyliby w więzieniu? A tak ułożyli sobie życie inaczej - mówi w rozmowie z WP rugbista Darek Komisarczuk.

aLegenda gdyńskiego rugby i chuliganów Zbyszek Rybak
Źródło zdjęć: © Arka Gdynia

Jak to się stało, że Zbyszek Rybak, były chuligan Arki Gdynia, jest żegnany z szacunkiem przez wiele osób, także spoza środowiska ultrasów? Przecież na YouTubie do dziś można znaleźć fragmenty programu "Uwaga!" TVN z lat 90., w którym pokazano "mowę motywacyjną" Rybaka do kolegów chuliganów. Stoją pośrodku lasu, zapewne przed kolejną ustawką, a Rybak, niczym herszt bandy, tłumaczy, jak należy bić przeciwników, jak zadawać ciosy, jak kopać. Nie możemy zamieścić linku do tego klipu ze względu na wulgarny, przemocowy język.

A jednak w Gdyni jego śmierć, w wieku 49-lat, przyjęta została z niedowierzaniem i smutkiem. Co się więc stało?

Adam Mauks, dziennikarz sportowy portalu Zawszepomorze.pl, znawca rugby:

- To żadna tajemnica, że Zbyszek mocno "szarpał się" jako chuligan i był szefem "nabojki" Arki Gdynia. Później odpuścił sobie te tematy, a przy okazji spacyfikował chłopaków. Weszli w rugby. Zaczynali na małym, pobocznym stadionie, który nazywali Stade de Bulldog, a dziś, dzięki staraniom Zbyszka i wielu innych osób, w Gdyni mamy Narodowy Stadion Rugby.

Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego z Gdyni, wspomina:

- Gdy on był chuliganem, to ja zaczynałem ochraniać mecze Arki, a mój ojciec był tam kierownikiem ds. bezpieczeństwa. Ale zawsze mieliśmy do siebie szacunek. Zbyszek nigdy nie ukrywał swojej przeszłości.

Tłamsili nas dużo mniejsi

W rugby w Trójmieście grało się w latach 90. w Gdańsku i Sopocie. Gracz Darek Komisarczuk wspomina rok 1996, kiedy to w Gdyni powstał Rugby Club Arka Gdynia. Sam jest gdynianinem z Pustek Cisowskich, ale grał wtedy w Ogniwie Sopot.

- Znaliśmy się ze Zbyszkiem od dzieciaka, siedzieliśmy w jednej ławce w podstawówce - mówi Komisarczuk. - Zbyszek przyjeżdżał na mecze Ogniwa Sopot, kibicował mi i moim kolegom. Na początku nie czuł rugby. Jak Sopot grał z Lechią Gdańsk, Zbychu - jako kibic Arki - myślał, że na trybunach będzie bijatyka. Mało tego, chciał z kumplami wbiec na murawę, bić rugbistów Lechii. Najchętniej wyłamaliby ławki i ruszyli. Ale dotarło do niego, że tu nikt się nie chce bić, bo rugby to inny świat niż piłka nożna.

Rybak z Komisarczukiem i kilkoma innymi kolegami postanawiają założyć klub w Gdyni. Dlaczego? Komisarczuk: - Zbyszek był już zmęczony, czy wręcz znudzony chuliganerką. Byli w tym najlepsi w Polsce. Szukał innych wyzwań. A w rugby był mocny kontakt, szarże, młyn. Spodobało mu się to. Chłopaki, którzy robili grandy na stadionach, przemienili się w sportowców w dużej mierze dzięki Zbychowi i jego charyzmie. On miał w sobie to coś.

Pierwszym trenerem nowego klubu w 1996 r. został Jakub Szymański, dziś prezes Rugby Club Arka Gdynia.

Szymański tak wspomina początki: - Grałem zawodowo w rugby w Kanadzie, Szwajcarii czy Szwecji. Akurat wróciłem z kolejnego kontraktu z RPA. Po miesiącu czy dwóch chłopaki zaproponowali mi, abym się nimi zajął. Powiedziałem, że to przemyślę. Wahałem się, bo to było dla mnie pierwsze zetknięcie ze środowiskiem kibicowskim. Ich język i wartości były mi obce. Ale dostrzegłem w nich charakter.

Sportowo było im bardzo ciężko. - Sprawa była beznadziejna - wspomina Szymański. - Co innego bić się na trybunach, a co innego grać w rugby. Pierwsze mecze dostawaliśmy 0:80. Dużo mniejsi gracze nas tłamsili. Przez klub przewinęło się kilkaset osób, wielu się szybko zniechęciło.

Jak Szymański radził sobie z trudnymi chłopakami? - Postawiłem warunki progowe: jak chcesz się na poważnie zająć sportem, to nie możesz być jednocześnie chuliganem jeżdżącym na ustawki. Jedno drugie wykluczało. O dziwo, wielu chłopaków potrafiło zrezygnować z tej ekstremalnej chuliganerki.

Wielu ludzi się przewartościowało, w tym Rybak. Jaka była jego rola w nowym klubie? - Zbyszek potrafił ściągnąć małolatów z trudnych dzielnic, z patologicznych środowisk - mówi Szymański. - Miał wśród nich charyzmę. Oni się go trochę bali. Czasem robili te treningi dla niego.

Pytam Szymańskiego, dlaczego jego zdaniem Rybak postawił na rugby?

- Dorastał i widział, że chuliganerka nie może trwać wiecznie i warto by zrobić ze swoim życiem coś innego - mówi Szymański. - Jego system wartości się zmieniał. Pod warstwą agresji krył się wartościowy człowiek.

Darek Komisarczuk widzi to tak: - Gdy założyliśmy drużynę, okazało się, że rugby nie jest wcale takie proste. Ale Zbychu coraz bardziej to czuł. Grał w pierwszej linii, na filarze. Zaczęliśmy zdobywać medale. Zakochał się w tej dyscyplinie. Młodych ludzi, którzy znudzeni chodzili po osiedlu, szukając zaczepki, ściągał na treningi. Nie wiadomo, co by się tymi ludźmi stało. Może skończyliby w więzieniu? A tak, dzięki rugby, ułożyli sobie życie inaczej i mają dziś co wspominać.

Komisarczuk przyznaje uczciwie, że Rybak nigdy nie wyrzekł się swego kibicowskiego serca.

- Przez jakiś czas serce miał podzielone. Zdarzało się, że wciąż na jakieś ustawki jeździł. Ale przyszedł moment, gdy Zbychu grał już w rugby w Arce i pojechaliśmy na stadion do Gdańska. Na trybunach pojawili się kibice piłkarscy Lechii i Arki. Mnóstwo policji. I oczywiście zaczęła się walka wśród ultrasów. I wtedy przerwaliśmy mecz, my i Lechia. Wpadliśmy na trybuny i zaczęliśmy pacyfikować ten tłum. Wtedy ludzie zrozumieli, że Zbychu jednak się zmienił.

Duże zarobki z napiwków

Arka pięła się do góry, wychodząc po roku z drugiej ligi do pierwszej i ekspresowo zdobywając cztery złote medale mistrzostw Polski. Rybak był częścią tego sukcesu. Powstał o nich film "To my, rugbiści" w reżyserii Sylwestra Latkowskiego. Trzy miesiące temu Rybak wydał (wraz z Grzegorzem Majewskim) książkę "Zbigniew Rybak Syn Józefa". Opowiada w niej bez ogródek o swojej chuligańskiej przeszłości, a o policji pisze bez szacunku i sympatii.

ZOBACZ TEŻ: To my, rugbiści

Wspomina też, jak zarabiał na życie w latach 90.

"Na pewno policjantom nie podobało się to, że miałem wtedy całkiem sporo kasy. Na początku lat 90. kelner czy barman mógł nieźle zarobić. Powstały popularne kluby go-go, w których roiło się od nowobogackich typów. Takich dorobkiewiczów, którzy szastali forsą na prawo i lewo. Zdarzało się, że w ciągu jednej nocy z samych napiwków mogłem zarobić więcej niż stoczniowiec przez cały miesiąc" - wspomina Rybak.

Ostatnio pełnił funkcję prezesa honorowego Rugby Club Arki Gdynia. Miał też udziały w jednej z gdyńskich siłowni. W środę 22 grudnia wieczorem zatruł się w swoim domu w łazience tlenkiem węgla z niesprawnego piecyka gazowego.

- Wojownik odszedł w prozaiczny sposób - mówi Szymański.

Darek Komisarczuk: - Słyszałem, że producenci filmu "Furioza" dogadywali się z nim, aby nakręcić fabułę o jego życiu. Mam nadzieję, że taki film powstanie. Niestety bez happy endu.

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Wednesday", czyli najpopularniejszym serialu Netfliksa ostatnich tygodni, najlepszych (i najgorszych) filmach świątecznych oraz przeżywamy finał 2. sezonu "Białego Lotosu". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu: WP Film

Wybrane dla Ciebie

Tłumy widzów w kinach. "Najlepsza polska komedia ostatnich lat"
Tłumy widzów w kinach. "Najlepsza polska komedia ostatnich lat"
Oburzył ludzi komentarzem. "Edukacja na poziomie trzeciej klasy"
Oburzył ludzi komentarzem. "Edukacja na poziomie trzeciej klasy"
Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Robert Redford nie żyje. Legendarny aktor miał 89 lat
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Zwieńczenie szulerskiej trylogii. Powróci klimat dwóch hitów z PRL
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Widzowie zachwyceni. Na tak duży przebój czekał do 61. roku życia
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polski serial podbija świat. To jeden z największych hitów 2025 roku
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
Polskie "Apocalypto"? Takiej produkcji u nas jeszcze nie było
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
"Na publikę działa postać Kafki". Film Holland polskim kandydatem do Oscara
Polska urojona. W megahicie Netfliksa nikt nie nacisnął hamulca
Polska urojona. W megahicie Netfliksa nikt nie nacisnął hamulca
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto polski kandydat do Oscara. "Triumfował wśród siedmiu zgłoszonych filmów"
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
Oto zwiastun filmu "Szczęsny". Co ujawni polski bramkarz?
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa
"Można usnąć z nudów". Powraca jeden z największych hitów Netfliksa