Pamiętni harnasie z "Janosika". Niewielu z nich wciąż jest wśród nas
W listopadzie ubiegłego roku pożegnaliśmy Jerzego Cnotę, czyli Gąsiora - jednego z ostatnich zbójników z bandy serialowego Janosika.Aktor przez długie lata cieszył się świetnym zdrowiem i stale powtarzał, że chciałby wrócić na wielkie ekrany i zagrać jakąś bardziej znaczącą rolę. Z planów nic nie wyszło; gdy z powodu złego samopoczucia trafił do szpitala, okazało się, że ma problemy z trzustką. Zmarł miesiąc po swoich 74. urodzinach.
Również w listopadzie, tyle że 12 lat temu, na zawał serca odszedł sam Janosik, czyli Marek Perepeczko.
Zobaczcie, jak potoczyły się losy jego pozostałych ekranowych towarzyszy. Dziś, niestety, żyje już tylko dwóch z nich.
Bogusz Bilewski
Gdy jako młody chłopak pojawił się na ekranie, błyskawicznie okrzyknięto go nie tylko jednym z najbardziej obiecujących aktorów, ale i amantem, łamaczem kobiecych serc. To właśnie on był głównym kandydatem do roli Zbyszka z Bogdańca w "Krzyżakach” Aleksandra Forda. Jednak w ostatniej chwili umowę sprzątnął mu sprzed nosa zupełnie nieznany Mieczysław Kalenik. Być może wyszło mu to na dobre, bo przynajmniej w przeciwieństwie do Kalenika uniknął zaszufladkowania.
- Z biegiem lat przeistaczał się z powodzeniem z amanta w świetnie dającego sobie radę aktora charakterystycznego - pisał o nim w "Gazecie Wyborczej” Witold Sadowy.
Po latach ten sam kierownik, który pozbawił go roli Zbyszka, powierzył mu angaż, który uczynił Bilewskiego nieśmiertelnym. Dzięki roli Kwiczoła w serialu "Janosik” aktor zdobył ogromną popularność i sympatię publiczności.
W swojego ukochanego Kwiczoła wcielił się raz jeszcze, kiedy zaproponowano mu udział w reklamie margaryny. Na ekranie aktor uderzał się w pierś, mówiąc, że dzięki niej ma serce jak dzwon. Niestety, już wówczas stan jego zdrowia nie był najlepszy. Intensywny, wyniszczający tryb życia - aktor za kołnierz nie wylewał - dał mu się mocno we znaki. Jesienią 1995 r. Bilewski jechał do Wrocławia na zjazd koleżeński. Tam źle się poczuł i zawieziono go do szpitala. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł na udar mózgu 14 września 1995 r. Miał 65 lat.
Witold Pyrkosz
Przez całą karierę praktycznie nawet na moment nie zniknął z ekranu.Pojawił się w serialach "Czterej pancerni i pies" oraz "Dom", w "Alternatywach 4" zagrał Balcerka, a przez ostatnich kilkanaście lat wcielał się w Lucjana Mostowiaka w "M jak miłość". Ceniony i lubiany w branży, zbierał doskonałe recenzje, a reżyserzy niezwykle cenili sobie współpracę z nim.
On jednak zawsze podkreślał, że znacznie ważniejsze od kariery jest dla niego życie rodzinne. Pierwszy ślub okazał się pomyłką i po rozwodzie aktor zerwał całkowicie kontakt z żoną i z synem. Szczęście przyniosło mu dopiero drugie małżeństwo z Krystyną, z którą miał dwoje dzieci.
Aktor zmarł niespodziewanie 22 kwietnia 2017 r. Jego organizm nie poradził sobie z ciężkim zapaleniem płuc.
- Spodziewaliśmy się, że może się tak zdarzyć, ale zawsze się myśli, że może jednak jakoś inaczej się to skończy. Jest mi bardzo smutno, bardzo przykro - wyznała "Super Expressowi" scenarzystka "M jak miłość" Ilona Łepkowska.
Janusz Bukowski
Chociaż rola zbójnika Wróblika w "Janosiku” przyniosła mu ogromną popularność, Bukowski nigdy w pełni nie wykorzystał swojej szansy i nie zdobył należnej sławy. Ale też, jak twierdził, nigdy mu na tym nie zależało. Chociaż chętnie pojawiał się na ekranie - można go było zobaczyć w "Weselu", "C.K. Dezerterach", "Obywatelu Piszczyku", "Korczaku" czy "Sarze" - od filmu wolał teatr. Znacznie bardziej cieszyły go występy sceniczne, zwłaszcza kiedy miał możliwość grać u boku swojej ukochanej żony, Ewy Wawrzoń.
Nieustannie się rozwijał, oprócz aktorstwa zajmował się też reżyserią, był dyrektorem teatru, wykładał w łódzkiej filmówce, działał w ZASP-ie i udzielał się społecznie. Był energiczny, miał mnóstwo planów i cieszył się dobrym zdrowiem. Nic nie zwiastowało tragedii.
We wrześniu 2005 r. wyjechał do Pragi, by wziąć udział w zdjęciach do nowego filmu. Nigdy już stamtąd nie wrócił - zmarł na atak serca.
Marian Łącz
Zdarzyło mu się wyjść na scenę w korkach i skarpetach piłkarskich, ale publiczność nie miała mu tego za złe. W końcu Marian Łącz (na zdjęciu drugi z lewej) cieszył się tytułem "najlepszego piłkarza wśród aktorów”. Czy też, jak twierdzą inni, "najlepszego aktora wśród piłkarzy”.
Przez wiele lat lawirował między boiskiem a teatrem i planem filmowym, sprawnie łącząc karierę aktorską i sportową. Grał w ŁKS-ie, Polonii i piłkarskiej reprezentacji Polski. Na ekranie zadebiutował w 1949 r. Choć pojawiał się zwykle w epizodach, jego postacie były tak wyraziste, że nie dało się ich przeoczyć. Grał w najpopularniejszych polskich serialach i u najlepszych polskich reżyserów. Wcielił się w inkasenta w "Misiu”, pojawił się w "Alternatywach 4”, mignął w "Kochaj albo rzuć”, "Brunecie wieczorową porą”, "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” i "Janosiku”, gdzie zagrał zbójnika Słowaka.
Łącz zmarł 2 sierpnia 1984 r. Miał zaledwie 63 lata. Ostatnie dni przed swoją śmiercią spędził w domku pod Radzyminem, samotnie.
- Umówił się tam z kolegami na grzyby - mówiła jego córka Laura w magazynie "Nowiny". - Mieli wyruszyć o świcie. Wszyscy się zebrali, a mój ojciec, który zawsze był pierwszy, nie przyszedł. Poszli bez niego. Po powrocie zjedli śniadanie. Dopiero koło południa poszli zobaczyć, co się z nim dzieje. Patrzą, a Makuś śpi. Budzą, budzą i nic. Wtedy dopiero zorientowali się, że tata nie żyje. Po prostu położył się i zasnął na zawsze. Kiedy dotarła do mnie ta wiadomość, byłam przekonana, że chodzi o jakiś nieszczęśliwy wypadek. Przecież ojciec był jeszcze w sile wieku.
Wiktor Sadecki
Był znanym i cenionym aktorem teatralnym, estradowym i filmowym. Zagrał m.in. w "Sanatorium pod klepsydrą", "Wodzireju" i "Zmorach", pojawił się w serialach "Chłopi", "Janosik" (gdzie wcielił się w harnasia Jakubka) i "Królowa Bona". To w końcu on podkładał głos smokowi wawelskiemu w "Porwaniu Baltazara Gąbki".
Żenił się trzykrotnie. Z drugiego związku miał córkę Elżbietę. Zmarł 19 września 1987 r.
Czesław Jaroszyński i Janusz Kłosiński
Z grupy Janosika dziś żyje już tylko dwóch - Czesław Jaroszyńsk, czyli harnaś Bardos (na zdjęciu powyżej), oraz Janusz Kłosiński, zbójnik Kuśmider.
Jaroszyński zawsze bardziej skupiał się na karierze teatralnej i od czasu do czasu tylko pojawiał się na ekranie. Można go zobaczyć w "Wśród nocnej ciszy", "Rodzinie Połanieckich" czy "Czarnych chmurach". W 1990 r. wycofał się z grania. Poświęcił się karierze akademickiej i zaczął wykładać retorykę na Uniwersytecie Warszawskim, wydał tom wierszy i wspomnienia, pisuje też recenzje teatralne.
Janusz Kłosiński (na zdjęciu poniżej) również od dawna już nie pojawia się na ekranie. Swego czasu uchodził za jednego z najpopularniejszych aktorów drugiego planu, ulubieńca publiczności. Niestety, od tamtej pory wiele się zmieniło. Dziś Kłosiński nazywa się "aktorem wyklętym” - został skazany na ostracyzm społeczny, gdy 13 grudnia 1981 r., na prośbę wiceministra kultury, zgodził się wystąpić w telewizji.
- Powiedziałem na antenie, że dosyć już strajków i rozkładu państwa uznanego przez wszystkie kraje świata. Wprowadzenie stanu wojennego uznałem za położeniu kresu tej nieuzasadnionej rozróbie - mówił w "Angorze”.
Tylko on jeden z aktorskiej braci publicznie poparł wprowadzenie stanu wojennego. Wtedy ludzie zaczęli się od niego odsuwać. Represje środowisk artystycznych zmusiły go do opuszczenia sceny i odejścia z teatru, coraz rzadziej pojawiał się też na ekranie.
Obecnie Kłosiński stary, schorowany i zapomniany, choć nie samotny - każdą chwilę poświęca teraz rodzinie, która wspiera go niezależnie od sytuacji. Lecz choć aktor ma poważne problemy zdrowotne, nie narzeka.
- Nie jestem dla nikogo ciężarem, nie mam długów. Dobrze żyłem, choć finansowo nie było łatwo. Ale nie czuję żadnej pustki. Każdy okres mojego życia traktuję jako szczęśliwy - zapewniał.