Patricia Krenwinkel, członkini sekty Mansona, zostanie w więzieniu. "Zabijałam, by czuć się kochana"
W nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 r. członkowie stworzonej przez Charlesa Mansona sekty "Rodzina" włamali się do willi Romana Polańskiego. Zabili wszystkich, których zastali w środku, w tym żonę reżysera, ciężarną aktorkę Sharon Tate. W gronie morderców była Patricia Krenwinkel, obecnie odsiadująca wyrok dożywocia w kalifornijskim więzieniu. Kobieta właśnie po raz 14. ubiegała się o zwolnienie warunkowe. Jednak jej prośbę odrzucono.
Krenwinkel od początku twierdziła, że sama była ofiarą, jako młoda dziewczyna wpadła w sidła Mansona, który miał wykorzystywać jej naiwność.
- Chciałam kochać, czuć się bezpiecznie, poczuć, że ktoś o mnie dba – tłumaczyła 69-letnia Krenwinkel.
Teraz kobieta wyznała, że Manson był "alfonsem", traktował należące do sekty kobiety jak prostytutki i kazał im spełniać męskie zachcianki. Wyjawiła też kolejne szczegóły dotyczące morderstwa. Krenwinkel opowiedziała, jak jej kolega wiązał Sharon Tate i Abigail Foster. W pewnym momencie Foster udało się wyrwać i zaczęła uciekać.
Cały czas zadawałam jej ciosy
- Tex powiedział mi, żebym ją złapała i zabiła - wspominała. - I tak zrobiłam. Pobiegłam za nią. Dźgnęłam ją nożem, ona błagała o życie, ale ja cały czas zadawałam jej kolejne ciosy. Wtedy usłyszałam, że Tex walczy z kimś na ganku. Powiedziałam mu, że nie wiem, czy ona jeszcze żyje. Tex kazał mi iść do domu i zabić wszystkich, których tam zastanę.
Krenwinkel twierdzi, że dopuściła się morderstwa, ponieważ była pod wpływem Mansona.
- Miałam jasne rozkazy do wykonania. Kazano mi zabijać, więc to robiłam. Manson kazał mi też zrobić coś "magicznego" - opowiadała, tłumacząc dlaczego dźgała Rosmeary LaBiancę widelcem i napisała jej krwią na ścianie "śmierć świniom".
Chciała tylko być kochana
Kobieta zapewnia, że chociaż bardzo chciała, nie mogła opuścić sekty. Była przerażona i bała się, że inni członkowie mogliby zrobić jej krzywdę. Dopiero gdy trafiła do więzienia, zrozumiała, jak bardzo pobłądziła.
- Wtedy, z dala od Mansona, zdałam sobie sprawę, że wszystko, w co wierzyłam, było złe - twierdziła, dodając, że krzywdziła innych, tylko po to, by czuć się kochaną.
- Najsmutniejsze jest to, że moja definicja miłości była całkowicie wypaczona - wspominała. - Dzisiaj jestem, kim wybrałam, że będę. Każdego dnia biorę odpowiedzialność za każde wypowiedziane słowo, za każdy czyn i za wszystko to, w co wierzę.
Patricia Krenwinkel próbuje udowodnić wszystkim, że się zmieniła. W więzieniu ukończyła studia, bierze udział w programach samodoskonalenia, uczy inne więźniarki i bierze udział w trenowaniu psów dla osób niepełnosprawnych.
Roman Polański. Ścigany i pożądany