Paweł Pawlikowski ostro o festiwalu w Gdyni. Jego słowa jak kubeł zimnej wody
W Gdyni nerwowo. Najpierw wybuchła afera wokół filmu "Solid Gold". Teraz polscy reżyserzy grożą bojkotem festiwalu. Paweł Pawlikowski nie kryje rozczarowania.
Zdaniem obserwatorów to jedna ze słabszych edycji gdyńskiego festiwalu. Z wielu powodów.
ZOBACZ TEŻ: Pawlikowski radzi Kulig, jakie role powinna teraz przyjmować
Niesmak wzbudziło zarówno niedopuszczenie do konkursu głównego "Mowy ptaków" Xawerego Żuławskiego (a potem zmiana decyzji pod presją środowiska i opinii publicznej), jak i niespodziewane wycofanie "Solid Gold" Jacka Bromskiego z wyścigu o Złote Lwy.
Mówi się też o zachowawczym programie imprezy. Ale jest jeszcze inny aspekt festiwalu, który wzbudził gorącą dyskusję wokół Gdyni.
Chodzi o kształt festiwalu - rezygnację z funkcji Dyrektora Artystycznego, usunięcie sekcji Inne Spojrzenie oraz zupełną marginalizację Zespołu Selekcyjnego, którego wpływ na ostateczną selekcję filmów do konkursu głównego jest tak naprawdę znikomy.
O tych i o innych aspektach FPFF rozmawiali członkowie Gildii Reżyserów Polskich. Organizacja wprost sprzeciwia się m.in. układowi, w którym decyzję o wyborze filmów podejmuje Komitet Organizacyjny reprezentujący fundatorów festiwalu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Wśród twórców obecnych na obradach Gildii był m.in. Paweł Pawlikowski, który nie kryje rozczarowania zaistniałą sytuacją. Jego słowa to kubeł zimnej wody na głowy organizatorów.
- Od kiedy przyjeżdżam do Gdyni, mam poczucie znużenia, niechęci, cynizmu: ten festiwal nie ma twarzy, nie ma gospodarza, brakuje dobrej energii - mówi reżyser "Zimnej wojny". I dodaje:
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Gildii Reżyserów Polskich poważnie zastanawia się nawet nad bojkotem imprezy.