Po 84 latach zamykają kino. "Drastyczny wzrost kosztów utrzymania"
Kolejne małe biznesy zamykają się w Polsce z powodu rosnących cen prądu, ogrzewania czy wyższych składek ZUS. W styczniu zamknęły się kino Delfin w Ustce oraz tamtejsza restauracja "Sardynka Ustecka". - Być może otworzymy się znów na wiosnę - mówi z nadzieją Monika Graczyk z kina Delfin.
Przez kilkadziesiąt lat kino Delfin w Ustce zamknęło się tylko raz – w czasie pandemii, zgodnie z rozporządzeniem rządowym.
Teraz zamyka się drugi raz. – Na razie na trzy zimowe miesiące – mówi WP Monika Graczyk, właścicielka. – Koszty utrzymania są zbyt wysokie.
W 15-tysięcznej Ustce kino Delfin to instytucja. Do najbliższego multipleksu w Słupsku jest 18 kilometrów. Delfin to więc miejsce spotkań mieszkańców Ustki: można nie tylko pójść na film (kino komercyjne mieszało się tu z ambitnymi tytułami), ale także obejrzeć spektakl teatralny, wybrać się na wieczór autorski, napić kawy w kawiarni. Organizowanie były tu także szkolenia dla firm. Wszystko, żeby utrzymać się na powierzchni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja poza kontrolą. "Drożyzna rozlała się na całą gospodarkę"
Kino było nietypowe i miało swój urok. - Można było też usiąść w loży i obejrzeć film z kieliszkiem wina w dłoni – mówi właścicielka.
Kino działa w Ustce od 84 lat. Od 17 lat jego właścicielką jest Monika Graczyk.
– To biznes rodzinny – tłumaczy. – Przed pandemią tendencja była wzrostowa. Później dostaliśmy po kieszeni, ale po pandemii widzowie znów do nas wrócili. Bilety były po 20 i 24 złote. Ale po sezonie letnim zaczęliśmy ich ceny stopniowo podnosić, bo od sierpnia mieliśmy już wyższe rachunki za utrzymanie. A od stycznia podwyżki mają być jeszcze wyższe.
Dlatego na początku nowego roku właścicielka podjęła decyzję o zamknięciu kina przynajmniej na trzy miesiące, do kwietnia. Wylicza, jak wzrosły koszty utrzymania nieruchomości:
- W zeszłym roku w okresie grzewczym za ogrzewanie płaciliśmy 2500-2800 zł za miesiąc. W październiku 2022 roku było to już 4,5 tysiąca zł, a w grudniu dostaliśmy rachunek na 6 tysięcy zł. Z dodatkową informacją, że od stycznia ceny pójdą w górę o kolejnych 70 procent – wylicza Graczyk. – Wyszłoby więc około 9 tysięcy złotych za styczeń. Czyli ogromna podwyżka od niecałych trzech tysięcy do 8-9 tysięcy zł.
Do tego dochodzą koszty energii. – Miesięczne rachunki przez cały rok były na poziomie 2,5 tysiąca, a teraz dostaliśmy rachunek na 5300 zł – mówi Graczyk.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Do tego mieszkańcy oszczędzają, gdzie mogą. Na pierwszym miejscu na kulturze.
Graczyk: – Zauważyliśmy spadek liczby widzów. Kino to nie artykuł pierwszej potrzeby. Teraz to raczej luksus. Jeśli mieliśmy 1000 widzów miesięcznie, to ich bilety pokrywały koszty użytkowania, wypłaty dla pracowników, ich ZUS-y. Zarabialiśmy tak naprawdę na kawiarni i dzięki niej byliśmy na plusie. Teraz tych widzów musielibyśmy mieć ponad 2000 miesięcznie, co w Ustce nie jest łatwe.
Decyzja mogła być jedna: - Zdecydowaliśmy z mężem, że zatrzymujemy biznes na trzy miesiące. Szukamy innych rozwiązań na wiosnę. Będziemy składać wniosek na termomodernizację budynku, może fotowoltaikę. Szukamy zmniejszenia kosztów. Mieliśmy to zrobić wcześniej, ale środki przeznaczone na inwestycje i remont poszły w czasie pandemii na utrzymanie kina.
Co dalej? – Jeśli wiosną odejdzie nam koszt ogrzewania, spróbujemy otworzyć kino –mówi Graczyk. – Nie można się poddawać, ale nie mamy żadnych gwarancji, że ceny nie będą dalej szybowały. Przecież od stycznia wprowadzono wyższe stawki ZUS dla pracowników. Kino przetrwało pojawienie się kaset wideo, płyt DVD i serwisów streamingowych. Oby przetrwało też inflację i podwyżki.
To niejedyne miejsce, które zamknęło się ostatnio w Ustce. Media informowały, że od stycznia znikła restauracja "Sardynka Ustecka". Pracę straciło tam 14 osób. Lokal działał od ponad 10 lat, przeszedł "rewolucję" Magdy Gessler. Do zamknięcia doprowadziły inflacja i rosnące koszty utrzymania.
- Zmusza nas do tego drastyczny wzrost cen nie tylko energii i gazu (wzrost opłaty za gaz z 4 do 12 tysięcy, a prądu z 7 do 28 tysięcy), ale również wody, wywozu śmieci, opłat związanych z ZUS-em. Do tego wzrost cen ryb i podstawowych produktów używanych w restauracji o 50-80 procent. Niektóre produkty nawet o 100. Przestaje się to kalkulować - tłumaczył w TVN24 swoją decyzję Adam Wasylew, właściciel "Sardynki".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Monika Graczyk z kina Delfin mówi, że to niestety trend, nie tylko w Ustce: – Nie jesteśmy jedyni, zaraz będą kolejne takie lokale w Polsce. Ludzie liczą, a rachunek musi się zgadzać. Przetrwać można miesiąc, dwa, trzy, ale nie można dokładać cały czas.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Tobie też wzrosły opłaty? Pokaż nam rachunek za pośrednictwem dziejesie.wp.pl