"Przerażający jak diabli". Widzowie ze strachu uciekali z kin
40 lat temu w amerykańskich kinach pojawił się niskobudżetowy horror "Martwe zło". Jego twórcą był 20-letni Sam Raimi, który po latach stał się jednym z najpopularniejszych reżyserów w Hollywood. O horrorze zrobiło się głośno, gdy widzowie ze strachu opuszczali sale kinowe przed zakończeniem seansu. Teraz nowa wersja słynnego filmu grozy stała się hitem na platformie HBO Max.
W przeciwieństwie do Netfliksa, który produkuje filmy fabularne dedykowane tylko platformie streamingowej, HBO Max buduje swoją widownię poprzez pokazywanie kinowych hitów (głównie z wytwórni Warner Bros.). Po usunięciu wielu tytułów oznaczonych nazwą "Only on HBO Max" oraz wyrzuceniu do śmieci przynajmniej dwóch gotowych, ale niepokazywanych widzom filmów (m.in. "Batgirl" za 90 mln dolarów), w ofercie pozostały jedynie kinowe produkcje.
Najnowszym kinowym filmem, który trafił do HBO Max, jest "Martwe zło: Przebudzenie", które w czasie pierwszych wakacyjnych tygodni jest najchętniej oglądanym tytułem na platformie. Także w naszym kraju. Osiąga przy tym wyniki niewiele gorsze od rezultatów najpopularniejszych fabularnych produkcji (nie licząc oczywiście bezkonkurencyjnej drugiej części "Avatara") w innych serwisach VOD, które mają więcej użytkowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak wyglądała gala Top Seriale 2025! To już trzecia edycja plebiscytu Wirtualnej Polski
Dodajmy, że seria "Martwe zło" świętuje w tym roku 40. urodziny. Jej twórcą był 20-letni Sam Raimi. Pełnometrażowy debiut późniejszego twórcy "Spider-Mana", należy do tych filmów, o których sporo się słyszało, ale niewiele osób je widziało. Niskobudżetowy horror z podgatunku gore (nacisk na drastyczne sceny, okaleczenia, przemoc) jest bowiem bardzo rzadko (jeśli w ogóle) pokazywany w telewizji i na platformach streamingowych.
Dużo bardziej znane widzom jest "Martwe zło 2". Horror przeszedł do historii kinematografii jako jeden z filmów, z których widzowie ze strachu uciekali z kin. Nie ma w tym stwierdzeniu wiele przesady, gdyż film z 1987 roku był dziełem wyjątkowo sugestywnym i przerażającym.
Raimi stworzył oryginalne dzieło, które zdecydowanie wyróżniało się na tle najpopularniejszych w latach 80. filmów grozy, takich jak "Halloween", "Piątek trzynastego" czy "Koszmar z ulicy Wiązów". Demony uwolnione przez księgę umarłych (Necronomicon) naprawdę potrafiły wzbudzić strach.
Do najnowszej wersji "Martwego zła" Sam Raimi ponownie napisał scenariusz, który zawiera potężną dawkę grozy. Adam Graham z "Detroit News" napisał: "Przerażający jak diabli. Fajnie znów zobaczyć widzów, którzy ze strachu opuszczają salę kinową. Film z makabrycznymi efektami i małą domieszką humoru. Śmiertelnie poważny, a nie slapstickowy, udowadniający, że jest godnym następcą kultowych filmów Sama Raimi. Biologiczny horror z własną tożsamością, który pozwala na nowo zakochać się w serii".
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" żegnamy Harrison Forda, znęcając się nad nowym "Indianą Jonesem" i płaczemy po Henrym Cavillu, ostatni raz masakrując "Wiedźmina" z jego udziałem. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.