Raquel Welch udowodniła, że operacje plastyczne nie są niczym złym
Jest jednak gwiazda, która udowodniła, że prawidłowo przeprowadzone, stosowane z umiarem operacje plastyczne nie są niczym złym.
Raquel Welch dawna hollywoodzka seksbomba, nigdy nie kryła, że wygląd jest dla niej bardzo ważny. Gdy zaczęła się starzeć, bez wahania oddała się w ręce chirurgów, nie przejmując się docinkami dziennikarzy. I nic dziwnego. W końcu która kobieta nie chciałaby tak wyglądać w wieku 75 lat?
Wielkie ambicje
Urodzona 5 września 1940 roku w Chicago Raquel Welch już od najmłodszych lat marzyła o wielkiej karierze.
Przez dziesięć lat pobierała lekcje baletu, ale ostatecznie z tańca zrezygnowała, gdy bezlitosny nauczyciel stwierdził, że nie ma odpowiedniej figury, by zostać primabaleriną.
Jej urodę dostrzeżono wcześnie - miała 14 lat, gdy wygrała pierwszy konkurs piękności; a na kolejne wyróżnienia nie musiała długo czekać. Wtedy też postanowiła, że zostanie hollywoodzką gwiazdą. Mając już za sobą sceniczny debiut i posadę pogodynki w lokalnej stacji telewizyjnej, rzuciła szkołę i lekcje aktorstwa, sądząc, że do niczego jej się nie przydadzą.
Pochopny ślub
Kiedy w 1959 roku zorientowała się, że jest w ciąży, poślubiła swoją szkolną miłość, Jamesa Welcha. Kilka miesięcy później na świat przyszedł syn Damon, a dwa lata później córka Latanne. I chociaż aktorka stwierdziła później, że to pierwsze małżeństwo było udane, a nawet lepsze od trzech następnych, nie zamierzała zostać u boku męża.
Welch przyznawała, nie była gotowa na stabilizację i normalne życie, nie chciała zostać gospodynią domową. Liczyła na coś więcej.
Najtrudniejsza decyzja w życiu
W 1962 roku oznajmiła, że odchodzi, i kilka miesięcy później spakowała swoje rzeczy, zabrała dzieci, pomachała mężowi na pożegnanie i wyjechała do Hollywood, zdeterminowana, by zrobić karierę. Rozwód sfinalizowała w 1964 roku.
- Dla dobra naszych dzieci powinnam zostać - pisała później w autobiografii. I choć była to "najtrudniejsza decyzja w jej życiu”, nie chciała rezygnować ze swoich marzeń. -* Nie mam nic na swoją obronę, oprócz tego, że byłam młoda i narwana.*
Przez jakiś czas pracowała jako kelnerka, aż wreszcie poznała Patricka Curtisa, który dostrzegł potencjał Welch i został jej agentem i partnerem. Pobrali się w 1966 roku.
Symbol seksu
Zaledwie dwa lata zajęło Welch zdobycie statusu seksbomby - wszystko dzięki roli w filmie "Milion lat przed naszą erą” z 1966 roku.
- Nie planowałam zostać symbolem seksu - tłumaczyła się później. - Ale rzeczy nie zawsze idą zgodnie z planem. Tak naprawdę chciałam być "poważną aktorką”, próbowałam przekonać ludzi w studiu, że mam znacznie więcej do zaoferowania. Ale oni mają gdzieś twoje ambicje. To jest czysty biznes.
Od tamtej pory Welch stała się więźniem swojego wizerunku. Zamiast na umiejętnościach, skupiano się zazwyczaj na jej urodzie i aktorka, chcąc nie chcąc, musiała wreszcie zaakceptować narzuconą jej przez Hollywood rolę seksbomby.
Najgorsza aktorka wszech czasów
Z Curtisem rozwiodła się w 1972 roku. Potem wychodziła za mąż jeszcze dwa razy. Po czwartym rozwodzie oznajmiła, że już nigdy więcej nie zamierza brać ślubu.
Oczywiście nie przeszkodziło jej to w spotykaniu się z meżczyznami - nierzadko ze znacznie młodszymi - i flirtowaniu z największymi gwiazdami Hollywood. Umawiała się z Frankiem Sinatrą, Elvisem Presleyem, Bobem Dylanem czy Richardem Burtonem.
Jedyne, czego żałowała, to że często nie traktowano jej poważnie jako artystki. Niektórzy nazywali ją - dość niesprawiedliwie - "najgorszą aktorką wszech czasów”, inni dodawali, że gdyby nie uroda, nigdy nie zaistniałaby w Hollywood.
W zdrowym ciele...
Welch nigdy nie kryła, że wygląd jest dla niej niezwykle ważny. Wiadomo, że poddała się wielu zabiegom upiększającym, że poprawiła sobie nos i biust, a obecnie pozostaje pod stałą opieką chirurgów plastycznych.
Aktorka zapewnia jednak, że swoją świetną formę zawdzięcza nie tylko lekarzom, ale i zdrowemu trybowi życia. Chociaż "korzystała z przyjemności”, nigdy nie nadużywała substancji odurzających i nie wpadła w żaden nałóg. Od 40 lat uprawia jogę, znajduje czas na trening cardio i ćwiczy z ciężarkami.
- Ćwiczę po dwie godziny dziennie, sześć razy w tygodniu - mówiła 77-letnia gwiazda. - Uwielbiam to. Czuje się lepiej i mam mnóstwo energii.
Nie zrezygnowała też z grania. W tym roku pojawiła się w filmie "Latynoski ogier”.
(sm/mn)