Reżyser "Klechy" zaprzecza spekulacjom. To nie jest odpowiedź na "Kler"
Jacek Gwizdała, reżyser filmu "Klecha" mówi WP, że nie jest to wcale odpowiedź na "Kler" Wojtka Smarzowskiego. Film opowiada o księdzu Romanie Kotlarzu, który zapewne został zamordowany przez esbecję w 1976 roku, 9 lat przed zabójstwem ks. Popiełuszki. Co wiemy o tej śmierci?
Film "Klecha" jest na etapie montażu. Opowiada o życiu i śmierci księdza Romana Kotlarza spod Radomia. Księdza zagrał Mirosław Baka. Jego głównym oponentem w filmie jest szef komórki SB do walki z Kościołem, w którego wciela się Piotr Fronczewski.
Jak wyglądało życie i śmierć księdza? Jak pisze IPN, gdy w czerwcu 1976 r. robotnicy w Radomiu wyszli na ulice, by zaprotestować przeciwko drastycznej podwyżce cen żywności, ksiądz Kotlarz był uczestnikiem wydarzeń. Po powrocie do Pelagowa pod Radomiem, gdzie był proboszczem, wygłosił kilka kazań, upominając się o robotników. 12 lipca 1976 r. został wezwany do Prokuratury Wojewódzkiej na rozmowę ostrzegawczą, podczas której dano mu do zrozumienia, iż jego kazania stanowią "poważne przestępstwo zagrożone surową karą pozbawienia wolności".
Równocześnie trwało mniej oficjalne nękanie księdza. Pod plebanię w Pelagowie zaczęły podjeżdżać samochody z tajemniczymi osobnikami w środku, którzy następnie mieli nachodzić i bić księdza.
Jak umarł?
15 sierpnia 1976 r. ks. Roman Kotlarz odprawiał mszę świętą w Pelagowie, podczas której zasłabł. Osunął się na ziemię i ze słowami "Matko ratuj" stracił przytomność. 18 sierpnia 1976 zmarł w szpitalu w Krychnowicach koło Radomia. Zdaniem lekarza przeprowadzającego sekcję zwłok, przyczyną zgonu było obustronne krwotoczne zapalenie płuc. Ustalenie to było jednak wielokrotnie kwestionowane przez osoby z otoczenia księdza i historyków.
21 sierpnia 1976 r. odbył się pogrzeb księdza w jego rodzinnych Koniemłotach. W ceremonii uczestniczyło 40 duchownych i kilkuset wiernych.
Już w 1976 r. wielu wiernych nie wierzyło w podane przez władze "naturalne" przyczyny zgonu księdza. W 1990 r. Prokuratura Wojewódzka w Radomiu próbowała ustalić , kto stał za śmiercią księdza Romana Kotlarza. Postępowanie zostało jednak umorzone.
W Biuletynie IPN nr 4 znajdziemy taki opis wydarzeń od jednego ze świadków, ówczesnego funkcjonariusza SB:
"W 1976 r. na przełomie czerwca i lipca Jozef A., Tadeusz G. oraz dwóch innych funkcjonariuszy SB, których nawet dokładnie nie znał, pojechali samochodem służbowym m[ar]ki Wołga do księdza Kotlarza w Pelagowie przeprowadzić z nim rozmowę ostrzegawczą, aby dał spokój i nie podburzał ludzi. Na rozmowę poszło trzy osoby, a [Jozef] A. siedział w samochodzie, bo był kierowcą. Po upływie kilku minut szybkim krokiem, prawie że biegiem z plebanii wyszli trzej pracownicy SB i powiedzieli do [Jozefa] A., żeby szybko odjeżdżał. Byli to ci sami pracownicy, którzy przyjechali z [Jozefem] A. Po ich wejściu do samochodu [Jozef] A. ruszył, ale samochód ugrzązł w błocie i zakopał się. Gdy próbowali wyjechać, przed drzwi plebanii wyszedł ksiądz Kotlarz i zaczął krzyczeć: bandyci, bezpieka, ratunku! [Jozef] A. powiedział, że był już wkurzony tym samochodem, pomyślał, że jeszcze ich tu złapią ludzie ze wsi, wyskoczył zza kierownicy i pobiegł w kierunku księdza. Chciał go wepchnąć do mieszkania, ale ksiądz się nie dawał i w dalszym ciągu krzyczał. Wtedy udało mu się wepchnąć księdza do środka mieszkania i – aby go uciszyć – uderzył pięścią w twarz księdza. Ksiądz pod wpływem tego ciosu przeleciał przez jakąś wersalkę czy krzesło i upadł na podłogę".
Poniżej rozmowa z reżyserem filmu Jackiem Gwizdałą.
Sebastian Łupak: Czy "Klecha" to odpowiedź na "Kler"? Film o dobrym księdzu, bo o złych jest ostatnio za dużo?
Jacek Gwizdała: To absurd. Prace nad filmem "Klecha" trwają już od blisko czterech lat! Więc jak to może być doraźna odpowiedź na "Kler"? Film dokumentalny o księdzu Romanie Kotlarzu zrobiłem już ponad 20 lat temu. Teraz czas na fabułę. Oczywiście, bardzo miło byłoby mi gościć Wojtka Smarzowskiego na premierze mojego filmu w marcu 2019, zwłaszcza że to mój fabularny debiut.
Czym się wsławił ksiądz Kotlarz?
Ksiądz Kotlarz ze schodów kościoła św. Trójcy , 25 czerwca 1976 roku, o godz. 9.35 pobłogosławił tłum radomskich robotników, protestujących przeciwko drastycznym podwyżkom cen żywności zapowiedzianych dzień wcześniej w Sejmie przez ówczesnego premiera rządu PRL Piotra Jaroszewicza.
To był akt odwagi?
Nikomu nieznany, skromny proboszcz z podradomskiego Pelagowa błogosławi strajkujących robotników na ulicach Radomia! I to w czasach, kiedy nie było jeszcze rozwiniętych struktur podziemia opozycyjnego. Wszak KOR powstanie dopiero za rok, w 1977 roku, a Solidarność dopiero cztery lata później, w roku 1980. Kotlarz był więc sam. To pierwszy kapłan w sutannie wśród protestujących robotników w Polsce po 1945 roku. Nie było bowiem żadnego księdza na ulicach Poznania w 1956 roku, ani na ulicach Gdańska w 1970.
Co było dalej?
Ksiądz Kotlarz umiera niespełna dwa miesiące później. Jak pokazała historia PRL, nie był, niestety, ostatnim zabitym przez SB księdzem. Zdążył jeszcze przed śmiercią upominać się z ambony o prawa przechodzących tzw. "ścieżki zdrowia" radomskich robotników.
Dlaczego Kotlarz zdobył się na ten gest?
Napisał w liście do prymasa Stefana Wyszyńskiego: "Znalazłem się świadomie, dobrowolnie, w ogromnej rzeszy strajkujących w Radomiu. Przez kilka chwil w sutannie, maszerowałem środkiem ulicy. Raz po raz pozdrawiano mnie: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dziękujemy księdzu! Bóg zapłać!". Tak naprawdę działał i był inwigilowany przez komunistyczne służby specjalne UB i SB praktycznie od ukończenia Seminarium Duchownego w Sandomierzu w 1954 roku.
Czy sprawa śmierci ks. Kotlarza została już całkowicie wyjaśniona?
To, że ksiądz był wielokrotnie bity, potwierdził w styczniu 1982 roku - w czasie stanu wojennego - prokurator, który umorzył śledztwo w sprawie jego śmierci. Doniesienie o przestępstwie złożył w radomskiej prokuraturze w 1981 roku jezuita, ojciec Hubert Czuma, który sam był wielokrotnie przesłuchiwany, inwigilowany i więziony.
Ale IPN nie przesądza. Pisze, że ks. Kotlarz "był nachodzony i brutalnie bity przez funkcjonariuszy SB, co zapewne przesądziło o jego śmierci". Zapewne nie znaczy, że na pewno…
Powodem umorzenia śledztwa było oczywiście to, że nie udało się wykryć sprawców. Gdyby wówczas sprawcy zostali wykryci , dzisiaj żyłby zapewne ks. Jerzy Popiełuszko. Żyliby również inni kapłani uśmierceni przez funkcjonariuszy z grupy "D" Służby Bezpieczeństwa, którą utworzył zarządzeniem z dnia 19 listopada 1973 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych w rządzie PRL Stanisław Kowalczyk.
Co to była grupa D?
Powstało ściśle tajne, działające ponad prawem speckomando, oddział specjalny do walki z Kościołem, który w 1984 roku, po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, przekształcono w Wydział Studiów i Analiz MSW, usiłując zatrzeć ślady jego istnienia.
Czyli nikt nie odpowiedział za śmierć ks. Kotlarza?
Nikt. Winnego wskaże film "Klecha".
Czy to niejaki "Mistrzo", esbek grany przez Piotra Fronczewskiego?
"Mistrzo" to pseudonim esbeka, która żyje do dziś, nie niepokojony przez nikogo, a który, naszym zdaniem, jest odpowiedzialny za śmierć księdza.