"Ryś", czyli śmiejmy się
Długo oczekiwana przez widzów komedia "Ryś"w reżyserii Stanisława Tyma trafi w piątek na ekrany polskich kin. Wczoraj obejrzeli ją dziennikarze i zaproszeni goście na specjalnym pokazie w Warszawie, z udziałem reżysera.
09.02.2007 15:50
Pokaz odbył się jednocześnie w ośmiu salach warszawskiego kina Cinema City Sadyba. Wśród zaproszonych znaleźli się m.in. Gustaw Holoubek, Janusz Głowacki, Jacek Fedorowicz, Feliks Falk, Zofia Czerwińska. Chętnych do obejrzenia reżyserskiego debiutu Stanisława Tyma było aż 1800. Mimo oddanych do dyspozycji ośmiu sal, zabrakło miejsc, ale to nikomu nie przeszkodziło w obejrzeniu „Rysia”. Niektórzy widzowie usadowili się na schodach.
Jak podkreśla Stanisław Tym, Ryś” nie jest kontynuacją „Misia”, choć pojawia się w nim znany z „Misia” Ryszard Ochódzki i kontynuacja jego losów. Tym nie miał zamiaru porównywać się do mistrzostwa Barei, a jedynie sięgnął po postać znaną dobrze jemu i widzom. Br>
W jego filmie główny bohater, prezes klubu sportowego "Tęcza" Ryszard Ochódzki, zostanie kandydatem na prezydenta Polski. Dowie się też, że ma dorosłego już syna.
Tym podkreśla, że swoim filmem nie miał zamiaru wywołać konkretnych reakcji społecznych. Chce, by ludzie, idąc do kina na „Rysia” po prostu się śmiali, bo śmiech jest w jakimś sensie terapeutyczny.
Pytany, czy film jest inspirowany autentycznymi wydarzeniami, reżyser zaprzeczył.
Nie miałem nawet przez moment chęci robienia filmu z kluczem, czy filmu-szopki. Nie mam powodu, by robić z tego filmu manifest polityczny, czy obyczajowy. Nie ma w nim aluzji, ani sportretowań. Uważam, że fikcja jest szlachetniejsza i ciekawsza niż cytaty z codzienności.
A jaki jest „Ryś” w oczach widzów? Jedni żałują, że Tym zszedł na dalszy plan jako aktor. Inni chwalą go za wspaniały duet z Krzysztofem Kowalewskim, który zagrał pułkownika policji Zygmunta Molibdena. Są też tacy, którzy rozpływają się w pochwałach nad grą słowną oraz spiętrzeniem absurdów. Jak zauważa w swojej recenzji Rzeczpospolita, wiele dialogów z pewnością trafi do języka potocznego.
Póki co „Ryś” trafił w gusta chociażby Kazimierza Marcinkiewicza i Jolanty Kwaśniewskiej. W opinii innych widzów jest to film zaskakujący, inteligentny i bardzo śmieszny. Na ile jest to prawdą, będzie można się już od piątku przekonać w kinach.