Seks, narkotyki, a gdzie rock’n’roll?
Tydzień po premierze „Bejbi Blues“ na ekrany polskich kin wchodzi kolejny portret współczesnych, zepsutych nastolatków. O ile jednak w filmie Kasi Rosłaniec tkwił pewien artystyczny zamysł polegający na bajkowym wręcz odrealnianiu rzeczywistości, o tyle Maja Miloš pozuje na autorkę zaangażowanego kina społecznego. Realizując „Klip“ próbuje stworzyć szorstki, autentyczny i wstrząsający obraz życia w dzisiejszej Serbii – namalować krajobraz po społeczno-ekonomicznej bitwie, której ofiarą jest rodzina. Nie jest ona dla młodego pokolenia żadnym wzorem. Jego przedstawiciele szukają więc swojej tożsamości w kręgu granicznych, seksualnych doświadczeń i upokarzających narkotycznych odlotów. W debiucie serbskiej reżyserki bunt polega na tym, że kopie się leżącego, a nie próbuje wzlatywać pod niebiosa mimo braku skrzydeł. „Klip“ to histeryczny manifest wykrzyczany przez reżyserkę, która nie wiedziała, co chce powiedzieć.
„Klip“ został zakazany w Rosji ze względu na kilka naturalistycznych, pornograficznych scen i obsceniczność treści. Zacznijmy od niej, bo nie trzeba będzie dużo mówić. Fabułę „Klipu“ streścić można w kilku krótkich zdaniach. Jasna (debiutantka Isidora Simijonović) częściej niż do liceum chodzi na imprezy, chętniej niż do książek zagląda w męskie spodnie i radośniej niż zupę na obiad, zjada na kolację męską spermę. Jej ojciec jest chory, matka nie radzi sobie z opieką, a dom przypomina postkomunistyczne mieszkanie w bloku zagracone meblościankami à la polski PRL. Jasna woli więc otaczać się krzykliwymi koleżankami ubranymi w obcisłe, błyszczące spodnie; krótkie kurtki z bazaru i przezroczyste bluzki. Trudno nazwać te panny ekstrawaganckimi, młodocianymi hipsterkami, bo nie ma w nich ani grama gustu. Ubierają się tylko w to, co najlepiej (i najbardziej tandetnie) eksponuje walory ich nastoletnich ciał. W grupie koleżanek panuje rodzaj typowej dla dziewczyn rywalizacji – problemem jest to, że ścigają się o to,
która szybciej zaciągnie chłopaka do łóżka.
Miloš nie próbuje eksplorować psychiki tych dzieciaków, a jej aktorzy nie są na tyle dobrzy, by wciągnąć widzów w swój psychopatyczny świat, jak zrobiła to utalentowana Magdalena Berus w „Bejbi Blues“. Rosłaniec zarzucano ślizganie się po powierzchni zjawiska, jakie portretuje – do perfekcji w tej kwestii dochodzi jednak serbska reżyserka. Jest zafascynowana nowymi technologiami, więc tylko wkłada swoim bohaterom telefony w dłonie i każe filmować kolejne seksualne wojaże. W „Pragnieniu miłości“ (2012) Michela Franco, który także w zeszłym tygodniu zagościł na ekranach polskich kin, jedno tego typu nagranie stało się zarzewiem bolesnego dramatu głównej bohaterki. Jasna obsesyjnie gromadzi klipy, dzięki którym buduje swoją porno-popularność. Czy ta zmiana nastawienia to kwestia różnic kulturowych czy raczej bezrefleksyjności serbskiej reżyserki, która ani nie umiała zbudować dramatu ani sprawnie poprowadzić społecznie krytycznej narracji. Seksem i okrucieństwem epatował też znakomity, autentycznie bulwersujący
i także zakazany „Serbski film“ (2010) Srdjana Spasojevica, ale porno-stylistyka służyła w nim reżyserowi do przekazania konkretnej treści. „Klip“ jest pustą wydmuszką. „Bejbi Blues“ zarzucano brak autentyzmu, ale o ile Rosłaniec świadomie odrealniła świat swoich bohaterów, Miloš pozuje na autorkę kina realistycznego i z tego względu to właśnie ona nie maluje uczciwego portretu pokolenia.
Teledyskowa konstrukcja „Klipu“, charakteryzującego się dynamicznym montażem scen i żywiołowym ruchem w kadrze, nie wzbogaca treści o nowe znaczenia. Jest raczej kolejną próbą wlania w formę filmu autentyzmu, którego są pozbawione jego głębsze struktury. Film Miloš od strony wizualnej nie zachwyca jednak niczym szczególnym. Zamiast dzieła sztuki eksperymentalnej, na jakie pozuje, przypomina raczej zbiór imprezowo-weselnych filmików. Na pierwszym planie grupka szalejących imprezowiczów, na drugim ledwie widoczne ślady reszty świata – rodziców, nauczycieli, normalnego (co to dziś znaczy?) świata. Kilka dni po zabawie takie nagrania ogląda się z zażenowaniem, podobnie jak film Mai Miloš.