Skandaliczne stawki za statystowanie w serialu "1670"? Nie, te z serialu wyróżniają się na korzyść
Awantura wybuchła, gdy ktoś anonimowo opublikował dokument z sygnaturą firmy Kamed Studio, agencji zajmującej się m.in. współpracą z osobami statystującymi na planach filmowych. Dotyczył on warunków pracy statystów przy produkcji drugiego sezon polskiego serialu "1670".
W pierwszej chwili wydawać się mogły dość trudne, a może wręcz - jak sugerował komentarz, którym opatrzony był post ze zdjęciem dokumentu - upokarzające. Była w nich mowa m.in.: o dniówce trwającej 12 godzin i dziennej stawce w wysokości 120 zł netto.
Wystarczyło jednak choćby pobieżnie zorientować się w sytuacji na rynku statystowania, żeby uświadomić sobie, że powód do robienia afery owszem, jest, ale nie powinna być ona skierowana w stronę produkcji "1670". Bo okazało się, że w porównaniu z warunkami na rynku, przedstawione przez nią propozycje są nader korzystne. Stawki dzienne potrafią w tej branży wynosić nawet 50 zł, a długie godziny pracy to standard. I to jest powód do protestowania i robienia awantury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Seriale w 2024. Szykują się genialne premiery!
A jednak w tej branży pracuje mnóstwo osób, które bardzo chętnie przychodzą na kolejne plany zdjęciowe. I choć na poświęconych tej pracy forach tu i ówdzie można znaleźć gniewne komentarze o "głodowych" stawkach, generalnie mało kto narzeka.
Postanowiliśmy sprawdzić, jaka jest prawda Czy rzeczywiście jest tak źle? Udało nam się dotrzeć do jednej z najbardziej doświadczonych postaci w tym środowisku. Barbara Tukendorf zaczynała od statystowania, dziś raczej grywa w epizodach. Jest bardzo aktywna: występuje na scenie z własnym programem stand upowym, a na co dzień można ją spotkać w zdobywającej coraz większą popularność warszawskiej klubokawiarni międzypokoleniowej, Pora na Seniora.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Statystuje pani na planach filmowych…
Barbara Tukendorf, epizodystka i statystka: I to od razu muszę sprostować: dziś już raczej gram w epizodach, można powiedzieć, że weszłam szczebel wyżej. Choć rzeczywiście zaczynałam od statystowania i nadal zdarza mi się statystować. I jeszcze jedna kwestia: chodzi nie tylko o plany filmowe. Bardzo dużo statystuje się także przy serialach, reklamach, filmach egzaminacyjnych i dyplomowych szkół filmowych. Jest też coś, o czym rzadko się wspomina: materiały realizowane przez youtuberów. Tam też się często pojawiam. Współpracują zwłaszcza z jedną grupą, najczęściej gram u nich woźną. Czasem żartujemy sobie, że jestem najbardziej znaną woźną w Polsce.
Czy to ciężka praca?
Bywa ciężka. Zwłaszcza, kiedy jest zimno, a trzeba godzinami stać i czekać na ujęcie. Maciej Stuhr żartował kiedyś, że aktorstwo to głównie czekanie. Że statystowaniem i graniem epizodów jest podobnie: czeka się na dobre światło, na kolejne ujęcie, na powtórzenie sceny. To bywa męczące.
To raczej słabo płatne zajęcie. Co się o tym mówi w środowisku?
Jest to oczywiście dosyć relatywne. Jasne, stawka w okolicach 100 zł za dzień zdjęciowy, a tyle się zwykle zarabia za statystowanie, nie jest zbyt wysoka. Ale proszę pamiętać, że to czasami tylko kilka godzin pracy, dodatkowo z reguły dostaje się coś do jedzenia. Jeśli ktoś nie ma żadnych innych możliwości zarabiania, albo dorabia sobie tylko do emerytury czy renty, a udaje mu się pracować w ten sposób np. dziesięć dni w miesiącu, to już są całkiem zauważalne kwoty. Widzę też ostatnio, że na planach pojawia się coraz więcej osób z zagranicy, głównie z Ukrainy, takich, które dopiero przyjechały do Polski i nie znają jeszcze języka. Dla nich to świetna możliwość zarobienia jakichkolwiek pieniędzy na początek.
Co jeszcze pcha ludzi do statystowania?
Co tu dużo kryć - to jest przecież ogromna satysfakcja: zobaczyć się na ekranie, dostawać wiadomości od znajomych, że nas widzieli w kinie czy w telewizji. Niektórzy przychodzą też po to, żeby przy okazji podglądać pracę aktorek i aktorów, ekip filmowych. Bo przecież to jest bardzo ciekawe samo w sobie. Jest to też przygoda. Bardzo dużo osób lubi np. filmy kostiumowe. Przez cały dzień chodzi się w stroju np. z XIX wieku, można się poczuć, jakby żyło się w innej epoce. To też potrafi być pociągające.
A jak ekipa i główna obsada traktuje osoby statystujące?
Z reguły z szacunkiem. W końcu jesteśmy tam przecież potrzebni. Bez nas film wyglądałby dużo gorzej. Oczywiście zdarzają się czasem konfliktowe sytuacje, trudno się dziwić, czasem statystów jest dużo, w tak licznych grupach zdarzają się ludzie o różnych temperamentach. Ale z reguły atmosfera jest dobra, a wręcz przyjazna. Mogę opowiedzieć moje własne doświadczenie: kiedyś występowałam w scenie mówionej z Piotrem Głowackim. To przecież bardzo doświadczony i ceniony aktor, wręcz gwiazda. A potraktował mnie bardzo po partnersku, pomógł mi z wypowiedzeniem mojej kwestii, wręcz zaopiekował się mną na planie. Bardzo dobrze to wspominam.
Pamięta pani inne niezwykłe sytuacje z planu?
Kiedyś grałam w filmie, w którym była ogromna scena zbiorowa, plenerowa msza święta. To były długie godziny na powietrzu, w słońcu. Na miejscu aktora, który grał główną rolę, starszego wiekiem, ekipa postawiła manekina w takim samym kostiumie, żeby sam aktor się nie męczył. Pojawiał się tylko w momentach, kiedy musiał coś powiedzieć albo gestykulować. Pamiętam też sytuację, kiedy kręcona była scena, w której postać oblewa się benzyną i podpala. Miał to zagrać kaskader, ale aktor uznał, że chce to zrobić sam. Zrobił. Wypadło świetnie. Po scenie dostał wielkie brawa.
A co panią osobiście najbardziej pcha na plan?
To było od zawsze moje marzenie. Nie udało mi się go zrealizować za młodu, teraz to w jakiś sposób nadrabiam. I przynosi mi to wielką radość.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: