Śmierć Śnieżce. Królowa jest tylko jedna!
*„Królewna Śnieżka i łowca” jest arcydziełem od strony wizualnej. Innowacyjna wizja debiutującego reżysera urzeka od pierwszych minut, a fascynującym zwieńczeniem jego twórczych decyzji jest wybór bezkonkurencyjnej Charlize Theron do roli czarnego charakteru. Wykorzystanie filmowej konwencji fantasy odświeża wiekową baśń braci Grimm i nadaje jej pociągający charakter. Pasja i entuzjazm młodego twórcy widoczne są w każdym ujęciu, co dodatkowo potęguje pozytywny odbiór nowej (mimo, że już kolejnej) wersji „Królewny Śnieżki”. Szkoda tylko, że Rupert Sanders - do tej pory znany w Ameryce bardziej jako autor odważnych spotów reklamowych - pomylił się w dwóch fundamentalnych kwestiach. Jego produkcja w istotny sposób traci
na jakości, kiedy do głosu dochodzi tytułowa bohaterka, a miejscami zbyt patetyczny i niepotrzebnie przeciągnięty scenariusz wystawia cierpliwość widzów na próbę.*
Historia stara jak świat. Dawno, dawno temu, w odległej krainie żyła sobie zła królowa (Charlize Theron), która poleciła myśliwemu (ujmujący urodą, ale też niewyróżniającym się niczym szczególnym - Chris Hemsworth) zgładzić jedyną niewiastę piękniejszą od niej samej. Nie spodziewała się jednak, że podwładny sprzeciwi się jej rozkazom i zamiast zabić Królewnę Śnieżkę (Kristen Stewart)... nauczy ją ogólnie pojętej sztuki wojny. Niestety, tym razem filmowa adaptacja znanego klasyka niesie ze sobą zbyt wiele sprzeczności - poczynając od czołowych gwiazd.
Kreacja Kristen Stewart nie jest, kolokwialnie rzecz ujmując, aktorskim drewnem. To już cały las. Z samego założenia powinno się to idealnie wpasowywać w krajobraz świata przedstawionego. Jednak w towarzystwie tak uproszczonej interpretacji Królewny Śnieżki, filmową magię mogą stracić nawet baśniowe karły czy też leśne elfy. Wtedy, całe szczęście, na ekran wkracza bogini filmowego przedsięwzięcia i całkowicie przywraca blask zachwianej chwale. Charlize Theron w roli Królowej Ravenny, czyli baśniowej złej macochy, zapiera widzom dech. To mroczna, bezlitosna, owładnięta szaleństwem ofiara kultu młodości i urody. Była modelka poraża swoją złowrogą kreacją, prezentując obraz iście bezlitosnej oraz wyrachowanej piękności. Theron włada całym filmem, nadaje swojej postaci psychologiczną głębię, za sprawą czego Śnieżka i łowca z biegiem akcji tracą na znaczeniu. Zimnokrwista
bohaterka ze swoją przykuwającą wzrok garderobą (projektu trzykrotnej zdobywczyni Oscara - Colleen Atwood) jest najbardziej spektakularnym elementem najnowszej produkcji Sandersa.
Na wielkie brawa zasługuje również strona wizualna filmu „Królewna Śnieżka i łowca”. Nienadużywane, wręcz subtelne efekty specjalne wywołują u widzów dreszcze i w interesujący sposób kreują unikatową atmosferę grozy. Wiele detali – pękniętych, połamanych kryształów, kruczych skrzydeł oraz mlecznych kąpieli – pozostanie na długo w pamięci urzeczonych odbiorców.
Zbędne są proroctwa lustereczka. Choć historia „Królewny...” wierna jest do końca oryginałowi, to nikt w filmie Ruperta Sandersa nie jest w stanie być ani piękniejszym ani też zdolniejszy niż wspaniała Charlize Theron. Śnieżko! Co? Wstydu oszczędź.