Tłumy widzów w Polsce. "To jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem"
Pierwsza część "Akademii pana Kleksa" Macieja Kawulskiego odniosła w kinach spektakularny sukces. Stała się siódmym największym przebojem po 1989 roku. Jednak większość krytyków i wielu widzów wystawiało jej bardzo niskie oceny, co skutkuje teraz znacznie mniejszą popularnością drugiej części filmu.
Nowa ekranizacja książki Jana Brzechwy osiągnęła w kinach spektakularny sukces. Tak, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości: 2,93 mln sprzedanych biletów i tytuł największego przeboju ubiegłego roku. Warto jednak wspomnieć, że "Akademię pana Kleksa" Krzysztofa Gradowskiego w latach 80. ubiegłego wieku obejrzało w kinach ponad 14 mln widzów. Na taką frekwencję w dzisiejszych czasach nie może oczywiście liczyć żaden film. Najpopularniejszy w ostatnich pięciu latach "Avatar: Istota wody" zgromadził 3,6 mln osób, czyli niewiele więcej niż "Akademia pana Kleksa" Kawulskiego.
Po jednej stronie był frekwencyjny sukces, ale po drugiej recenzje i opinie widzów, które mocno krytykowały kinowy przebój. Pisano, że jest to bezduszny produkt, sztampowy, brzydki, źle napisany i wyreżyserowany, który opierał się na tylko jednym dobrym pomyśle, pomyśle marketingowym. Twórcy wiedzieli jak film sprzedać. Nie mieli natomiast szacunku do literackiego oryginału. Mogli oczywiście wzgardzić trącącym myszką pierwowzorem, ale w zamian nic godnego uwagi widzom nie zaoferowali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kleks i wynalazek Filipa Golarza | oficjalny zwiastun 🦋
Niestety, Maciej Kawulski po bardzo słabej pierwszej części stworzył jeszcze słabszą drugą część. Powielił wszystkie stare błędy i dorzucił nowe. "To okropny, pozbawiony sensu film. Motywacje postaci, podobnie jak poszczególne bity fabuły, biorą się znikąd, w rezultacie tworząc obraz kompletnie nijaki, pozbawiony emocji, napięcia. To jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem. A przez trochę szrotu już się przebiłem. (...) Mogłem iść dzisiaj na ten film albo na ‘Putina’. Postanowiłem dać jednak szansę klasyce, bo Vegą gardzę całym sobą. I szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy dobrze zrobiłem" – napisał Piotrek Kamiński z ppe.pl.
Podczas premierowego weekendu "Kleks i wynalazek Filipa Golarza" zgromadził w kinach 142 tys. widzów, a wraz z przedpremierowymi pokazami, które miały miejsce już w świąteczno-noworocznym okresie, na jego koncie znajduje się już 455 tys. osób. Dużo czy mało? Zależy, jak na to spojrzeć. Wynik sam w sobie jest bardzo dobry, ale jak porównamy go z osiągnięciami pierwszej części (otwarcie blisko 400 tys. widzów, po premierowym weekendzie – 840 tys. osób), to widać, że zainteresowanie przygodami pana Kleksa na przestrzeni dwunastu miesięcy znacznie się zmniejszyło. Będzie dobrze, jeśli "Wynalazek Filipa Golarza" zdobędzie choć połowę widowni "Akademii".
Tak czy inaczej, "Kleks i wynalazek Filipa Golarza" i tak stanie się jednym z największych kinowych przebojów 2025 roku, twórcy filmu znów będą udowadniać, że jego sukces kasowy jest równoznaczny z wysoką jakością filmu i po raz trzeci zaproszą widzów do kina na zapowiedziane w napisach końcowych domknięcie tej trylogii.
"Lady love" sexy czy nie? Rozmawiamy o najodważniejszym polskim serialu. Mówimy także o zmianach w drugim sezonie "Squid Game". Jednak żyjemy już nowościami z roku 2025 i wymieniamy najbardziej ekscytujące tytuły nadchodzących 12 miesięcy. Sprawdźcie, czy już o nich słyszeliście. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: