Syn Olbrychskiego przeszedł przez piekło. Odważył się wyznać prawdę
Rafał Olbrychski jest polskim aktorem filmowy, teatralny i telewizyjnym, a także muzykiem i prezenterem telewizyjnym. Można powiedzieć, że poszedł w ślady ojca, Daniela Olbrychskiego i matki, Moniki Dzienisiewicz-Olbrychskiej. Życie aktora było pełne wzlotów i upadków.
Najpierw pojawił się nałóg, a później rodzinny dramat - śmierć starszego syna. Rafał pogubił się na tyle, że zniknął ze świata show-biznesu. Wrócił po dłuższej przerwie. Obecnie gra główną rolę w spektaklu "Apetyt na czereśnie" i występuje w przedstawieniu muzycznym "Piosenki to...?". Poza tym w wolnym czasie pisze, komponuje i śpiewa. O tym, jak potoczyło się jego życie, rozmawiał z Krystyną Pytlakowską na łamach "Vivy!".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Olbrychski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie zbudował sobie renomy poważnego aktora. Na początku traktował ten zawód niezbyt poważnie. To wpłynęło na fakt, że w późniejszym czasie propozycje pojawiały nie tak często, jak by tego oczekiwał.
Muzyka była dla niego najważniejsza
To właśnie od muzyki wszystko się zaczęło. Założył swój własny zespół rockowy, kiedy pojawiła się okazja, aby zagrał w filmie "Rozmowie z człowiekiem z szafy". Jak przyznaje, dał się wówczas namówić Xaweremu Żuławskiemu i nie żałuje. Przeżył ciekawe doświadczenie artystyczne.
"Myślałem, że to już koniec tej przygody, gdy pojawiły się następne propozycje. ‘Pan Twardowski’, potem ‘Słodko gorzki’ z Władkiem Pasikowskim i inne. Pomyślałem: Pójdę, pobiegam, pokrzyczę i zapłacą mi za to całkiem przyzwoicie. Ale w dalszym ciągu podchodziłem do aktorstwa niezbyt poważnie" - wyznaje Rafał Olbrychski w wywiadzie dla "Vivy!".
Problemy z alkoholem i narkotykami
"Zacząłem pić już jako nastolatek. Nadużywałem też narkotyków - to piorunująca mieszanka". Młodość to w końcu okres, w którym człowiek może i powinien się wyszaleć. Jednak we wszystkim trzeba znać umiar i granice. Niestety, w przypadku Rafała było inaczej.
"Młodzi ludzie są bardzo podatni na uzależnianie się. Nie każdy wpada w nałóg, mnie to niestety spotkało".
Rafał Olbrychski szczerze o nałogu
Jak przyznaje 52-latek, na początku pił, ponieważ było mu dobrze, jednak z czasem bez picia życie stawało się nie do zniesienia. Więc pił, czując się przez chwilę dobrze do momentu, aż nie pojawił się kac i spadek serotoniny.
"Skutki uboczne, jeszcze większy stres, większy dygot, lęk i większe nieszczęście. Picie jest niesłychanie destrukcyjne. I dla tego, który pije, i dla bliskich". Początkowo wmawiał sobie, że to kontroluje, ale się mylił.
"Patrząc na siebie z dzisiejszej perspektywy, uważam, że sam przed sobą usiłowałem ukryć ten problem. […] Wszystko było jednak podporządkowane nie rodzinie, pracy czy przyjaciołom, tylko temu, żeby mieć czas, miejsce i pieniądze na alkohol. Powiem może coś banalnego, ale ta choroba pozbawiła mnie wielu rzeczy. W zasadzie prawie wszystkiego" - wyznał Rafał Olbrychski w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.