"Szklana pułapka" skończyła 30 lat. Zamiast Bruce'a Willisa miał być Frank Sinatra
15.07.2018 | aktual.: 15.07.2018 12:38
Dla jednych bożonarodzeniową tradycją jest "Kevin sam w domu", dla innych nie ma świąt bez Johna McClane'a - chociaż "Szklana pułapka" w reżyserii Johna McTiernana miała swoją premierę w samym środku lata, 15 lipca 1988 roku.
Akcja jednej z najbardziej kultowych sensacji toczy się jednak właśnie podczas Bożego Narodzenia, a Bruce Willis, jako John McClane, chcąc spędzić święta z rodziną, musi pokonać grupę niemieckich terrorystów z Alanem Rickmanem na czele, którzy zajęli wieżowiec Nakatomi Plaza.
- To rewelacyjne połączenie filmów "Grinch: Świąt nie będzie" i "Opowieści wigilijnej". Nasz bohater walczy ze złem, odzyskuje swoją rodzinę i przy okazji spuszcza bandytom potężny łomot - podsumowywał dziennikarz Mark Hughes.
Kontrakt Sinatry
Scenariusz filmu oparty został na powieści "Nothing Lasts Forever" Rodericka Thorpa, sequelu jego wcześniejszej książki, "The Detective". Film "Detektyw" (na zdjęciu) w reżyserii Gordona Douglasa powstał w 1968 roku, a główną rolę (oryginalnie bohater nazywa się Joe Leland) zagrał Frank Sinatra.
W kontrakcie aktora widniał zapis, że jeśli powstanie kolejna część, będzie miał prawo zagrać głównego bohatera. Kiedy jednak producenci zgłosili się do niego, Sinatra rolę odrzucił - i nic dziwnego, bo w tym czasie miał już 73 lata.
"Zwykły facet"
Bruce Willis - aktor w tamtym czasie niemal zupełnie nieznany - był dopiero gdzieś na dole listy kandydatów do roli McClane'a. Angaż dostał wyłącznie dlatego, że scenariusz mocno zmieniono, a z głównego bohatera zrobiono nie superglinę, a "zwykłego faceta".
Wcześniej rozważano kandydaturę Arnolda Schwarzeneggera (który rok wcześniej pracował z McTiernanem przy "Predatorze"), Sylvestra Stallone'a, Charlesa Bronsona, Harrisona Forda i Dona Johnsona. Willis rolę przyjął z radością, chociaż w tym samym czasie miał zdjęcia do "Na wariackich papierach".
Skoro świt biegł więc na plan komedii, a wieczorem stawiał czoła bandzie terrorystów w nieukończonej siedzibie Foxa, która udawała budowlę Nakatomi Plaza.
Pierwsza kinowa rola
Dla Alana Rickmana (w środku), brytyjskiego aktora robiącego karierę w telewizji i na scenie, rola Hansa Grubera była kinowym debiutem - ale niewiele brakowało, a nigdy by jej nie dostał. Do Hollywood przyjechał zaledwie dwa dni przed przesłuchaniem, a kiedy już się na nim zjawił i usłyszał, że ma grać złoczyńcę, nie był zachwycony. Przyznawał też, że bał się zaszufladkowania.
Chyba trochę słusznie, bo faktycznie przez resztę kariery reżyserzy widzieli go głównie w rolach bohaterów negatywnych - ale za to po premierze drzwi do Fabryki Snów stały przed nim otworem przez długie lata.
Inwencja tłumaczy
Oryginały tytuł, "Die Hard", sprawiał tłumaczom ze wszystkich krajów wiele trudności - u nas film nazwano "Szklana pułapka" (w Hiszpanii była to "Szklana dżungla"), co świetnie sprawdziło się przy pierwszej części, ale nieco słabiej przy kontynuacjach. Zmiana tytułu to jednak błahostka przy zabiegu, którego dokonano w Niemczech...
Filmowi niemieccy terroryści stali się tam bowiem irlandzkimi radykałami i noszą angielskie imiona; Hans Gruber stał się Jackiem, Karl to Charlie, a Heinricha zmieniono na Henry'ego, co naturalnie wprowadziło do fabuły spore zamieszanie.