Gdyby nie paskudny pech, pewnie mało kto znałby nazwisko Jana Ciszewskiego. No, może poza pasjonatami żużla, bo właśnie tej dyscyplinie chciał poświęcić życie. Jednak podczas treningu 12-letni Janek przewrócił się, łamiąc prawą nogę i kalecząc biodro. Przyplątało się zakażenie krwi i gruźlica stawu... Przed amputacją uratowała go matka, która wymusiła na chirurgach kolejne operacje. Łącznie cztery. Powiodły się, ale prawa noga przestała rosnąć i na zawsze pozostała krótsza od lewej o kilkanaście centymetrów.