Gdy BBC zwolniło Jeremy'ego Clarksona, niemal pewnym stało się, że z pracy przy "Top Gear" zrezygnują również James May i Richard Hammond. May potwierdził to właśnie w wywiadzie.
Clarkson rozstał się z BBC pod koniec marca w dość nieprzyjemnych okolicznościach, po awanturze na planie show. May nazwał wówczas sytuację "tragedią", a Hammond - "końcem pewnej ery". Telewizja chce kontynuować realizację "Top Gear", ale ewidentnie będzie musiała znaleźć nowych gospodarzy.
- To nie mogłoby się sprawdzić tylko ze mną i Hammondem, bez Jeremy'ego. To byłoby słabe - powiedział May. - To musi być nasza trójka. Nie można wsadzić kogoś na miejsce Jeremy'ego i oczekiwać, że będziemy to kontynuowali. To byłoby wymuszone. Nie sądzę, by ktoś był na tyle głupi, żeby coś takiego w ogóle próbować.
- W przyszłości, gdy to wszystko już przeminie, może nadarzy się okazja, żebyśmy we trójkę wrócili do BBC - dodał prezenter. - Może, żeby znowu pracować przy "Top Gear", a może przy innym programie motoryzacyjnym.
BBC nie wyklucza powrotu Clarksona do grona pracowników. - Jeremy wróci do BBC - stwierdziła zaledwie kilka dni temu Kim Shillinglaw, szefowa kanału BBC 2. - To, co się wydarzyło, jest bardzo poważne i niefortunne, ale nie ma żadnego zakazu zabraniającego Jeremy'emu pracy w BBC. To poważna sprawa i Jeremy, tak jak każdy, potrzebuje teraz trochę przerwy.
Sam Clarson powoli zaczyna się już nudzić. W opublikowanym w połowie kwietnia felietonie napisał: "Straciłem swoje dziecko, ale stworzę kolejne. Nie wiem jeszcze kto będzie jego drugim rodzicem ani jak będzie wyglądać, ale nie mogę już siedzieć bezczynnie, porządkując album ze zdjęciami".
Program "Top Gear" przyciągał przed ekrany około 350 milionów widzów w 214 krajach. Clarkson, May i Hammond nie mogą w najbliższej przyszłości przenieść się z show do konkurencji, gdyż nie zezwalają na to ich kontrakty.