Uczyń ze mnie zwierzę

SKOMENTUJ
Obraz

Fot. Monolith Films

*„Labirynt“ Denisa Villeneuve’a to jeden z najlepszych filmów roku. To też kolejna produkcja reżysera „Pogorzeliska“ (2010), która wchodzi głęboko pod skórę i najpewniej zagnieździ się w pamięci na długie lata. To kryminał opowiedziany z takim kunsztem, że trudno oderwać od niego wzrok. To historia pełna paradoksów i niedopowiedzeń, ale napisana z niepospolitą precyzją. „Labirynt“ jest jak senny koszmar rządzący się własną logiką, ale odciskający głęboki ślad na rzeczywistości.*

Tak jak poprzedni film kanadyjskiego reżysera był głęboko zakorzeniony w antycznej historii o Edypie, tak „Labirynt“ wyrasta z dobrze znanej mitologii amerykańskiej. Już scena otwierająca historię o kidnaperze zapowiada, że świat, do którego wchodzimy, jest spleciony z tego, co dla pejzażu Ameryki kluczowe: religii, aktów agresji i hipokryzji kryjącej się pod osłoną drobnomieszczańskiej moralności. Sposób, w jaki Denis Villeneuve powoli odsłania sekrety schowane za fasadami jednorodzinnych domków, pozwala na porównanie struktury jego filmu do jednego z najbardziej klimatycznych seriali, jakie niedawno uwiodły widzów na świecie – zrealizowanego przez Jane Campion i Gerarda Lee „Top of the Lake” (2013). Ponad dwugodzinny film Villeneuve’a jest równie wciągający, mroczny i niejednoznaczny, co siedmioodcinkowy serial. Co ciekawe w obu produkcjach zaginięcie dziewczynki jest
pretekstem do zerwania warstwy politury z dobrze zakonserwowanego świata, zajrzenia do piwnic, w których tkwią zabite deskami wspomnienia i w dusze, w jakich kotłują się demony.

Villeneuve jest doskonały w portretowaniu bohaterów, którzy chcieliby być zapięci na ostatni guzik, ale nie potrafią ukryć tego, jak trudno im utrzymać emocje na wodzy. W „Labiryncie” takich bohaterów jest dwóch – to Keller Dover (fenomenalna rola Hugh Jackmana!) i detektyw Loki (znakomity Jake Gyllenhaal). Obaj walczą o jedną sprawę, choć równolegle ścierają się też między sobą. Villeneuve jest mistrzem paralelnej konstrukcji i aż dziwi fakt, że Aaron Guzikowski – scenarzystka, którego „Labirynt” jest drugim po „Kontrabandzie” Baltasara Kormakura dziełem – tak świetnie odnalazł się w roli jego współpracownika. Równym, nieśpiesznym tempem Villeneuve i Guzikowski opowiadają o porwaniu dwóch małych dziewczynek, które w dniu Święta Dziękczynienia gubią się (giną?) w drodze między sąsiadującymi ze sobą domami.
Z jednej strony „Labirynt” jest utkany z obrazów zdających się mieć charakter wspomnień, jakie nosimy w sobie sami – świątecznych spacerów z rodzicami i zabaw z kuzynami w jesienne popołudnia. Z drugiej strony film jest nasączony poczuciem obcości i strachem, jaki mogą odczuwać tylko rodzice na myśl o utracie dziecka.

Obraz

Fot. Monolith Films

Sugerowane porwanie Anny i Joy jest punktem zapalnym intrygi – chwilą, w której rodzą się niebezpieczne, bliźniacze emocje – bezsilność przekuwana na agresję i wiara szukająca poklasku w cierpliwości i opanowanym działaniu. Pierwsza z nich opanowuje Kellera, ojca Anny, który nie może znieść oczekiwania i próbuje wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę, druga jest domeną detektywa Lokiego. Zderzeniu ulega intelektualna analiza i brutalna, realna walka z materiałem ludzkim i tajemnicą, której nie da się wydobyć grzecznymi prośbami. Villeneuve pokazuje, co dzieje się z człowiekiem, kiedy zostaje przyciśnięty do muru i jak łatwo mu obudzić w sobie, uśpione przez kulturę, zwierzęce instynkty. Kolejny raz w jego filmie jedną z głównych ról grają bezduszne tortury, zagadki, których rozwiązania nie są podane na talerzu i sekrety, jakie nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Choć Villeneuve bierze na tapetę klisze – postać sprawiedliwego ojca i detektywa z przeszłością, lokalnego głupka (Paul Dano) oraz jego dziwną ciotkę (Melissa Leo), a potem krąży z nimi po amerykańskich przedmieściach i opowiada historię, którą słyszeliśmy już niejeden raz – w jego filmie nie ma banałów, tandety, sentymentów i emocjonalnego szantażu. Z elementów świata, który na pozór tylko znamy, reżyser lepi film tak oryginalny i zaskakujący, jakby w jego rękach bliska nam rzeczywistość zamieniała się w gorzki rarytas, którego osobiście powinniśmy posmakować, żeby sprawdzić czy istotnie z niczym nie da się go porównać.

Wybrane dla Ciebie

Erin E. Moriarty opowiedziała o swojej chorobie i apeluje: Nie ignorujcie objawów
Erin E. Moriarty opowiedziała o swojej chorobie i apeluje: Nie ignorujcie objawów
Groźby pod adresem aktorki. Skrytykowała popularny program dla dzieci
Groźby pod adresem aktorki. Skrytykowała popularny program dla dzieci
Już 170 mln widzów na całym świecie. A na tym się nie skończy
Już 170 mln widzów na całym świecie. A na tym się nie skończy
Nimfomanka? Aktorka stanowczo dementuje
Nimfomanka? Aktorka stanowczo dementuje
"Chora, erotyczna fantazja". Aktorka odpowiada na zarzuty
"Chora, erotyczna fantazja". Aktorka odpowiada na zarzuty
Gwiazdor "American Pie" o uzależnieniu. "Grzebałem w śmietniku"
Gwiazdor "American Pie" o uzależnieniu. "Grzebałem w śmietniku"
Ważne wieści dla fanów "Reachera". Gwiazdor opublikował zdjęcie
Ważne wieści dla fanów "Reachera". Gwiazdor opublikował zdjęcie
Pęknięta łękotka, rany i siniaki. Aktorka pozywa producentów
Pęknięta łękotka, rany i siniaki. Aktorka pozywa producentów
Stephen King zachwycony nowym horrorem. "Król przemówił"
Stephen King zachwycony nowym horrorem. "Król przemówił"
Kryły ją tylko grube sploty. Aktorka wybrała nietypową "nagą sukienkę"
Kryły ją tylko grube sploty. Aktorka wybrała nietypową "nagą sukienkę"
Widzowie oglądają na maksa. Najbardziej perwersyjny film XXI wieku
Widzowie oglądają na maksa. Najbardziej perwersyjny film XXI wieku
Aktor jest poważnie chory. Nie powstrzymał łez przed kamerami
Aktor jest poważnie chory. Nie powstrzymał łez przed kamerami