Wciąż nie może otrząsnąć się po stracie wnuka. Życie nie oszczędzało Marka Siudyma
Aktor z przypadku, miłośnik koni z wyboru. Zagrał w wielu kultowych filmach i serialach, choć w zawodzie wiedzie mu się raz lepiej, raz gorzej. Często, by utrzymać rodzinę, musiał rezygnować z grania i szukać sobie jakiegoś innego dorywczego zajęcia. Za branżą nie przepada. Wyznał, że parę razy zdarzyło się, że został potraktowany "jak przedmiot”.
W życiu uczuciowym też nie wiedzie mu się najlepiej. Niedawno rozpadło się jego drugie małżeństwo i choć aktor nie chciał, by ta informacja trafiła do mediów, tajemnicę zdradziła Grażyna Wolszczak, informując, że Marek Siudym znów "jest do wzięcia”.
Aktorowi jednak nie w głowie romanse. Zwłaszcza, kiedy musi zmagać się z kolejnymi rodzinnymi problemami.
Miłość do koni
Urodził się 24 października 1948 r. w Łodzi, ale znaczną część dzieciństwa spędził na wsi. Wtedy też narodziła się jego wielka miłość do koni.
* - Moja rodzina miała korzenie na wsi i zawsze jeździłem tam na wakacje. A na wsi, jak wiadomo, były konie gospodarskie, na których jeździliśmy* - opowiadał w wywiadzie dla Wirtualnej Polski (więcej tutaj).
* - Potem jeździłem w klubach, Lotniku i Legii. Sam nie wiem, jak to do mnie przyszło i kiedy. Pewnie było to zawsze i w pewnym momencie się tylko ujawniło*.
Od 1977 r., kiedy został instruktorem sportowym, prowadzi działalność trenerską. Napisał również książkę "Konie według Siudyma”.
Oblał egzamin dojrzałości
Nie planował aktorskiej kariery, dopóki nie trafił do wojska. Tam poznał ekipę z zespołu estradowego i połknął bakcyla.
* - Pomyślałem, że aktorstwo może być czymś fajnym. Wcześniej nie miałem takich marzeń* - wyznawał Siudym w rozmowie z WP.
Ale plany pokrzyżował mu egzamin dojrzałości.
- Ponieważ ostatni rok w liceum traktowałem dość hulaszczo, to nie zdałem matury... - tłumaczył.
Braki w edukacji nadrobił jednak we wrześniu, przystępując do poprawki.
Potraktowano go jak przedmiot
Choć studia w szkole teatralnej wspomina z sentymentem, nie kryje, że zawód aktora nie jest wcale taki przyjemny, jak mogłoby się wydawać.
Siudym narzeka na zarobki i stosunek filmowców do aktorów.
- W filmie aktor najmniej kosztuje producenta. Tak było za komuny i tak jest obecnie - mówił w wywiadzie dla "Twojego Imperium". - Gdy kilka lat temu kręcono "Rysia”, kontynuację słynnego "Misia”, potraktowano mnie jak przedmiot. Nie chodziło mi o pieniądze, bo dla Staszka Tyma zagrałbym za symboliczną kwotę. Szkoda, bo rola w tym filmie byłaby dla mnie podróżą sentymentalną - wspominał, dodając, że gdy kiedyś poprosił o podwyżkę, usłyszał: - Aktor jest od tego by podpisywać umowy, a nie dyskutować.
Aktorstwo to tylko zawód
Marek Siudym wyznał, że nie traktuje aktorstwa jako "misji”, bo dla niego to praca jak każda inna.
* - Nie identyfikuję się tak mocno z zawodem. Nie traktuję też aktorstwa jako posłannictwa, a bardziej jako rzemiosło. To mój zawód wyuczony. Przyjmuję zamówienia, czyli propozycje, i wykonuję swoją robotę najlepiej, jak potrafię*- twierdził w wywiadzie dla "Poradnika zdrowego człowieka".
Kiedy brakowało zleceń aktorskich, bez wahania szukał sobie innych fuch. Pracował jako kierowca ciężarówki i taksówkarz.
* - Zdarzało się, że nie miałem pracy, a musiałem utrzymywać rodzinę. Ponieważ uważam, że mężczyzna jest za swoje stado odpowiedzialny, imałem się różnych zajęć* - dodawał.
Siudym do wzięcia
Największe rozczarowania przeżył Siudym jednak nie w pracy, a życiu uczuciowym. Jego pierwsze małżeństwo się rozpadło. W 2013 r. rozstał się również z drugą żoną, Joanną. Aktor, który nie przepada za tabloidami, nie chciał, by ta informacja ujrzała światło dzienne. Miał jednak pecha.
- Uwaga! Siudym podobno znowu do wzięcia - napisała na swojej stronie Grażyna Wolszczak, a aktor nie był z tego powodu zadowolony.
* - Mam żal, że moje prywatne sprawy są upubliczniane* - mówił w "Twoim Imperium". Pomogły jednak przeprosiny.
- Nie chciałam wywołać burzy. A teraz jest mi trochę głupio, że tak chlapnęłam - kajała się Wolszczak, zapewniając jednak, że już sobie wszystko z Siudymem wyjaśnili i nie ma między nimi żadnego konfliktu.
Ojciec marnotrawny
Siudym boleśnie przeżył rozwód i zapewniał, że teraz trochę odczeka, nim ponownie wejdzie w związek.
* - Nie szukam na siłę partnerki czy przygody. Traktuję te sprawy bardzo poważnie i osobiście* - mówił w "Fakcie".
W książce Soni Ross pt. "Tata” Siudym wyjawił, że jest kiepskim ojcem, a kontaktu z córką z pierwszego małżeństwa nie ma prawie w ogóle. Za to, jak podawała gazeta, opiekował się jej dzieckiem.
- Jego dorosła już córka nie potrafiła poradzić sobie z macierzyństwem i zostawiła mu do wychowania swojego syna Adama. Chłopak już od jakiegoś czasu mieszka razem z dziadkiem - pisał tabloid.
Nie może się otrząsnąć po stracie wnuka
W lipcu w magazynie "Dobry Tydzień" ukazał się przejmujący wywiad z aktorem. Siudym wyznał, że nie ma własnego mieszkania, auto wziął w leasing, ale za to od trzech lat jest właścicielem "stylowego harleya". Cały czas jeździ konno i skacze przez przeszkody. Pasją do koni zaraził m.in. swego syna Tadeusza, tegorocznego maturzystę, oraz wnuka Adama. Kilka lat temu media donosiły, że Siudym nie ma dobrych relacji z jego matką, choć sam zapewnia, że to wymysł dziennikarzy:
- Agnieszka miała burzliwe przejścia, ale zawsze starałem się jej pomagać, ratować z różnych tarapatów - zapewniał aktor, który przez pewien czas opiekował się jej synem, Adamem.
W tym samym materiale aktor wyznał, że jego wnuk nie żyje.
- Niestey, Adaś nie żyje. Miał w sobie radykalny bunt. Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze. Zaraziłem go pasją do koni, pracował. Miał 21 lat. Choć minęło ponad pół roku od jego śmierci, trudno mi się z tej tragedii otrząsnąć, byłem z nim blisko. W tych trudnych chwilach bardzo mnie wspierał mój syn Tadeusz - czytamy w "Dobrym Tygodniu".
Ostatnim filmem, w jakim mogliśmy zobaczyć Marka Siudyma, jest "Wyklęty" prezentowany na tegorocznym Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni.