Trwa ładowanie...
d28v9tq
06-07-2010 18:12

Wehikuł o podwójnym znaczeniu

d28v9tq
d28v9tq

Powroty do przeszłości doczekały się w kinie tradycji tak długiej, że współczesne pokolenie filmowców nie musi ich już w żaden sposób usprawiedliwiać. Wystarczy chwytliwy tytuł (ten oryginalny łączy w sobie słowa "jacuzzi" i "wehikuł czasu") i... no właśnie, pierwsza z brzegu sytuacja. W filmie Steve'a Pinka drzwi na patio same się otwierają, z basenu bucha złocista poświata, a dalej wszystko toczy się według popularnego schematu: szast-prast, łubudu, witaj przeszłości! Z ery Google, iPhone'ów i Zaca Efrona bohaterowie tej rubasznej komedii przenoszą się w czasy z dzisiejszej perspektywy prehistoryczne, do lat osiemdziesiątych. Pierwszy telefon komórkowy jest tu wielkości cegły, o e-mailach nikt nie słyszał, a Michael Jackson jest wciąż... czarny.

"Jutro będzie futro" to wehikuł o podwójnym znaczeniu. Z jednej strony przenosi w czasie, z drugiej zwraca utraconą młodość. Bohaterowie filmu Pinka nie różnią się bowiem niczym od swoich kolegów z "Kac Vegas" czy "Dzikich wieprzów" - pewnego dnia obudzili się w nieprzyjaznym świecie pełnym zobowiązań i zależności, pozbawieni nie tylko samczego wigoru, ale też jakiejkolwiek autonomii. Gdy jeden z nich, Lou (Rob Corddry) usiłuje popełnić samobójstwo, jego dawni kumple: Adam (John Cusack) i Nick (Craig Robinson) postanawiają zabrać go na krótki urlop do górskiego kurortu, w którym dwadzieścia lat wcześniej spędzili wiele niezapomnianych chwil.

Co ciekawe, przeskok do lat osiemdziesiątych nie jest, jak to zazwyczaj bywa, przyczynkiem do humorystycznego zestawiania przeszłości z teraźniejszością i kombinowania z łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Owszem, początkowy szok, utożsamiany przez wściekłe kolory, obciachowe fryzury czy Davida Bowiego reklamującego MTV, ma tu swoją rację bytu w stopniu porównywalnym, co konfrontacje z byłymi dziewczynami - szczupłymi, giętkimi i powabnymi. Ale na tym koniec, bohaterowie nie trafią tu na przykład na młodsze wersje siebie, bo... sami nimi są. Dla otoczenia są młodzieniaszkami - tylko my wiemy, że w rzeczywistości mają twarze czterdziestoletnich aktorów.

Film Pinka zaskakuje brakiem nostalgicznego zacięcia, co w przypadku odwoływania się do dekady tak specyficznej, wydawałoby się oczywistością. W jej miejsce mamy ciąg połączonych wątłym łańcuchem gagów: tych całkiem śmiesznych i tych zupełnie żenujących. Nie dziwi to zupełnie, jeśli spojrzeć w filmografie trójki scenarzystów, którzy podpisali się pod fabułą: ich dotychczasową współpracę determinowały obsesje młodości, seksualne fiksacje i dojrzałość godna uczniów gimnazjum. Niech stanowi to swego rodzaju ostrzeżenie: już w pierwszej scenie psie odchody lądują na czyjejś twarzy. A dalej wcale nie jest lepiej.

d28v9tq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28v9tq