Wiktor Zborowski: nie zamierza próżnować na emeryturze
Wiktor Zborowski już niebawem przechodzi na emeryturę. Czy to znaczy, że nie zobaczymy go już ani na ekranie, ani na scenie? Nic bardziej mylnego. Artysta zapewnia swoich fanów, że nie zamierza próżnować. Wierzy także, że w końcu dostanie „rolę życia”, bowiem nie jest w pełni zadowolony ze swojego zawodowego dorobku i nie czuje się artystą spełnionym.
- W teatrze zagrałem wiele satysfakcjonujących ról. Ale czuję, że w filmie nie powiedziałem ostatniego słowa* – stwierdził. *- Czekam na taką rolę, która dałaby mi możliwość pokazania pełnego wachlarza możliwości.
Widać zresztą, że Zborowskiemu nie w głowie odpoczynek. Niedawno zakończył pracę na planie serialu „Ranczo”, a na premierę czekają dwa filmy z jego udziałem - „Pokot” Agnieszki Holland oraz „Kantor. Nigdy już tu nie powrócę” Jana Hryniaka.
Sportowe marzenia
Chociaż talent aktorski ma we krwi, początkowo wcale nie planował kariery scenicznej. Jako młody chłopak był zapalonym sportowcem, a ze względu na wzrost – mierzy 197 cm – szczególnie upodobał sobie koszykówkę.
I kto wie, czy faktycznie nie zrobiłby kariery w sporcie (grał nawet w reprezentacji Polski), gdyby nie pechowa kontuzja kolana. Zborowski musiał porzucić swoje marzenia, ale na szczęście miał plan zapasowy.
Po maturze zdawał do szkoły teatralnej, którą bez trudu ukończył. Niedługo potem trafił na scenę i przed kamery.
„Trudne warunki zewnętrzne”
Początkowo bał się, że ze względu na swój wzrost będzie miał problemy ze zdobyciem ról i trafi do szufladki. Przed tym zresztą przestrzegał go wujek, Jan Kobuszewski.
- Wzrost 197 cm wujek nazywał trudnymi warunkami zewnętrznymi. Ale dodał także, że gdyby sam decydował, wysoki wzrost nie byłby przeszkodą w szkole teatralnej. Tym dodał mi skrzydeł – opowiadał Zborowski.
Na ekranie zadebiutował niewielką rólką w 1973 roku. Kilka lat później nie musiał się już obawiać o brak pracy. Wystąpił w „C.K. Dezerterzy” (na zdjęciu) czy „Żegnaj Rockefeller”, a widzowie pamiętają go zwłaszcza z „Ogniem i mieczem”, gdzie wcielił się w Longinusa Podbipiętę.
„Zostaw tego dryblasa”
W szkole teatralnej Zborowski poznał Marię Winiarską (która wraz z siostrą Barbarą tworzyła niezwykle chwalony duet artystyczny). Od razu wpadli sobie w oko, ale żadne z nich nie odważyło się wykonać pierwszego kroku.
Kiedy jednak mieli walczyć razem podczas zajęć z szermierki, nie potrafili już dłużej ukrywać swoich uczuć. Wkrótce Zborowski zaprosił swoją wybrankę na randkę i szybko się okazało, że zakochani nie mogą bez siebie żyć. Był jednak ktoś, komu ten związek się nie podobał.
- Babcia ostrzegała mamę przed ojcem. Podobno mówiła: „Zostaw tego dryblasa, on jest dla ciebie za duży!" – śmiała się córka pary, Zosia Zborowska. Winiarska, całe szczęście, słuchać mamy nie zamierzała.
Przepis na małżeństwo
Winiarska i Zborowski nie chcieli zwlekać ze ślubem – pobrali się trzy lata po ukończeniu studiów. Tego samego dnia przed ołtarzem stanęła i siostra Marii, Barbara, która ślubowała miłość Pawłowi Wawrzeckiemu.
- Nasz związek powstał ze skrzyżowania połówki jadalnej śliwki z połówką jadalnej dyni i tak otrzymaliśmy całkowicie niejadalny owoc. Może właśnie dlatego jeszcze nikt inny nas nie pożarł. Dzielimy radości i smutki, kłócimy się, wspieramy i nie brak w naszym związku gróźb rozwodu – zdradzał w „Super Expressie” Zborowski.
Nigdy nie byli też zazdrośni o swoje zawodowe sukcesy.
- Nie było między nami cienia rywalizacji, od początku oddałam pole bez walki, bo wtedy, kiedy inni gonili za karierą, ja „oszalałam” na punkcie dzieci i lata poświęciłam niemal wyłącznie ich wychowaniu. Nie żałuję! Ten podział ról mi odpowiadał, czułam przy tym wsparcie bliskich, rodziny, męża i Basi – mówiła Winiarska w "Tele Tygodniu".
Córka na obczyźnie
Zborowski jest dumnym ojcem dwóch córek – choć narzeka, że starszej, Hani, nie może widywać tak często, jakby chciał.
Hanna, studentka prawa, wyjechała bowiem z Polski do Brazylii, gdzie otrzymała pracę jako Konsul Honorowy RP.
Tam poznała Daniela Nevesa, zakochała się i postanowiła nie wracać już do ojczyzny. Pobrali się i wkrótce potem na świat przyszła ich córeczka Nina. Zborowski nie posiadał się ze szczęścia i był zachwycony rolą dziadka.
Teraz znowu ma powody do radości – niedawno media doniosły, że Hanna spodziewa się drugiego dziecka.
„Córka Zborowskiego”
Druga córka, Zofia, poszła w ślady rodziców i została aktorką. Twierdzi, że znane nazwisko drogi do kariery jej nie ułatwia, a w mediach wciąż pisze się o niej jako o „córce Zborowskiego”.
Chciałaby, by przestano patrzeć na nią przez pryzmat taty, ale nie denerwuje się, kiedy dziennikarze nieustannie pytają o rodziców.
- Gdy czytam "córka Zborowskiego", to jasne, że mogliby napisać Zosia. Ale na początku było trzeba mnie jakoś określić, bo ludzie nie wiedzieli, kim jestem – mówiła w „Super Expressie”. - Nie wiedzieli, bo do teatru nie chodzą. Ja tam nikomu nie cisnę, ale skończyłam szkołę teatralną i gram głównie w teatrze. Więc łatwiej jest powiedzieć: "Ej, to jest córka Wiktora Zborowskiego". Nie mam z tym problemu. Tak, jestem córką Wiktora Zborowskiego. I jestem z tego dumna, jestem dumna z moich starych. Fajni są.