''Władca Pierścieni'': Tak wyrosła Alexandra Astin
21.02.2014 | aktual.: 22.03.2017 10:43
Czyżby Alexandra Astin zamierzała podążać śladem swojego sławnego rodzica? Piękna 17-latka coraz częściej towarzyszy ojcu, Seanowi Astinowi, na rozmaitych imprezach branżowych i nie ukrywa, że przemysł filmowy wydaje się jej całkiem interesujący.
Czyżby Alexandra Astin zamierzała podążać śladem swojego sławnego rodzica? Piękna 17-latka coraz częściej towarzyszy ojcu, Seanowi Astinowi, na rozmaitych imprezach branżowych i nie ukrywa, że przemysł filmowy wydaje się jej całkiem interesujący.
Na razie dorobek aktorski Alexandry prezentuje się nad wyraz skromnie. Dziewczyna pierwszy i ostatni raz pojawiła się na dużym ekranie ponad 10 lat temu, wcielając się w Elanor Gamgee w filmie „Władca Pierścieni: Powrót Króla”.
I choć był to jedynie krótki, epizodyczny występ, błyskawicznie zdobyła sympatię widzów. Jak wyznaje, fani proszą ją o autograf równie często, co jej ojca...
Aktorska rodzina
Alexandra Astin ma doskonałe warunki, aby stać się prawdziwą gwiazdą i chlubny wzorem do naśladowania.
Jej ojciec zaczął karierę* już jako 10-latek* i od tamtej pory praktycznie nie znika z ekranów.
42-letni Sean Astin talent odziedziczył po matce, aktorce Patty Duke, a starania chłopca, aby zaistnieć w świecie filmu, wspierał jego ojczym, również aktor, John Astin.
Z drobną pomocą rodziców
10-letni Sean Astin zadebiutował u boku swojej matki w filmie telewizyjnym „Please Don't Hit Me, Mom” z 1981 roku.
Cztery lata później odbyła się premiera przeboju dla młodzieży „Goonies” w reżyserii Richarda Donnera, w którym chłopiec zagrał jedną z głównych ról.
Jego kreację doceniono i wkrótce posypały się kolejne propozycje. Astin wystąpił między innymi w „Jaki ojciec, taki syn” (1987), „Wojnie państwa Rose” (1989) czy „Szkole wyrzutków” (1991).
''Co jeszcze mnie ominęło?''
Prawdziwą sławę i uznanie krytyki przyniosła mu jednak dopiero rola Sama Gamgee w filmowej adaptacji trylogii „Władca Pierścieni”. Jak wyznawał Astin, dopóki nie zaangażowano go do filmu, nie czytał żadnych książek J.R.R. Tolkiena.
- Nigdy wcześniej nie słyszałem o „Władcy Pierścieni”. Poszedłem więc do księgarni i zobaczyłem trzy półki wypełnione książkami o Tolkienie i Śródziemiu. Pomyślałem: „Jasna cholera, co jeszcze mnie ominęło?”.
''On jest Samem''
Astinszybko zdobył sympatię całej filmowej ekipy – jego współpracownicy twierdzili nawet,* że idealnie nadaje się do roli Sama, bo... tak naprawdę jest Samem.* I chociaż aktora ten komplement ucieszył, wystosował w tej sprawie sprostowanie.
- Nie jestem taki jak Sam* – mówił skromnie.* – Nikt nie może być tak dobry, tak szlachetny.
Dodawał również nieco przewrotnie:
- Nie dbam o to, że jestem niski czy nieco przy kości. Kiedy patrzę na siebie, wciąż widzę Errola Flynna (słynnego hollywoodzkiego amanta – przyp. red.).
Nie tylko aktor
Astin nie kryje, że nie chce być tylko aktorem, a oprócz występowania przed kamerami pociąga go również zawód reżysera.
Do tej pory udało mu się wyreżyserować pojedyncze odcinki w kilku serialach, jest również autorem krótkometrażówki „Kangaroo Court”(wyprodukowanej z pomocą żony, Chirstine Astin), nominowanej w 1995 roku do Oscara.
Dobra passa
Ostatnie lata są dla Astina bardzo pracowite.
W 2014 roku aktor pojawi się w kilku filmach, między innymi w horrorze „Cabin Fever: Patient Zero”, komediach „Moms' Night Out” i „Out West”, dramatach „The Surface” i „Boys of Abu Ghraib”.
Nie wygląda na to, żeby dobra passa prędko miała się skończyć. Już zaproponowano mu rolę w brytyjskim thrillerze „Kickback” (zaplanowanym na rok 2015). Pojawiają się informacje, że być może Astin dołączy do ekipy kręcącej film „The Rocking Horsemen”. (sm/gk/mn)