Wojciech Smarzowski: reżyser niepokorny. Nie idzie na żadne kompromisy
Reżyser niepokorny, laureat wielu nagród, kochany i nienawidzony przez publiczność. Żaden z jego filmów nie przeszedł obojętnie; mocne, ostre i poruszające obrazy, nieraz wstrząsnęły polskim kinem.
Obecnie Wojciech Smarzowski pracuje na kolejnym, bardzo kontrowersyjnym projektem, który z pewnością wywoła prawdziwą burzę - film, noszący roboczy tytuł "3", opowiadać ma bowiem o pedofilii w polskim Kościele.
Smarzowskiego, który 18 stycznia obchodzi urodziny, napisał, że ten szum i idące za nim ewentualne nieprzyjemne konsekwencje jednak nie przerażają; nie pozwala się zaszufladkować, nie idzie na żadne kompromisy.
- Robię takie filmy, jakie chciałbym zobaczyć. Zawsze, gdy kończę film, pada pytanie o gatunek: "Co to za kino pan zrobił panie Smarzowski". Dopiero wtedy zaczynam nad tym myśleć - mówił w "Gazecie Krakowskiej".
Zmiana planów
Smarzowski, od dziecka zafascynowany fotografią, po maturze rozpoczął studia na wydziale operatorskim PWSFTviT w Łodzi - później jednak przyznawał, że nie była to najlepsza decyzja.
- Bardzo szybko prysł mit szkoły filmowej. Pewnie także dlatego, że wybrałem Wydział Operatorski, ale szybko zorientowałem się, że robienie zdjęć mnie nie interesuje. A może było odwrotnie, tak mało rozwijał mnie mój wydział, że postanowiłem być reżyserem - opowiadał w "Polityce". - Albo robiłem tak kiepskie zdjęcia, że musiałem zmienić zawód… Już nie pamiętam.
Zaczynał od reżyserowania filmów dokumentalnych i teledysków (między innymi nagrodzony Fryderykiem teledysk do piosenki "To nie był film" zespołu Myslovitz), późnej były etiudy i seriale, aż wreszcie zadebiutował w pełnym metrażu.
Wielki sukces
Debiutanckie "Wesele" z 2004 roku przyniosło mu szereg nagród i uznanie krytyki.
- Wyszedłem od kina offowego, tzn. straciłem wiarę w to, że zrobię film za jakieś normalne pieniądze. Pomyślałem sobie, że będę kręcił małą cyfrową kamerą – Mini DV, bo miałem głód pracy i potrzebę, żeby się wypowiadać. Zastanawiałem się co można zrobić najtaniej. Doszedłem do wniosku, że najtaniej można nakręcić video-wesele. A jeżeli video-wesele, to zacząłem pisać scenariusz i tu szybko pojawił się Wyspiański. Potem znalazł się producent. Skończyło się na poważnym kinie - wspominał w wywiadzie dla portalu Stopklatka.
Na jego następny film - "Dom zły" - publiczność musiała czekać aż pięć lat. Ale było warto; krytyka znów oszalała na punkcie reżysera.
Kontrowersje w kinie
- Robię filmy po to, żeby wzruszały, prowokowały – taki jest punkt wyjścia, inaczej nie ma sensu wyciągać kamery - mówił w "Krytycy politycznej" o swoich reżyserskich motywacjach.
Każdy jego kolejny film - "Róża", "Drogówka", "Pod mocnym aniołem" czy "Wołyń" - wywoływał ogromne emocje i dzielił publiczność.
W marcu ubiegłego roku Smarzowski wypuścił krótkometrażówkę "Ksiądz", z Arkadiuszem Jakubikiem w roli głównej, mającej być protestem reżysera przeciwko zamiatanej pod dywan pedofilii w polskim Kościele.
- Kościół nie rozliczył się z pedofilią w swoich szeregach i to jest temat, który mnie uwiera. I że kompletnie nie zajmuje się ofiarami, co jest po prostu podłe. Wkurza mnie to - mówił na portalu gazeta.pl.
Mocny projekt
Jak się okazuje, w tym temacie Smarzowski nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
- Nikt nie zrobi u nas śledztwa, jakie pokazał film "Spotlight". Nie ma ani w mediach, ani w klerze potrzeby oczyszczenia się. No i najważniejsze są ofiary, nimi się trzeba zająć. To jest coś, co mnie uwiera, co mnie boli. I co pewnie znajdzie odbicie w moich kolejnych filmach. Bo nie ma u mnie na to zgody - irytował się w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Słowa dotrzymał. Obecnie reżyser pracuje nad pełnometrażowym filmem "3", mającym opowiadać o pedofilii wśród polskich księży. W filmie pojawi się, jak zwykle u Smarzowskiego, cała plejada gwiazd – Robert Więckiewicz, Arkadiusz Jakubik, Iza Kuna, Iwona Bielska, Jacek Braciak i Janusz Gajos.