Steven Wilson, lider zespołu Porcupine Tree, jest głęboko poruszony filmem "Lektor" Stephena Daldry'ego.
Ekranizacja powieści Bernharda Schlinka przyniosła Kate Winslet Oscara za główną rolę żeńską. Wilson przyznaje, że stworzona przez aktorkę postać poruszyła go do łez.
- Wczoraj po raz pierwszy widziałem "Lektora" - zdradza muzyk. - Znałem wcześniej książkę, więc chciałem zobaczyć film. Byłem bardzo poruszony, popłakałem się. Nie często to okazuję, ale jestem podatny na silne emocje. Są pewne przyciski, które wystarczy wcisnąć, żeby wyzwolić we mnie nabożny lęk.
- "Lektor" wciska właśnie jeden z tych przycisków - ciągnie Anglik. - To opowieść o chłopcu, który zakochuje się w starszej kobiecie, a później, jako student prawa, odkrywa, że jest ona sądzona za zbrodnie wojenne. Kobieta tak bardzo wstydzi się faktu, że nie umie czytać ani pisać, że przyznaje się do czynu, którego nie popełniła, do napisania raportu, którego nie mogła napisać. Z tego powodu dostaje znacznie bardziej surowy wyrok. Bardzo poruszyło mnie zawarte w tej postaci poczucie żalu, straty, zmarnowanego życia. Dochodzisz do kresu swoich dni, spoglądasz wstecz i widzisz, że tyle utraciłeś, zmarnowałeś tak wiele szans z powodu jednego drobiazgu. To dla mnie bolesne i tragiczne.
Obraz "Lektor" trafił na polskie ekrany w marcu 2009 roku.
Dyskografię Stevena Wilsona zamyka nagrany z Porcupine Tree album "The Incident" z września 2009 roku.