Zmarł aktor Maciej Kozłowski

Aktor Maciej Kozłowski zmarł w nocy z poniedziałku na wtorek. Miał 52 lata - dowiedziała się PAP w Związku Artystów Scen Polskich. Kozłowski był aktorem Teatru Narodowego. Szerokiej publiczności znany był m.in. z ról w filmach "Ogniem i mieczem", "Wiedźmin", "Psy".

Zmarł aktor Maciej Kozłowski
Źródło zdjęć: © AKPA

11.05.2010 13:54

Urodził się 8 września 1957 r. w miejscowości Kargowa w Zielonogórskiem. W 1984 r. ukończył studia na Wydziale Aktorskim łódzkiej "filmówki".

Rok wcześniej rozpoczął pracę w Teatrze Nowym w Poznaniu, gdzie występował do 1988 r. Na poznańskiej scenie zagrał m.in. Dedala w "Zorzy" Bogusława Schaeffera w reżyserii Izabelli Cywińskiej i Kaspra w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Janusza Nyczaka.

Debiutował w serialu "Królowa Bona". Jedną z pierwszych filmowych ról Macieja Kozłowskiego był Benko w serialu telewizyjnym "Przyłbice i kaptury" w 1985 r. (reż. Marek Piestrak)
. Dwa lata później Kozłowski zagrał Wasia, groźnego krasnala działającego na rozkaz Kilkujadka, w komedii Juliusza Machulskiego "Kingsajz".

Kolejne role Kozłowskiego to m.in.: major von Seebohm w serialu "Pogranicze w ogniu" (1988-1991) reż. Andrzej Konic), aktor amerykański w filmie "Ucieczka z kina Wolność" Wojciecha Marczewskiego (1990), kapitan w "Krollu" (1991) i Barański w "Psach" Władysława Pasikowskiego (1992), żołnierz niemiecki w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga (1993), "Ali" w "Mieście prywatnym" Jacka Skalskiego (1994).

Maciej Kozłowski znany był także z głośnych ekranizacji polskiej literatury. W 1999 r. wcielił się w Krzywonosa w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, w 2001 r. w Gwida w "Wiedźminie" Marka Brodzkiego, a w 2003 r. w Smerdę, dowódcę wojsk Popiela w "Starej Baśni" Hoffmana.

W ostatnich latach zagrał m.in. "Szybkiego" - lidera grupy pruszkowskiej w "Świadku koronnym" Jarosława Sypniewskiego i Jacka Filipiaka (2007) oraz sędziego w "Janosiku. Prawdziwej historii" Agnieszki Holland (2009). Wystąpił też w kilku serialach, m.in. "Ekipie", "Odwróconych", "M jak miłość". Od 1997 r. był aktorem Teatru Narodowego w Warszawie, gdzie grał w spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego i Kazimierza Dejmka. Publiczność oglądała go na narodowej scenie m.in. w rolach: generała Józefa Chłopickiego w "Nocy listopadowej" w reż. Grzegorzewskiego (1997), Kata w przedstawieniu Dejmka "Dialogus de Passione" (1998), Wojtka w "Weselu" w reż. Grzegorzewskiego (2002), Izaaka Widmowera w "Kurce wodnej" w reż. Jana Englerta (2002), Don Juana w "Wiele hałasu o nic" w reż. Macieja Prusa (2008).

W 2006 r. w wywiadzie dla "Gazety Poznańskiej" Maciej Kozłowski podkreślił: "od najmłodszych lat przejawiałem nieodpartą chęć w dążeniu do wolności osobistej", "miałem swoje zdanie".

Aktor przyznał, że w latach szkolnych wagarował, często też zmieniał szkoły - uczył się m.in. w liceum i w szkole zawodowej. "Rzucając szkoły, (...) wciąż grałem w piłkę. Na jeden z turniejów dzikich drużyn przyszedł Kazimierz Głowacki, trener trzecioligowej Borty Zgierz i zapytał po meczu, co robię. +Nic nie robię, w piłkę gram i tak sobie chodzę+. Spytał czy zacząłbym się uczyć i chodzić do szkoły, gdyby załatwił mi miejsce w klubie. Zgodziłem się. Dyrektor szkoły, do której mnie zaprowadził, przyjął mnie pod warunkiem, że w ciągu roku zaliczę dwa lata szkoły zawodowej. Udało się i jako 16-latek zadebiutowałem w III lidze. Piłce w życiu wiele zawdzięczam" - wspominał Kozłowski.

Pytany, co spowodowało, że zainteresował się aktorstwem, odparł: "Nie wierzę w przypadki, ale tutaj zadziałał pewien splot okoliczności. Mój kolega z technikum, próbował dostać się do szkoły filmowej i pojechałem z nim do Łodzi na spotkanie konsultacyjne przed właściwymi egzaminami. On wszedł na spotkanie, a ja siedziałem na korytarzu i przyglądałem się tej menażerii, która tam się poruszała. Doszedłem do wniosku, że to ciekawe miejsce, że może warto byłoby spróbować i być może będzie to moje miejsce w życiu. Okazało się, że przeczucie mnie nie myliło".

W innym wywiadzie (2004, "Viva"), przyznał: "Urodziłem się z poczuciem humoru. I zwykle starcza mi inteligencji, żeby się z siebie śmiać i je ocalić. To pomaga zachować równowagę i dystans. (...) lepiej jest śmiać się z siebie, niż gryźć paluszki z bólu".

W 2005 r. minister kultury Waldemar Dąbrowski odznaczył grupę pracowników Teatru Narodowego. Wśród uhonorowanych znalazł się Maciej Kozłowski - otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)