Trwa ładowanie...

Bartosz Gelner: Jesteśmy tak poprawni w kinie, że nie możemy pewnych rzeczy powiedzieć

Ekranizacja głośnej książki "Pokolenie Ikea" weszła na ekrany kin. Bartosz Gelner wciela się w niej w Czarnego, prawnika, który wciąż szuka przygodnego seksu, a kobiety traktuje jako środek do celu. - Powiedziałem reżyserowi, że dostaniemy bęcki od wszystkich feministek za tego rodzaju podejście i dopuszczanie takiej narracji do głosu. Ale byłem też ciekaw, co z tego wyjdzie - mówi aktor w rozmowie z Wirtualną Polską.

Bartosz Gelner zagrał główną rolę w filmie "Pokolenie Ikea"Bartosz Gelner zagrał główną rolę w filmie "Pokolenie Ikea"Źródło: AKPA
d17rgqk
d17rgqk

Karolina Stankiewicz, Wirtualna Polska: Jak się znalazłeś w tym filmie?

Bartosz Gelner: Ta rola przyszła do mnie sama. Mieliśmy spotkania wstępne z Dawidem Gralem jeszcze przed czytaniem scenariusza. Gdy się za ten film zabieraliśmy, nie zdawałem sobie sprawy, że zrobi się z tego coś większego. Była to bardzo przyjemna wspólna przygoda, bo cały zespół aktorsko-techniczny, wszyscy zdecydowaliśmy się na nieco spartańskie warunki i zamknęliśmy się w 15 dniach. To był gruby maraton i dawno nie byłem po niczym tak zmęczony. Ale to też było bardzo przyjemne. Była fajna atmosfera pracy i chęci zrobienia debiutu Dawida. Chciałem mieć w tym swój udział.

Co cię zaintrygowało w scenariuszu?

Totalna polaryzacja w stosunku do mnie w Czarnym, w którego się wcielam. Daleko oddalona ode mnie, dziwna osoba. Plus miałem ochotę na zrealizowanie historii współczesnej, a nie odrealnionej o niewiarygodnie bogatych ludziach. Zaintrygował mnie sam tytuł. Bo robienie filmu, który ma w tytule słowo "pokolenie" jest odważne i ryzykowne. Zainteresował mnie też cięty język, możliwość takich przepychanek słownych zapisanych na poziomie literackim w scenariuszu. Te dialogi nie są gładkie, są zaczepne. To było interesujące.

d17rgqk

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bartosz Gelner jest zazdrosny o Magdalenę Cielecką?

Czy lubisz postać, którą grasz?

Teraz już nie. Oddałem jej trochę samego siebie i sam byłem zaniepokojony i zaintrygowany tym, w co to się opowie. Nie wierzyłem w to, że istnieją tacy ludzie, tak funkcjonujący w życiu, mający taką pewność siebie w kontaktach z kobietami. Fascynowało mnie to, że ktoś może mieć świadomość tego, że zna instrukcję do obsługi kobiety. Nie spotkałem jeszcze w życiu żadnego takiego cwaniaka. A poza tym uważam, że nie można się w tych swoich postaciach za bardzo zakochiwać, bo wtedy traci się do nich dystans i można popełnić jakiś błąd.

d17rgqk

Mam wrażenie, że Piotr jest postacią, która jest totalnie odcięta od swoich emocji. Że jego to w ogóle nie interesuje.

To też było dla mnie interesujące, że ten gość jest nieprzemakalny. Próbowałem sobie wyobrażać, że to z czegoś wynika. Że to z powodu przeszłości, że wyniósł to trochę z domu. A może to jest ta płynna współczesna rzeczywistość, zachłyśnięcie się światem korporacyjnym, przywdzianie jakiegoś kostiumu i bycie superbohaterem dla samego siebie. No bo to jest trochę masturbowanie się samym sobą. Ja byłem zwolennikiem tego, by ta historia nie miała happy endu, by być może była swego rodzaju diagnozą.

Kadr z filmu "Pokolenie Ikea" Materiały prasowe
Kadr z filmu "Pokolenie Ikea"Źródło: Materiały prasowe

Co było trudne w budowaniu tej roli?

W ramach inspiracji czy też prób zrozumienia tej postaci Dawid podsuwał mi książki o technikach podrywu. Też byłem zdziwiony, ale istnieją takie. "The Game" jest biblią osób, które chcą się nauczyć podrywania. To jest taka instrukcja podrywu, dla mnie bardzo trudna do przyjęcia i wręcz nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś faktycznie wciela te porady w życie. Nie wiedziałem też, czy sobie poradzę z tego rodzaju emocjonalnością postaci, czyli z brakiem emocjonalności. No a ponadto scenariusz jest dość agresywny, trochę niepoprawny politycznie, zwłaszcza teraz, w czasach zwalczania szowinizmu. Zastanawiałem się, co się z tym wydarzy. Sposób, w jaki Piotr traktuje kobiety... to było wyzwanie. Mówiłem nawet Dawidowi, że dostaniemy bęcki od wszystkich feministek za tego rodzaju podejście i dopuszczanie takiej narracji do głosu. Ale byłem też ciekaw, co z tego wyjdzie.

d17rgqk

Wspominałeś, że nie spodziewałeś się dużego filmu...

Ale też nie uważałem, że zrobimy film, którego nikt nie obejrzy. Dawid mocno wierzy w rzeczy, które robi i ja bardzo mu kibicuję. Ale nie jestem osobą, która lubi wkładać kij w mrowisko. Z drugiej strony mam wrażenie, że jesteśmy tak poprawni w kinie, że nie możemy pewnych rzeczy powiedzieć. Wydaje mi się, że Władysław Pasikowski nie mógłby już dzisiaj zrobić filmu "Psy", w którym kobiety są traktowane instrumentalnie, pojawiają się jako dodatek. Przy "Pokoleniu Ikea" przekraczanie granic w jakimś sensie mi się podobało.

Kadr z filmu "Pokolenie Ikea" Materiały prasowe
Kadr z filmu "Pokolenie Ikea"Źródło: Materiały prasowe

Czy myślisz, że "Pokolenie Ikea" mówi jakąś prawdę o naszym społeczeństwie?

Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Na pewno występują jednostki, które mogą tak funkcjonować, jak bohaterowie tej historii. Nie należę do tych jednostek, więc ciekawe było skonfrontowanie się z możliwością takiego funkcjonowania. Mówię o takiej łatwości nawiązywania i zrywania kontaktu z drugim człowiekiem. Ja chyba nie mam takich zdolności, żeby tak bezpardonowo zagadywać i rozmawiać o niczym. Jestem słaby w luźnych rozmowach. Ale zapewne takie osoby występują i gdzieś funkcjonują, bo jeżeli ta książka zdobyła tak dużą liczbę odbiorców, to znaczy, że coś tych ludzi w tym zafascynowało. Być może mieli z tym styczność albo chcieli się stać takimi osobami.

Myślę, że Czarny jest postacią, której nie da się polubić. Mam przynajmniej taką nadzieję, że nikomu nie imponuje.

Ja też mam taką nadzieję, a nie że po tym filmie wszyscy faceci będą mówić "Ja też tak chcę, być takim chamem". Ale diagnoza tego filmu jest taka, że nie da się na takiej postawie za daleko ujechać. Bo to jest jakaś czarna dziura.

d17rgqk

Gdyby ta książka została napisana dziś, Czarny pewnie korzystałby z aplikacji randkowych. Czy ty kiedyś korzystałeś z Tindera?

Nie, ale moje niekorzystanie z aplikacji randkowych nie jest spowodowane tym, że mam do nich jakiś negatywny stosunek. Ale gdy one się zaczynały, to byłem akurat w związku, gdy przeżywały swój złoty czas, to akurat nie chciałem być w związku, a potem znowu przypadkowo bez aplikacji znalazłem się w związku i jakoś tak wyszło, że ominęło mnie to. Może (odpukać) to jest jeszcze przede mną, ale na razie nigdzie się nie wybieram. Natomiast jestem wielkim fanem przyglądania się temu zjawisku i tej umiejętności, która może jest zgubna, bo zobaczymy, do czego nas to doprowadzi. W dzisiejszym świecie rzeczywiście ciężko jest znaleźć takie miejsce, gdzie spotykają się ludzie z różnych branż, gdzie można poznać kogoś interesującego, z kim akurat ci "pyknie", dobrze ci się rozmawia i można się umówić na randkę. Ale z drugiej strony chyba nie najzdrowszą jest możliwość spotykania się z czterema osobami jednego dnia i stwierdzanie po 10 minutach, że to nie jest to. Bo to również może wyjałowić jakąś wrażliwość i własne barwy. Chyba wszystko jest dla ludzi, tylko w rozsądnych ilościach. Ale jeśli ktoś lubi się spotykać na szybki seks przez aplikację, to proszę bardzo, tylko apeluję, żeby się wszyscy zabezpieczali, byli bezpieczni i się nawzajem nie krzywdzili.

Karolina Stankiewicz, Wirtualna Polska

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d17rgqk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d17rgqk