Trwa ładowanie...

Cała prawda o Janie Nowickim. Tak spędził ostatnie dni

Wspominamy wielkiego polskiego aktora. Reżyser filmu "Orzeł. Ostatni patrol", Jacek Bławut mówił w rozmowie z WP: - Janka trzeba zapamiętać, jako osobę, która pochłaniała życie.

Jan NowickiJan NowickiŹródło: Licencjodawca, fot: EUZEBIUSZ NIEMIEC
d6h6pq2
d6h6pq2

Jan Nowicki był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. Urodził się 5 listopada 1939 r. w Kowalu pod Włocławkiem. Zadebiutował na scenie 7 października 1964 r. na deskach Starego Teatru w Krakowie, a na ekranie w 1963 r. Związany z kręgiem twórców kabaretu Piwnica pod Baranami. Zagrał w ponad 240 filmach. Najbardziej charakterystyczne role stworzył w obrazach: "Wielki Szu", "Sanatorium pod Klepsydrą", "Pan Wołodyjowski" i "Sztos". Przez ponad 30 lat jego teatralną kolebką był Stary Teatr w Krakowie, gdzie zagrał dziesiątki ról. Zmarł 7 grudnia 2022 roku.

Jana Nowickiego wspomina reżyser Jacek Bławut, autor m.in. nagrodzonego na festiwalu w Gdyni filmu "Orzeł. Ostatni patrol" oraz "Jeszcze nie wieczór", w którym Nowicki zagrał główną rolę.

Sebastian Łupak, WP: Byliście przyjaciółmi?

Jacek Bławut: Parę dni przed jego śmiercią oglądaliśmy razem mecz Brazylia – Kamerun, bo Janek był zagorzałym kibicem piłkarskim. A w sobotę jedliśmy śniadanko. Było miło, wszystko było w porządku. Żona Janka, Ania [Kondratowicz – red.], pyta, czy jajecznica ma być na maśle, czy smalcu. "Tylko na smalcu - smalec to życie!" – powiedział Nowicki. Bo on kochał życie. Nie tyle kochał, ile połykał je, pochłaniał, jadł je łyżkami. Zawsze otwarty, dowcipny, celny w ripostach, a gdy trzeba – cyniczny.

d6h6pq2

Jak przyjmował starość?

Pogodnie, jako naturalną kolej rzeczy. Miał kłopoty ze zdrowiem, ale z drugiej strony miał bieżnię w pokoju. Walczył! Pisał ostatnio dużo książek, wspomnień, to go głównie zajmowało. Był aktywny w lokalnej społeczności. Był druhem w OSP w remizie w Kowalu, gdzie mieszkał. Do tego zawsze przebierał się w święta za Mikołaja, brał sanie czy jakiś powóz, i rozwoził dzieciom prezenty. Takiego pełnego życia Janka trzeba zapamiętać.

Chciał grać?

Zagrał epizod w ostatnim filmie Krzysztof Zanussiego "Liczba doskonała". Zanussi dzwonił do niego pięć razy dziennie, aż Janek się zgodził. A ja pytałem go: "Janek, zagrałbyś, jakby było coś fajnego? "No pewnie, że bym zagrał!" Tylko czekał na dobry pomysł.

d6h6pq2

Był spełnionym aktorem?

Swój szczyt, swoje K2, osiągnął w Starym Teatrze w Krakowie. To była najwyższa półka aktorska: on czy np. Jerzy Trela. Przecież, jak Janek wcielił się w rolę Stawrogina w "Biesach", to przez kilka lat nie wyszedł z roli. Przez ten cały czas był bohaterem Dostojewskiego.

Jeśli chodzi o film, to oczywiście ludzie kojarzą go głównie z roli w filmie "Wielki Szu". Ale był przecież wybitny w "Magnacie" Filipa Bajona czy w "Dziewięciu miesiącach" Marty Meszaros.

d6h6pq2

Zagrał u pana w "Jeszcze nie wieczór". Jak pan go wspomina z planu?

To film o domu artystów weteranów w Skolimowie. Z obsady odeszła już większość osób, m.in. Nina Andrycz. To było pożegnanie z pewnym pokoleniem. Kazałem mu być sobą i on to doskonale zrobił. On był takim aktorem, że trzeba mu było na planie niejako odejmować, upraszczać ekspresję, żeby to był taki filmowy szept.

Rozmawiał Sebastian Łupak

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d6h6pq2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d6h6pq2