Gwiazdy filmowe na okrągło nawzajem się pozywają. I nie jest to wymysł naszych czasów. Proceder jest stary jak samo Hollywood. Czy objaw życiowej nudy? A może ordynarny chwyt marketingowy?
Gwiazdy filmowe wciąż nawzajem się pozywają. Nawet w Polsce. I nie jest to wymysł naszych czasów. Proceder jest stary jak samo Hollywood. Czy to objaw życiowej nudy? A może ordynarny chwyt marketingowy?
Przyczyn irytacji owocujących publicznymi oskarżeniami jest mnóstwo. Jedni narzekają na hałasy wydawane przez zwierzęta swoich sąsiadów, drudzy kłócą się o zniszczenie wizerunku, a kolejni szukają w innych, często wyssanych z palca, powodów własnych nieszczęść.
Nie ma znaczenia, czy jesteśmy w Hollywood, czy w Polsce. Z równym zdeterminowaniem o wsparcie ramienia sprawiedliwości zwraca się Grażyna Szapołowska, Quentin Tarantino, Wes Craven czy Maciej Ślesicki.
Proces z wyższej półki?
Magdalena Schejbal, gwiazda "Szpilek na Giewoncie" pozwoliła sobie publicznie mówić o rzekomym mobbingu, którego miała paść ofiarą na planie serialu. Oburzony jej oskarżeniami reżyser i producent filmu Maciej Ślesicki pozwał ją do sądu za naruszenie dóbr osobistych próbując udowodnić, że twórcy zapewnili ciężarnej aktorce wszelkie możliwe udogodnienia na planie, za co ponieśli duże koszty.
Sąd odrzucił pozew ze względów formalnych. Ślesicki zapowiada jednak kolejny pozew i twierdzi, że o ugodzie nie ma mowy.
Zbrodnia na tle telewizyjnym
Grażyna Szapołowska chciała złapać dwie sroki za ogon - mieć etat w Teatrze Narodowym i zarabiać na planie programu telewizyjnego.
Aktorka nie doszła do porozumienia z dyrektorem teatru i wzięła urlop na żądanie, by wystąpić jako jurorka w programie . Tym samym zmusiła teatr do usunięcia z programu spektaklu, w jakim miała grać główną rolę. Pozwała też do sądu dyrektora Narodowego, Jana Englerta, który dyscyplinarnie zwolnił ją z pracy.
Proces przegrała jako ta, której zabrakło zawodowej etyki.
Panie Jacku, proszę nie przesadzać
"Kac Wawa 3D" (2012) to wielki triumfator tegorocznej gali Węży. Film Łukasza Karwowskiego został uznany za najgorszy film minionego roku. Został też "uhonorowany" za najgorszą reżyserię i scenariusz oraz dostał kilka wyróżnień aktorskich. Po odbiór wężowej statuetki stawił się m.in sam współscenarzysta i koproducent filmu Jacek Samojłowicz.
Nieco ponad rok temu próbował on postawić przed sądem gwiazdę polskiej krytyki filmowej - Tomasza Raczka. Samojłowicz twierdził, że miażdżąca film recenzja opublikowana przez krytyka przyczyniła się do klapy finansowej filmu.
Na szczęście okazało się, że chodziło jedynie o spowodowanie medialnego skandalu i sprawa rozeszła się po kościach.
To dopiero była gafa, Chase
Chevy Chase (po prawej) przez wielu był porównywany do Cary'ego Granta. Komplement? Chase najwyraźniej nie był tego taki pewien. Siląc się jednak na dowcip zakrzyknął przed widzami "Saturday Night Life", że Grant jest cudownym, utalentowanym gejem!
Następnego dnia dostał pozew - oskarżony o oszczerstwo przez Granta miał mu zapłacić dziesięć milionów dolarów odszkodowania. Sprawa zakończyła się jednak ugodowo i bez pośrednictwa sędziego.
Granta zadowolił zaś skromny milion zadośćuczynienia.
Bankructwo złośnicy
Węgierska aktorka Zsa Zsa Gabor (po prawej), która sławy w Hollywood nie zdobyła za sprawą wybitnych ról, ale dzięki zawarciu dziewięciu małżeństw, trafiła do sądu za oszczerstwa rzucone na ikonę kina lat sześćdziesiątych - Elke Sommer (znaną z ról w "Różowej Panterze: Strzale w ciemności" i "Damskim gangu").
Gabor publicznie stwierdziła, że Sommer jest niestabilna finansowo, a jej kariera w branży skończona. Sytuacja jednak dramatycznie obróciła się na niekorzyść Węgierki.
Zasądzone wypłacenie Sommer ponad trzech milionów dolarów odszkodowania zmusiło Gabor do ogłoszenia bankructwa.
Ogrodnik pełną parą
Sąsiedzki horror? To mogło zdarzyć się tylko w Hollywood.
Wes Craven ("Krzyk")
złożył do sądu pozew przeciw Pauly'emu Shore'owi ("Jaskiniowiec z Kalifornii")
. Craven oskarżył sąsiada o to, że woda spływająca z posesji Shore'a spowodowała zniszczenia na jego posiadłości.
Trzykrotnie nagrodzony Shore odwdzięczył się stwierdzeniem, że Craven o swój ogród wcale nie dba, przyczynił się do powstania niebezpiecznego osuwiska i problemów z gryzoniami.
Sprawa miała trafić do sądu w październiku 2008 roku, ale celebrytom udało się dogadać i uniknąć rozprawy.
Śmiech na sali
Sąsiedzi nie zawsze przynoszą sobie ciepłe szarlotki w niedzielne popołudnie - zwłaszcza ci, którzy mają tak wybuchowy temperament jak Quentin Tarantino (po prawej) i Alan Ball ("American Beauty")
.
Nagrodzony Oscarem reżyser "Django" chciał postawić przed sądem swojego kolegę twierdząc, że jego egzotyczne ptaki dzień i noc wydają ścinające krew w żyłach okrzyki, które nie pozwalają Tarantino skupić się na pracy. Żart z wyższych sfer? Najwyraźniej. Sprawa finalnie nie trafiła do sądu, a sąsiedzi dogadali się drogą pokojową.
(ab/gk/mn)